Dragon sprzęt wędkarski

Dragon sprzęt wędkarski

Witamy na forum wędkarskim FORS, Gość
Login: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT: Trzy rzeki

Trzy rzeki 2018/04/27 05:46 #178428

  • Mariusz-Marek
  • Mariusz-Marek Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 717
  • Podziękowań: 2607
Tydzień prawie się kończy, więc wypada choć raz pojechać na rybki. Sprawdziłem na internecie jak woda opada ( swoja drogą jak to teraz dobrze. Człowiek w internecie zobaczy na bieżąco stan wody i jeszcze do tego przez kamerkę może obserwować).
waterdata.usgs.gov/wi/nwis/uv/?site_no=0...meter_cd=00065,00060
Stan jeszcze podwyższony, ale już bezpiecznie.
Rano jestem nad Root River. Pomny doświadczeń sprzed wielu lat wiem, że w tym okresie i przy takim stanie wody najlepszym miejscem będzie tzw. podest.
DSC02722.jpg

Od razu tam sie udaje i przez cały dzień łowiłem tylko w tym miejscu.
Och, trzeba to napisać na początku. W rzece pojawiły się nie tysiące, a chyba miliony tutejszych brzan.
DSC02730.jpg

Woda wszędzie „gotuje” się od ich godów, a w tym amoku uderzają nawet w nogi stojących w wodzie wędkarzy.
DSC02736.jpg

Swoją drogą wiem, że będę ich dzisiaj wyjmował dziesiątki ( co oczywiście się potem potwierdziło).
Staję na stanowisku ( pomijam w opisie wyciągnięte brzany) i patrzę. Choć woda mętna przez okulary widzę dziesiątki cieni brzan i między nimi jak rodzynki pstrągi. Teraz cała sztuka podać muchę pstrągom, a nie tym chwastom. Za muchę służy imitacja ikry brzan. Kilka przepuszczeń i siedzi steelhead. Na podeście przy tej wodzie nie ma możliwości wyjęcia ryby, trzeba zejść z nią z 50 metrów, co czynię. Pierwszy 67 cm steelhead jest mój.
DSC02716a.jpg

Dosłownie po powrocie na miejsce rzut i siedzi drugi. Ten był naprawdę mały, bo 56 cm, ale też musiałem z nim zejść na spokojna wodę. Miał dziwnie wybałuszone oko, więc także zasłużył na zdjęcie.
DSC02718.jpg

Potem z kwadrans spokoju, a może więcej i kolejny 70 cm samczyk pstrąga. Zejście, podebranie i jest mój.
DSC02726.jpg

Stoję praktycznie w jednym miejscu i tylko przepuszczam muchę 2 metry od siebie.
I kolejne branie tym razem większego, bo 71 cm kolorowego samczyka.
DSC02737.jpg

W między czasie oczywiście kilka strat podczas holu.
I ostatnia ryba dzisiejszego dnia wymagająca dłuższego opisu. Rzucam muchę pod prąd, spływa i mija mnie, i z metr za mną linka staje. Automatyczne przycięcie i siedzi. Na razie nie wiem co, ale jakoś ciężko. Trzyma się dna i nie spływa w dól. Myślę, że mały i zaraz będzie mój. Ale podnieść go nie mogę i chodzi metr w lewo, metr w prawo na prądzie. U, teraz już wiem, że to pewnie klocek. Siłujemy się i schodzę już na wszelki wypadek , bo wiem, że ryba zaraz pewnie ruszy w dół. Oczywiście to czyni i odjazd jak łódź podwodna, a ja ledwo nadążam. Staje zaraz za podestem, więc spokojnie kończę zejście ( każde zejście w dół odbywało się z podpórką, bo bez tego nawet przy dzisiejszym stanie wody zbyt duże ryzyko). Kilkanaście minut tam z nim walczyłem, aż wyjąłem największą dzisiejszego dnia. Samczycho 83 cm.
DSC02746_2018-04-27.jpg

