Kolego STREMER.
Co się odwlecze,to nie uciecze.
Znajomi wędkarze przez dwa dni informowali mnie o wyjętych z Root River pięknych steelheadach oraz brownach. Nie wytrzymałem ciśnienia i dzisiaj raniutko pojechałem. Mróż był minus 9, ale co tam. Oczywiście udaję się w miejsca, gdzie przez ostatnie dni miały brać ryby. Miały, ale nie brały. Godzinka rzucania i nie widziałem nawet ogona. Już wiecie jakie miałem ciśnienie.
W dali na moim dołku zobaczyłem wędkarza i pomyślałem, że podejdę, i chwilę pogadam. Oczywiście nasz rodak spod Nowego, a może i Starego Sącza. Na sakramentalne pytanie i jak, jego odpowiedz zbija mnie z nóg. Odpowiada, że ma 3 piękne steelheady.
Pokazuje mi na co bierze i dzisiaj ma królować kolor różowy. Oczywiście mam takiego koloru muchy jajeczka i od razu przywiązuje do przyponu. Kilka rzutów i to na co czekałem. Szarpnięcie i siedzi. Trudno opisać co przeżywałem w trakcie niekończących się odjazdów i młynków cudownego pstrąga. Jak srebrna torpeda rozcinał wodę, walcząc o swoją wolność. Po kilkunastu minutach z pomocą rodaka ląduję ją w podbieraku. Piękna, ogromna, srebrna samiczka. Prawdopodobnie rekord wielkości już na początku sezonu, bo trudno będzie podobną złowić.
I tu zadanie dla kolegów. Kto zgadnie jej długość ma ode mnie fajny prezent. Nie mija kilka minut jak na tą sama muchę siada następny duży pstrąg. A jaki kolorowy. Samczyk 75 cm.
Łowimy z krajanem dalej i na jajeczko kusi się tym razem tutejszy potok. Samczyk 60 cm.
Potem trafia się kolejny kolorowy 74 cm samczyk. I zobaczcie jakie wyszło zdjęcie tej niesamowicie pięknej ryby. Fotografia to sztuka, a ja jestem w tej dziedzinie tylko czeladnikiem i czasem wychodzą mi takie „cuda”.
Mam jeszcze dwa brania i ryby przestają w tym miejscu żerować. Ten dołek „kosztował” mnie stratą 8 tych różowych much, a w pudełku pozostały już tylko dwie. Muszę zmienić miejsce na mniej zaczepowe jak chcę coś na ta ostatnia parę jeszcze złapać.
Jadę kilka kilometrów w dół, gdzie ostatnio miałem browny.
Tam rozpoczynam od wyjęcia jesiennego szkieletu łososia tym razem na pomarańczową pijawkę.
Potem, oczywiście na to różowe jajeczko kolorowy i najszerszy pstrąg jakiego kiedykolwiek wyjąłem z wody. Przy długości 70 cm miał w obwodzie 46 cm i to był samiec. Istne cudo. Chyba wielu z Was marzy o wyjęciu takiego grubasa.
I już na sam koniec 63 cm samczyk browna, przy którym fotograf też się nie popisał.
Wędkarsko dzień b. udany, ale jak zaznaczyłem na początku postu zacząłem łapać przy minus 9 Celsiusza i temperatura na plus się nie podniosła, chociaż słoneczko grzało. Zmarzłem na kość, ale nasze hobby wymaga poświęceń. Kończę już, bo zaraz idę spać, aby przed wschodem słońca wstać i znowu z wędką odwiedzić za steelheadami mój dołek nad Root River.