Już od dłuższego czasu chciałem pojechać na ryby i zakończyć jesienny sezon na rzekach. Dzisiaj tak się złożyło, że miałem czas i temperatura powietrza była powyżej zera. Jadę do Racine nad Root River. Pierwsze miejsce od razu zniechęcało do połowu. Wody prawie nie płynie, a tam, gdzie były ryby teraz wyschnięte kamienie.
W znanym sobie głębszym miejscy mam jedno branie i wyjmuję „prawie wigilijnego karpia”.
W USA karp traktowany jest jak chwast, nikt do konsumpcji go nie zabiera.
Jadę w dół rzeki z zamiarem udania się na tzw.pole golfowe.
Idąc wzdłuż rzeki w głębszej rynnie widzę ładne ryby. Swoją droga nie wiem jak niektórzy wędkarze mogą poławiać bez dobrych okularów polaryzacyjnych, bo bez optyki nigdy bym ich nie zauważył.
Wykonuję z 10 rzutów i nic. Ryby nie reagują. Zakładam białą pijawkę, która rano obdarowała mnie karpiem i sytuacja zmienia się diametralnie. Rzut, branie, walka i schodzi samiec łososia Coho.
Nigdy ich tak późno nie łowiłem, byłem przekonany, że to pstrągi.
Zaraz wyjmuję pierwszego 76 cm samca.
Potem następny miej więcej tej samej wielkości
Trafia się nie wiadomo skąd mały samiec łososia chinook.
Potem drugi.
Brania mam jak w transie. Przez Whatsappa ślę filmiki i zdjęcia znajomym w Polsce.
Następnie biorą ładne samiczki łososia Coho, które szybko wracają do rzeki.
Koniec grudnia, a one niewytarte.
Cuda.
Mam kilka brań pstrągów, ale wyjmuję tylko samiczkę 56 cm.
W godzinę wyjmuję jednego pstrąga, dwa łososie chinook i 5 łososi Coho. A ile jeszcze straconych brań. Normalna rzeźnia. I raptem wszystko się urywa. Nadal w rynnie widać cienie, ale ryby na nic nie reagują. Zmiany much nie pomagają.
Idę woda w dół napotykając często śnięte ryby.
Zakończyły cykl życiowy i wzbogacają w pokarm wodę.
Już kiedyś wspominałem, że na tym odcinku nie można wychodzić z wody
, bo ziemia prywatna i nie ma zgody właściciela. Dobitnie o tym informują stosowne tablice informacyjne.
Na tym odcinku poławiałem jeszcze kilkanaście minut i trafiłem samczyka łososia Coho. Jeszcze fotka rzeki dla upamietnienia i koniec tegorocznego sezony jesiennego.
Jeżeli zakończenie to powinno się chociaż krótko podsumować.
Jesienią byłem 13 razy na rybach wyjmując 100 ryb ( jeżeli się nie pomyliłem).
Wyjąłem 67 łososi chinook, 14 pstrągów, 15 łososi Coho oraz 4 pstrągi steelheady. Ilościowo jestem zadowolony. Jednak wyjęte tylko 3 łososie powyżej metra oraz brak potoków w granicach 80-90 cm daje pewien niedosyt. Ale miejmy nadzieję, że w przyszłym roku i jakościowo będzie lepiej.
Niskie ukłony dla wszystkich kolegów, którzy pod tymi moimi opisami z wędkarskich wyjazdów składają podziękowania, bo dzięki temu wiem, że moja pisanina nie idzie na marne.
Korzystając z okazji życzę wszystkim w 2018 roku jak najczęstszego pobytu nad wodą oraz życiowych połowów, a w Wigilię znalezienia pod choinką wymarzonych wędkarskich prezentów.