Szkoda, że już nie miał tak żywych kolorów i na zdjęciu nie za bardzo widać tą jego wielkość.
Połapałbym jeszcze dłużej, ale musiałem wracać do domu. Kolejny amerykański komplet zaliczyłem.
Ostatnio zmieniany: 2018/04/27 06:22 przez Mariusz-Marek.
Za tę wiadomość podziękował(a): PiterS, salmon1977, boro, STREMER, randap1972, rybak176, kuba_kos, S@lmo, giaur27, Kasprowicz ten użytkownik otrzymał 11 podziękowań od innych

Trzy rzeki 2018/05/01 11:40 #178539

  • chudy2
  • chudy2 Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 35
  • Podziękowań: 74
Tylko nie wchodz do wody gdzie są krokodyle
Bo nie będzie co czytać na FORSie

Trzy rzeki 2018/05/01 15:57 #178540

  • Mariusz-Marek
  • Mariusz-Marek Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 717
  • Podziękowań: 2607
Kolego chudy2.
Dobry żart tynfa wart.
A teraz ostatni raz o rybach.
Jak co roku koniec kwietnia zwiastuje zakończenie sezonu steelheadowego.
Aby godnie podsumować tegoroczne wiosenne połowy udałem się wczoraj nad Root River. Na parkingu spotykam znajomego wędkarza, który opowiada mi jak w zeszłym tygodniu przez 2 godziny wyjął 5 pstrągów w miejscu nazywanym przez nas „ prądami” na zieloną muszkę. Oczywiście nastąpiła wymiana przynęt i stałem się posiadaczem tej „ tajnej broni”.
DSC02800.jpg

Pewny sukcesu tej nowej przynęty idę na „prądy”. Ale nowa przynęta nie pomogła i nawet brania w tym miejscu nie miałem.
Poszedłem na szczęśliwy dla mnie „ podest”. Tam także zielona mucha nie przyniosła mi sukcesu, chociaż widziałem w nurcie pstrągi. Zmiana muchy na „pomarańczowego cukiereczka” i to jest to, co dzisiaj chciały pstrągi.
DSC02803.jpg

Pierwszy złapany 67 cm samiec.
DSC02753.jpg

Nie wspomniałem, że woda troszkę opadła i nie trzeba było opierać się wading staffem przy zejściu z holowaną rybą, bo jak poprzednio pisałem zacięte na podeście ryby trzeba sprowadzać w dół, aby wyjąć.
Następnie wyjmuję klasycznie ubarwioną 74 cm samicę.
DSC02763.jpg

Co tu opisywać jak po paru minutach 68 cm samiec.
DSC02769.jpg

Ryby biorą jak na zawołanie i zaraz 54 cm samiczka ląduje w podbieraku.
DSC02776.jpg

Kolejny 63 cm samczyk.
DSC02781.jpg

I żeby nie było, że dzisiaj tylko jedna większa, to na mój „cukierek” bierze kolejna ponad 70 cm samica.
DSC02788.jpg

Ta ma jednak trochę dziwną barwę jak na płeć piękną.
Jest dopiero koło 10 rano, a tu już tyle ryb wyjętych. Jak to mówi mój kolega „ idę na bajerę” do znanego z widzenia wędkarza i chwile gaworzymy. Można powiedzieć, że jestem „nałapany”.
Jeszcze rzut w czasie dyskusji i znowu srebrna 68 cm samiczka staje się chwilowo moja własnością.
DSC02791.jpg

Wyjmuję w sumie 8 pstrągów ( jednemu chyba zdjęcia nie zrobiłem ) i idę do samochodu. Sprawdzę jeszcze z ciekawości miejsce kilka kilometrów w dole, czy tam coś pływa.
I znowu na tą sama muchę 67 cm samiczka. Zdjęcie zrobione po uwolnieniu ryby, która zamiast uciekać chwilowo schowała się między kamienie.
DSC02793_2018-05-01.jpg

