Minęło 12 dni od ostatniego mojego wpisu, a na forum w tym czasie było tylko zdjęć ryb.
Piotrze.
Czy tak FORS ma wyglądać?
Nie chce być jedynym, który pokazuje jakiekolwiek ryby. W końcu i ja się wkurzę i dam sobie spokój z tą moją pisaniną. To takie rozmyślania po powrocie z wędkowania.
Wracam jednak do głównego tamtu.
Kolego
WoDaWqBqroz
Przez wiele lat używałem w sezonach wiosennych i jesiennych wędki G.Loomis starej serii Xperience, w klasie 8, dł. 9 stóp, kołowrotek G.Loomis Eastfork 7-8, linka plywająca nr 8. Chyba 2 lata temu zmieniłem kij na G.Loomis serii Pro 4x, także w 8 klasie. Rok temu, po namowie kolegi z Forsa na sezon jesienny nabyłem kij marki TFO BVC w 10 klasie oraz kołowrotek tej samej marki. Niestety kij ten kompletnie nie nadawał się do moich połowów, gdyż przy holu pierwszej ryby pękł. Po wymianie na nowy następnym razem pękł na drugiej rybie. A nie były to wcale potwory. Pozbyłem się tej marki i kupiłem kolejnego G. Loomisa , też model TFO 4x, ale w 10 klasie, Używam go w tym sezonie i na razie sprawuje się idealnie ( chociaż teoretycznie jest to kij morski, ale pancerny, a takiego potrzebuję). Kołowrotek został, ale jakby ktoś chciał taki kupić także odradzam. Linki mam teraz RIO chyba InTouch Gold Salmon/Steelhead pływające w 8 klasie na wiosnę, w 10 na jesień. Ale jakość linki nie ma większego znaczenia. Ważne, aby pływała i miała ze 150 metrów dobrego podkładu, bo porządny łosoś potrafi wyciągnąć całą linkę z podkładem.
Moje muchy też już pokazywałem wcześniej i są pod tym linkiem
www.fors.com.pl/forum-wedkarskie/56-wedk...trzy-rzeki?start=180
Jak wyżej wspomniałem byłem dzisiaj na rybach. Zamiar był nad Milwaukee River, lecz znajomy był wczoraj i ostrzegł mnie przed wysoka woda.
Pojechałem więc nad Root River.
Sezon na łososie chinook zakończył się, o czym świadczy roznoszący się charakterystyczny nad rzeką smród. Ponieważ nie było wysokiej wody na dnie zalegają i użyźniają rzekę zwłoki ryb.
Może to nie uroczy obrazek, ale taki jest przecież cykl życiowy tych ryb.
Po łososiach chinook nastaje czas połowów łososi coho. Nie było ich zbyt dużo, ale coś tam wydłubałem.
Na początku trafia się ten samczyk bardzo ładnie wybarwiony.
Nie był zbyt waleczny, ale niski poziom wody tez mu nie pomagał. Następnie moja zdobyczą staje się drugi samczyk, ale ten jeszcze dosyć blady. A może zdjęcie tak po prostu wyszło.
Dalej wyjmuje dwie samiczki, ale w porównaniu do samczyków są tak blade, że szkoda na nie „ kliszy”.
Trafia się jeszcze najpiękniejszy i największy, bo 81 cm kolorowy samczyk.
Jakby był miniaturowy, to mógłby pływać w akwarium jako kolorowa rybka. Po tym coho wyjąłem jeszcze dwa kolorowe samczyki, ale zaczął tak padać deszcz, że szkoda było ryzykować i wyjmować aparat.
W sumie wyjętych 7 łososi coho i oczywiście kilka zerwanych. Może dzisiejszy deszcz przeczyści trochę rzekę i pojawią się w też wielkie, piękne potoki, ale to sprawdzę następnym razem.