baramut napisał:
Chciałbym pogratulować wędkarzom z nad Welu wprowadzenia zasady "złów i wypuść". Teraz trzeba tylko dobrze przypilnować rzekę, a kłusownikom nieprzestrzegającym przepisów solić wysokie mandaty. Jest szansa, że za kilka sezonów Wel będzie łowiskiem darzącym grubymi rybami. Mam nadzieję że łowisk tego typu będzie przybywać w Polsce, szczególnie na wodach górskich.
Osobiście jestem zdania, że czym prędzej należy oddzielić wędkarstwo od pozyskiwania rybiego mięsa na wędkę(rybactwa). Wędkarstwo jest sportem, a pozyskiwanie rybiego mięsa za pomocą wędki - "rybactwem amatorskim". Powinno być tak :
1. Wędkarz opłaca licencję na wędkowanie i może wędkować do woli, jednak licencja na wędkowanie nie uprawnia do zabierania ryb.
2. Osoby chcące pozyskiwać rybie mięso za pomocą wędki opłacają licencję na wędkowanie i wykupują limit połowowy, który upoważnia ich do zabrania określonej liczby ryb. Każda ryba złowiona i zabita przez "rybaka amatora" powinna zostać na miejscu zmierzona i zważona i wpisana do zezwolenia/limitu połowowego. Nie dokonanie w.w. czynności = kłusownictwo = wysoka kara, przepadek sprzętu i ban na łowisko na np. 3 lata. Po wykorzystaniu wykupionego limitu, rybak amator może się starać o wykupienie kolejnego limitu ( jeżeli nie wszystkie zostały sprzedane na dane łowisko/łowiska).
Wizja na chwilę obecną może wydawać się utopijna, ale małymi kroczkami, powoli krusząc beton może stanie się realna.
Podobny system funkcjonuje nad Skjern. Gospodarz ustanowił limit połowu łososia - 350 sztuk rocznie z czego 175 powyżej 75cm i 175 poniżej 75cm.
Wędkarz może zabrać 1 łososia rocznie, oczywiście jeśli jest jeszcze otwarty limit.
Za przewinienia, nawet najmniejsze jak połów na krewetkę wędkarz zostaje wykluczony z połowu na rok.
Można oceniać i dywagować czy to dobra droga czy zła, ale ilość złowionych łososi w 2012 roku w liczbie 1214 sztuk powinna rozwiać wątpliwości na temat tego jaką drogą powinno iść nowoczesne wędkarstwo.
pozdrawiam