I tak jeszcze przed południem zakończyłem wiosenny sezon steelheadowy. Pewnie Was intryguje koledzy dlaczego koniec sezonu jak tyle ryb.
Każdy doświadczony wędkarz łowiący tutaj wiosną steelheady wie, że jak pod koniec kwietnia przyjdą upały ( a dzisiaj się zaczęły), to po dniu lub dwóch 99,99 procent pstrągów zejdzie z rzeki do jeziora. Ryby są wytarte ( a te co nie, to dzisiaj się wytrą) i nie mają tutaj co szukać.
Może zainteresuje także Was informacja, że przez te kilka dni jakie minęły od ostatniego mojego połowu brzany wytarły się i także zaczęły spływać. Jeszcze pojedyncze sztuki oczywiście są ( dzisiaj wyjąłem tylko 3 ), ale to namiastka tego, co było ostatnio.
Jaki był ten sezon.
Pod względem ilości wyjętych ryb raczej przeciętny. Byłem na rybach 13 razy wyjmując tylko 50 steelheadów ( w tym 26 ponad 70 cm) oraz 5 tutejszych potoków. W roku poprzednim jak pamiętam złowiłem 119 ryb ( 53 sztuki ponad 70 cm). Całe szczęście, że wiosna obdarzyła mnie 5 pstrągami ponad 80 cm i jednym 94 cm, a takich w poprzednim sezonie w ogóle nie było.
Raz poławiałem w Oak Creek, gdzie złowiłem pierwszą rybę w sezonie, pozostałe wyjazdy były nad Root River.
Serdeczne dziękuję wszystkim kolegom z Forsa, którzy swoimi podziękowaniami wspierali mnie w moich połowach ( tym „starym”, co od kilku lat to czynią oraz tym, co od niedawna) i doceniali moja pisaninę.
Życzę Wam pięknego właśnie rozpoczętego sezonu szczupakowego, cudownych majowych pstrągów oraz letnich srebrnych troci.
Teraz przez 3 miesiące będziecie mieli „ spokój” z moimi połowami, aż złowię w ciepłą sierpniową noc pierwszego łososia w Kenoshy.
Ostatnio zmieniany: 2018/05/01 16:06 przez Mariusz-Marek.
Za tę wiadomość podziękował(a): PiterS, salmon1977, STREMER, randap1972, jaśko, kuba_kos, baramut, S@lmo, wiwaldi, giaur27 ten użytkownik otrzymał 15 podziękowań od innych

Trzy rzeki 2018/05/01 18:42 #178542

  • iwan65
  • iwan65 Avatar
Wielka szkoda, że muszą być aż trzy miesiące przerwy, bo super jest poczytać Twoje relacje i wiedzieć, że jest takie miejsce gdzie można połowić takie piękne ryby i to w takich ilościach!
Co do słabego sezonu .... to wiesz co chciałbym doczekać takiego słabego sezonu nad naszymi trociowymi rzekami...

Pozdrawiam

Trzy rzeki 2018/05/01 19:42 #178543

  • chudy2
  • chudy2 Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 35
  • Podziękowań: 74
I to się nazywa połowić☺ rybki piękne i super relacja☺Hi
Za tę wiadomość podziękował(a): Mariusz-Marek

Trzy rzeki 2018/05/07 22:17 #178673

  • wiwaldi
  • wiwaldi Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 342
  • Podziękowań: 93
Zawsze było miło czytać Twoje fotorelacje. Dajesz popalić sowimi osiągnięciami. Szkoda, że "znikasz" na 3 miesiące , ale wzorem ubiegłych sezonów nie dasz o sobie zapomnieć pisząc komentarze. Pozdradzam muchoświra. :silly:
Za tę wiadomość podziękował(a): Mariusz-Marek

