dabo napisał:
pospolity nie mając nic,co może stracić?brak powodu do lęku...
Szanowny Panie Darku,
"Pospolitość" to nie kwestia posiadania zasobów czy władzy ... W istocie odnosi się Pan cały czas do "pospolitości", tylko mniej albo bardziej "zasobnej", a nie o tym mowa w tej dyskusji ...
"Pospolity" ma do stracenia najwięcej, a mianowicie możliwość rozwoju, wydobycia się z tej "pospolitości", możliwość dokonywania postępu, bo jest swoją "pospolitością" usatysfakcjonowany, a jedyną drogą, jaką dostrzega wiedzie przez sprowadzenie do pospolitości tych "niepospolitych" ...
Tymczasem posiadanie wzorców, horyzontu zamierzeń, świadomość pozostawania "na peryferiach" w stosunku do tych dążeń, oddala od "pospolitości".
Pospolitość zaś wynika ze stawiania przez "pospolitych" samych siebie i zaspokajanie swoich roszczeń w centrum "świata", przez co wpływa destrukcyjnie na możliwości rozwoju. Tym bardziej jest destrukcyjna im bardziej wyposażona w możliwości decydowania, we władzę i w zasoby materialne.
Wydawałoby się, że dramatyczny i okrutny elsperyment, w jakim uczestniczyliśmy przez dobre dwa pokolenia, powinien wytworzyć zdolność odrzucania tej "pospolitości" i jej pokus, ale okazuje się, że lata propagandy zbierają swoje ponure żniwo ... Wciąż znaleźć ludzi niepospolitych, zdolnych zmieniać swoje otoczenie, niezwykle trudno znaleźć, zwłaszcza wobec tego, że wszeogarniajaca pospolitość sprowadzająca wszystko "w dół" wcale im nie sprzyja ...
Ta dyskusja jest dobra i ciekawa, podobnie jak towarzyszące jej równolegle te odnoszące się do "mięsiarzy" i do "porozumień", które w istocie dotyczą tego samego, zasadniczego zagadnienia - czy pospolitość ma dominować?
"Wszystko już było" - rzekł Ben Akiba ... to, co dawniejsze wciąż zachowuje swoją zasadniczą aktualność ...
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski