Po wczorajszych połowach „grzechem” by było nie pojechać znowu dzisiaj. Oczywiście rano melduje się nad rzeką z pełnym zestawem różowych much i od razu do udaję się do „mojego” dołka. Przewiduję, że dam dzisiaj czadu.
I na tym polega piękno wędkarstwa, że jest ono nieprzewidywalne.
Tam, gdzie wczoraj tak brały pstrągi przez godzinę nie poczułem i nie widziałem żadnej ryby. Zmiana miejsca na odcinek pod progiem, gdzie równie przez godzinę nie mam brania. Ręce opadają, taka różnica od wczoraj. Decyzja i zmiana miejsca kilka kilometrów w dól do Lincoln Park. Tam trzecia godzina bez brania. Ale chociaż zobaczyłem kilka brownów płynących w górę rzeki. Dwa lub trzy razy udało mi się rzucić im prawie pod nos, ale mucha chyba im się nie podobała.
Pełen rozterek decyduję się na powrót do dołka-tam muszą być ryby. Pisząc to tak sobie pomyślałem. Jak to dobrze, że teraz są samochody i można się szybko przemieszczać.
Mieszam wodę różnymi muchami prawie dwie godziny i nic. W końcu na pomarańczowe jajeczko uderzenie. Piękny odjazd i wyskok. Duża samiczka idzie pod prąd, a potem nawrót do mnie. Następnie w dół i znowu do góry. Szczerze, to trochę poluzowałem hamulec, bo tak bardzo chciałem ja wyjąć. Następnie jak poszła w dól przez próg, to wodą musiałem za nią biec. Wyjąłem ją ok. 100 metrów od miejsca brania.
Od razu z tego szczęścia wysyłam telefonem zdjęcie do znajomego z forum, który na bieżąco podtrzymuje mnie „na duchu” w połowach, a on pisze mi, że malutka. Przecież ma 76 cm.
Przypadkowo prawie w tym samym momencie następny kolega z FORSa wysyła do mnie wiadomość i gratuluje mi wczorajszych ryb. Ja mu za to strzelam fotkę złowionego przed chwilą steelheada. Tak to teraz jest. Człowiek kilka tysięcy kilometrów dalej, a wiadomości ma jakby był na miejscu.
I to było jedyne branie jakie miałem w dniu dzisiejszym. Nawet w Ameryce nie zawsze jest Ameryka z rybami.
Dziękuję kolegom za tak liczne uczestnictwo w moim małym konkursie ( w życiu się nie spodziewałem, że moje posty są czytane przez tak wielu ), ale z rozstrzygnięciem poczekam do przyszłego tygodnia, aby wszyscy koledzy mogli w nim uczestniczyć.
A dla zobrazowania do jakich wielkości mogą urosnąć steelheady proszę popatrzeć na największe złowione na świecie.
fishwithjd.com/2014/11/21/10-mind-blowing-giant-steelhead/
I jeszcze z innej "beczki"- jak tutaj dba się o wędkarzy.
Przed chwila otrzymałem informacje na email o mogącym pojawić się problemie z zakupem licencji na połów ryb w stanie Minnesota.
alert Site Maintenance
MN DNR Online License Sales
Attention License Buyers,
Our electronic licensing system vendor advised DNR that the system will be down temporarily from 4:30 am - 9:30 am Saturday, March 10, 2018. You may not be able to purchase your licenses during that time so, plan ahead and make your purchases today, Friday, March 9 at
www.mndnr.gov/buyalicense.
Bo tutaj kupuje się licencje przez internet.
I nie pamiętam, czy wspominałem , ale nie trzeba posiadać przy sobie żadnych potwierdzeń zakupu licencji. Strażnik chodzi z terminalem i na podstawie prawa jazdy sprawdza, czy posiadamy uprawnienia do wędkowania.