Trzy rzeki 2018/06/06 11:06 #179033

  • giaur27
  • giaur27 Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 28
  • Podziękowań: 18
Mariusz-Marek, Wielkie Dzięki za nagrodę konkursową- myślałem, że to będzie jakaś łowna muszka zza "Wielkiej Wody" a tutaj taki prezent ! (czapka Simmsa) :)

...oj trzeba będzie to oprzeć o dzban jakiegoś dobrego trunku, oj trzeba :laugh: B)

Pozdrawiam
Za tę wiadomość podziękował(a): Mariusz-Marek

Trzy rzeki 2018/06/06 18:19 #179035

  • rav_id
  • rav_id Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 164
  • Podziękowań: 283
Ja również chciałbym w tym miejscu podziękować Mariuszowi za przesyłkę. Także otrzymałem czapeczkę Simms (jest genialna, w sam raz na letnie wędkowanie), a do tego talię kart Simms żeby zająć ewentualny nadmiar wolnego czasu w długie późnojesienne i zimowe wieczory
Za tę wiadomość podziękował(a): Mariusz-Marek

Trzy rzeki 2018/06/06 19:28 #179036

  • Mariusz-Marek
  • Mariusz-Marek Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 717
  • Podziękowań: 2607
Koledzy.
Za takiego "potwora" należało się coś więcej niż tylko muszka.Kolega rav_id wygrał dwa razy, to i dwie nagrody. Niestety trzeci kolega otrzymał tylko nagrodę pocieszenia ( kozzy Simmsa), ale może uda mu się następnym razem trafić celniej.
Za tę wiadomość podziękował(a): giaur27, rav_id, FlyFishingMan

