Kolego
grisle
Już chyba dwukrotnie prezentowałem muchy na które łowię, ale trzeci raz nie zaszkodzi.
Mój podstawowy zestaw składa się ze znanych także na europejskich wodach much typu wooly bugger ( ja nazywam je pijawkami) koloru pomarańczowego lub czarnego, na jednym przyponie ( w wariantach cięższej, lżejszej, z główka lub bez )
oraz na drugim przyponie tzw.cukiereczka ( estaz eggs) kol. pomarańczowego lub żółtego.
Gdy na powyższe nie ma wyników zaczynam „kombinować” i próbuję muchy ikry- eggs ( różne kolory i wielkości)
lub na tzw. nimfy robaki.
W okresie, gdy brzany mają tarło w rzece dobrze sprawdza się mucha na wzór ikry brzany ( sucker spawn flies).
I praktycznie to są muchy na które łowię 95 procent czasu. Posiadam jeszcze w zapasie pijawki koloru białego, niebieskiego, fioletowego, klasyczne nimfy pomarańczowe,czarne, fioletowe, ale je zakładam w chwilach tzw. wędkarskiej desperacji, co wcale nie przesądza o ich nieskuteczności. Na podobne muchy łowi większość wędkarzy i daleko im do europejskich wzorów i ideałów. Tutaj ważna jest skuteczność, a ilość takich, czy innych promieni piórek oraz odmian barwnych tułowia lub skrzydełek, nie ma żadnego praktycznego znaczenia.
I choćbym kolego chciał pomóc, to stosowane przeze mnie muchy nie są żadną rewelacją, a Ty w swoich pudełkach masz na pewno piękniejsze i skuteczniejsze.
Po prostu tutaj na takie najlepiej biorą ryby. I jak piszę o muchach, to pewnie niektórzy ( koledzy, którzy od niedawna odwiedzają ten wątek) zapytają się o połów na sucha muszkę. Wyprzedzająco odpowiem, że ja podczas moich połowów nigdy nie widziałem wędkarza łowiącego na sucha muchę. Wiem oczywiście, że tacy są, bo widziałem na filmach i w czasopismach, ale pewnie
w innych stanach.
Kolego
Radosławie.
Więcej wytrwałości i czasu spędzonego nad wodą, a Matka Natura na pewno odwdzięczy się potężnym pstrągiem.
Kolego
FlyFishingMan
Twój wpis to "miód dla moich uszu"
Teraz jednak czas opisać dzisiejszy wyjazd na ryby.
Jak to często bywało i pewnie jeszcze nie raz będzie zaczęło się pechowo. Po pierwsze ( o który to już raz) zapomniałem dokumentów z domu, ale zorientowałem się dość szybko, kilka minut po wyjeździe. Natychmiastowy powrót, wyjazd i nie ma sprawy. Dzisiaj zaplanowałem obłowić dolny odcinek rzeki. Około 7 jestem nad Root River. Nie ma żadnego wędkarza, spokojnie ubieram się, odchodzę od samochodu i orientuje się, że kluczyki zatrzasnąłem w samochodzie. Znacie koledzy to uczucie - sto parę kilometrów do domu, przyjechaliście na ryby i zatrzasnęliście sobie kluczyki w samochodzie. Ciśnienie podniosło mi się strasznie. Dzwonię do kumpla mieszkającego w Racine ( na szczęście był w domu ), przyjechał z niezbędnymi narzędziami, ale półtora godziny było w plecy. Zaczynam łowienie i szczęście się do mnie uśmiecha. Może za trzecim rzutem branie na pomarańczowa pijawkę. Ryba słusznych wymiarów, ale walczyła słabiutko. Wyjmuję 74 cm samiczkę pstrąga, ale nie dość, że strasznie chuda, brzydka, to jeszcze miała potężny guz pod szczęką. Zrobiłem jej fotkę tylko dla pokazania tej dziwnej szczęki, bo normalnie nigdy bym kolegom jej nie "pokazał"
Po kilku minutach znowu branie na tą sama muchę. Wyjmuję 60 cm samczyka pstrąga. Także chudzina, nie doszedł do siebie po jesienno-zimowym tarle.
Następnie mam jeszcze branie jednego pstrąga, ale po krótkim holu spina się. Jestem w tej okolicy jeszcze z pół godziny i zaczepiam dodatkowo dwa pstrągi, lecz w rozmiarach „ polskich ”. Zmieniam miejsce na kilka kilometrów w górę, tam, gdzie ostatnio tak ładnie mi brały. „Mój” odcinek rzeki pomimo godzinnego połowu jest całkowicie jałowy. Idę ze 100 metrów do góry i wykonuje tzw. rzuty rozpaczy. I na jeden z takich, na białą pijawkę mam uderzenie. Steelhead od razy wyskoczył i pokazał swoja siłę. Długie odjazdy i młynki pod powierzchnia były jego domeną. Wyjąłem po kilkunastu minutach 67 cm srebrną jak aluminium samiczkę, z cudownymi tęczowymi-fioletowymi pręgami. Piękne zakończenie dnia. Niestety zdjęcie kompletnie „ spieprzyłem” , za co Was serdecznie przepraszam.
I to tyle mojej dzisiejszej pisaniny. Zapraszam na kolejną moją relację, mam nadzieje, że jeszcze w tym tygodniu.