Trzy rzeki 2018/09/01 21:45 #180011

  • Mariusz-Marek
  • Mariusz-Marek Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 717
  • Podziękowań: 2607
Wakacje się skończyły, więc nie ma co się „opieprzać” z rybami. Trzeba kontynuować ten temat, bo w Polsce zaczyna się znowu jesienno-zimowy okres „posuchy” z rybami.
Kilka dni temu szwagierka dzwoni i pyta się kiedy jadę na ryby. A skąd takie zainteresowanie moja osoba i to jeszcze rybami pytam. Bo wiesz robię imprezę i chciała bym, abyś zrobił kotlety. Tu Ciebie mam, a ja myślałem, że tak z rodzinnej ciekawości i zainteresowania moją osobą.
Aby sprostać zapotrzebowaniu jadę więc wczoraj na noc po rybę ( łatwo napisać po rybę, niech będzie na ryby). Już po drodze stwierdzam, że zapomniałem aparatu fotograficznego (dobrze, że teraz są takie telefony, ale jakość późniejszych zdjęć wyszła fatalna, za co muszę Was przeprosić. ), polara jakby było zimno oraz czegoś tam jeszcze ( wybaczcie skleroza na każdym etapie).
Kilka minut przed zmierzchem parkują samochód i z ok. 80 metrów widzę wędkarza, który ciągnie rybę. Wiecie co we mnie wstąpiło. Montowanie wędki w ekspresowym tempie oraz podbieraka i prawie biegiem nad wodę. Staje po prawej stronie ciągnącego łososia i przyglądam się walce. Piękny widok.
Obok mnie staje młody chłopak z Ukrainy i wykonuje rzut. I ma od razu branie.O kurde, dzisiaj naprawdę biorą. Po kilku minutach wędkarz z Koszalina ( więcej o nim potem) wyjmuje pięknego łososia.
No nie, a ja co. Już jest ciemno, a ja zmieniam tylko przynęty. Przerobiłem już Salmiaki Stingi, woblery japońskie, nawet te malowane przez kolegę Sambora. Łowię z 2 godziny i ciągle widzę jak koło mnie ktoś przycina łososia ( co nie jest równoznaczne, że wyjmuje, bo dzisiaj szalenie mocne i rwą żyłki oraz linki na potęgę). Większość brań an świecące wahadłówki. Mam to w arsenale i zaczynam różnymi kolorami. Niebieski, czerwony i zakładam w końcu blachę świecącą na zielono.
Za którymś rzutem uderzenie. Pudło. Szkoda. Po kilku minutach znowu walnięcie i kolejne pudło. Do trzech razy sztuka. Wahadłówka leci, spada do wody, opada na dno, poderwanie i siedzi. Jedno, drugie szarpnięcie, w odległości z 60 metrów odjazd w lewo i wędkarz z boku zaczepia o linkę. Pewnie nieświadomie przycina i moja linka pęka. Posłałem mu stek wędkarskich przekleństw czysta polszczyzną, ale chyba coś z tego zrozumiał, chociaż był Amerykaninem.
Szczęśliwa blacha zostanie teraz w odmętach Wielkich Jezior. Przychodzi znajomy wędkarz z Krosna i on za po chwili ma branie. Niestety łosoś silniejszy i zrywa linkę.
Grzebię w tym moim pudełku z blachami i mam tam starą algopodobna blachę, którą bardzo niezdarnie pomalowałem farba świecącą. A co mi tam, niech leci w głębię jeziora. Czuje jak blacha opada , spada z 5-7 metrów i na tej głębokości walnięcie ( pierwszy rzut). Przycięcie 3,15 cm Avidkiem i siedzi. Ale coś chyba mała, b tak czuje na 50-60 cm i podejrzewam, że te potok. Mam ją z 30 metrów od siebie jak odbija i już wiem, że to łosoś king. Kij wygięty do granic możliwości, kołowrotek świszcze i gwiżdże, a king robi potężny wyskok. Chociaż noc słuchać walnięcie jakby wieloryba.
Lubię te nocne wędkowanie, bo wtedy są najdłuższe odjazdy ryby. Tym razem ok.100 metrów, bo poczułem jak wysunęło wiązanie między linkami. To dopiero początek walki, czyli potężny odjazd. Prawdziwa walka zaczyna się, jak łosoś idzie na boki i trzeba iść za nim po skałach. Część holu pomijam i skupiam się na jego odejściu w lewo. Skaczę jak małpa po skałach , aby linkę nie przecięły kamienie, ale dochodzę do miejsca, gdzie skały się kończą i dalej stop. Łosoś prze niemiłosiernie, a wokół mnie wszyscy wędkarze.
Tutaj jak ktoś podetnie rybę inni wędkarze przestają łapać, bo łososie chodzą na lewo i prawo, trzeba skakać za nim po skałach ( raczej nie da rady utrzymać go stojąc na miejscu) i każdy wędkujący to potencjalne splątanie. Wędkarze podejrzewają, że może podcięty za ogon, bo takiej długiej walki dawno nie widzieli. Ja natomiast cofam się dalej od krawędzi, bo chwila nieuwagi przy szarpnięciu ryby może skończyć się spadnięciem ze skał.
No dobra wychodzi do góry i pompuję go w swoim kierunku. Na przeszkodzie staje stary kołek od falochronu i łosoś się owija. Bożę dlaczego mam takiego pecha. „Mądrzy” wędkarze proponują płyń do niego. Woda gorąca ( sprawdziłem teraz 23 stopnie Celsiusza), ale nie zaryzykuję. Popuszczam linkę i king sam się odplątał. Jeszcze chwilka i przy pomocą znajomego ląduję samca łososia. Pierwsza próba wyjęcia podbieraka jedną ręką nieudana, taki diabeł ciężki. Prawdziwa kłoda żywego srebra.
IMG_3269.jpg

Oczywiście od razu wysyłam wiadomość do znajomych w Polsce. To na kotlety już jest. Teraz dla przyjemności będzie ewentualny dalszy połów.
Koszalinianin ciągnie kolejnego kinga, więc z podbierakiem idę mu pomóc. Pytam się na co wziął i odpowiedz zaskoczyła mnie. Na przewieszki dorszowe. Oniemiałem zupełnie, bo przecież to guma lub inny materiał sztuczny. Jednak jak wyjął rybę, to nie była przewieszka, a normalny piker dorszowy, tylko ten z najmniejszych. Jak mnie poinformował córka przysłała mu z kraju jako przynęta na łososie ( w Koszalinie to nieźle sprzedawcy muszą wciskać kit nieobeznanym kupującym) jako przewieszka dorszowa. Wyprowadziłem go z błędu co do nazwy, ale dalej rozpytuje na temat przynęty. Poinformował mnie, że złowił na niego już kilka łososi i normalnie jiguje w czasie połowu. Cóż, mamy w takim razie nowa przynętę na łososie kingi.
Czas nagli, bo zaraz północ i godzina duchów, to może rybi duch się pojawi.
Na wodzie był kajakarz trolingując wzdłuż brzegu i koniecznie chciał łowić tam, gdzie wędkujący z brzegu rzucają. Jednak kilka blach jak świsnęło mu niechcąco obok głowy skutecznie go „ przegoniło” od naszych stanowisk.
Łowili także wędkarze z łodzi spinningując w bezpiecznej odległości 10-120 metrów od brzegu. Jednak jak jeden z nich rzucił do brzegu, a w tym czasie ja na wodę to zaczepiliśmy się ( najpierw myślałem, że to branie). Po chwili zestaw został rozplątany i wędkarz wrzucił moja przynętę do wody.
Zwijam spokojnie i jak nie huknie. A, że już siedziałem na skale ( ból pleców) to przy odjeździe ryby musieli mi inni pomóc, aby wstać. I jak to kiedyś mówili od nowa Polska Ludowa odjazd na kilkadziesiąt metrów, potężny wyskok, pompowania i ucieczki wzdłuż brzegowych krawędzi skał. I także tym razem ucieczka w lewo ( skąd te ryby wiedzą, że nie da rady iść za nimi w tym kierunku) oraz walka na najbardziej wystającej skale w wodzie. Trzeba było zobaczyć jak chodziłem w do przodu i do tyłu, aby utrzymać się na nogach, bo takie łososie to nie przelewki.
Długi kij także robił niezłą dźwignię, bo ręka bolała. Wędkarze ustawili się po lewej i prawej stronie z podbierakami ( nasze podbieraki maja ok.4 metrów, a rozpiętości siatek ok.100-120 cm) , aby wyjąc następnego srebrniaka. Samiczka jak się patrzy.
W końcu jest. Może nie za duży ( 80 cm), ale także bardzo ciężki.
IMG_3287.jpg

Patrzę na telefon. O teraz przypomniałem sobie,- nie zabrałem zegarka,a to już wpół do pierwszej. Rzuciłem jeszcze kilkanaście razy i zmęczony postanowiłem wracać do domu. Jeszcze półtora godziny jazdy i koło trzeciej w sumie wylądowałem w łóżku.
I aby ożywić trochę FORSA kolejny konkurs z fajna nagroda ( jak to jeszcze nie wiem, ale zwycięzca na pewno nie pożałuje).
Ile ten pierwszy łosoś miał długości i wagi ( centymetry trzeba dokładnie określić, waga z tolerancją do 20 dkg).
Celnego zgadywania ( a ten z kolegów, któremu już podałem te dane niech „zamilknie na wieki” i nikomu nie podpowiada)
Ostatnio zmieniany: 2018/09/01 22:35 przez Mariusz-Marek.
Za tę wiadomość podziękował(a): Jacek Nadolny, boro, STREMER, jaśko, S@lmo, giaur27, Kasprowicz, rav_id, k17, sum0 ten użytkownik otrzymał 5 podziękowań od innych
Moderatorzy: Tarkowski
Time to create page: 0.664 seconds