Dragon sprzęt wędkarski

Dragon sprzęt wędkarski

Witamy na forum wędkarskim FORS, Gość
Login: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT: Dawnych Wspomnień Czar

Dawnych Wspomnień Czar 2015/03/29 19:14 #148001

  • PiterS
  • PiterS Avatar
  • Online
  • Administrator
  • Właściciel fors.com.pl od 14.08.2003
  • Posty: 3378
  • Podziękowań: 2554
Byłem gumofilcem? :P 1990 nad Kwisą




Przerwa w łowieniu

ogniskonadkwisa.jpg
Wszędzie dobrze, ale najlepiej nad rzeką.
Prawdziwy pstrągarz cieszy się trzy razy: gdy jest nad wodą, gdy złowi pstrąga i gdy go wypuści.
Ostatnio zmieniany: 2015/03/29 19:16 przez PiterS.
Za tę wiadomość podziękował(a): zino

Dawnych Wspomnień Czar 2015/03/29 19:18 #148002

  • Kasprowicz
  • Kasprowicz Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Walczę o wszystko do końca
  • Posty: 1200
  • Podziękowań: 1167
Określenie gumofilec dotyczy raczej kłusia który bardzo często korzysta z takiego obuwia. :-)
Połamania...do zobaczenia nad wodą B) B) B)

Dawnych Wspomnień Czar 2015/03/29 19:35 #148003

  • PiterS
  • PiterS Avatar
  • Online
  • Administrator
  • Właściciel fors.com.pl od 14.08.2003
  • Posty: 3378
  • Podziękowań: 2554
Kasprowicz napisał:
Określenie gumofilec dotyczy raczej kłusia który bardzo często korzysta z takiego obuwia. :-)
Spoko, już to jakiś czas temu zostało wyjaśnione na FORS.
Wszędzie dobrze, ale najlepiej nad rzeką.
Prawdziwy pstrągarz cieszy się trzy razy: gdy jest nad wodą, gdy złowi pstrąga i gdy go wypuści.

Dawnych Wspomnień Czar 2015/03/30 12:08 #148015

  • wkrzycz
  • wkrzycz Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 8
  • Podziękowań: 25
Rurzyca 1994, jakiś luty czy marzec. Jak częściowo widać w gumę (acz bez filcu) zbrojny byłem po pachy... Sprzęt miał jeszcze takie gustowne kolorowe szeleczki.



Zdjęcie zrobione dla picu i klimatu - z samowyzwalaczem, aparat stał na mostku, a daleko w tle leży miejsce, w którym 4 lata wcześniej trafiłem pierwszego zimowego, opisanego wyżej.
Wracając jeszcze do tamtego postu i czytania artykułu przed wyprawą. Z tego co pamiętam i mogę odcyfrować ze skanu, a notce o Rurzycy stało, że pstrąga można spotkać na ostatnich 8 kilometrach rzeki, poniżej Dąbia. „Co oni tam wypisują” - pomyślałem, pełen typowej dla żółtodzioba pychy. Pół roku wcześniej trafiłem bowiem koło Wrzosów takiego ze 20 cm, więc „wiedziałem lepiej”, że trafiają się i między jeziorami.
Do tego wiekopomnego zdarzenia doszło latem pamiętnego roku 1989, ale działy się wtedy i inne rzeczy. We Francji mieszkałem już półtora roku, arsenał sprzętu rósł i po raz drugi przyjechałem na wakacje. Których główną atrakcją było parę tygodni pod namiotem w Czechyniu.



Pewnego pięknego dnia – był to piątek, to ważny szczegół – dojechało paru kumpli, mniej lub bardziej wkręconych w moczenie kija. Po początkowej euforii i powitaniach postanowiliśmy zinwentaryzować zapasy żarcia i ewentualnie jakoś je uzupełnić, mimo panujących wówczas przejściowych trudności natury polityczno-gospodarczej. Stan „pancerników” vel „Potiomkinów” czyli konserw był zadowalający, natomiast, okazało się, że brakuje wypełniacza, czyli chleba i cukru do herbatki. A był to, jak wspomniałem, piątek i to już po południu. Szybki wypad do miejscowego GS-u odsłonił nieciekawą perspektywę. Po pierwsze, chleba nie ma, bo trzeba go było wcześniej zamawiać, a z cukrem były jeszcze wtedy problemy (czytaj: braki) natury ustrojowej. Po drugie autobus do Wałcza odjechał, a następny będzie w poniedziałek. Po trzecie, rzecz oczywista, sklep właśnie się zamyka i będzie otwarty – a jakże – w poniedziałek.
Dyganie z buta 15 km do Szwecji i z powrotem bez żadnej gwarancji zdobycia czegokolwiek nikomu się nie uśmiechało. Honor nie pozwalał łazić po prośbie i postanowiliśmy do poniedziałku uprawiać survival. Pełni zapału kumple doszli do wniosku, że coś się wymyśli, a ja postanowiłem pójść na ryby, wychodząc z założenia, że i tak nie ma nic lepszego do roboty. Daleko nie było...



Zszedłem ze dwa kilometry w dół, na znajomej płyciźnie sforsowałem Piławkę z gumiaczkami w ręku i portkami pod pachą i ruszyłem pod prąd ze złotą Aglią 2. Rybki brały, a jakże. Najpierw był lipień, potem pstrąg, potem lipień, znów pstrąg i kolejny lipień. Wszystko koło 30, ale morderczych myśli nie miałem wcale. Ot, piękny dzień, taki którym trzeba się cieszyć i fajne ryby, które można puścić... Słońce przestało prażyć, cienie się wydłużyły i przymierzałem się powoli do końca, kiedy z ciemnego dołu, przed ściąganą z prądem blachą wynurzył się kształt, rozdziawił paszczę... Gruby, krótki, rzeczny szczupak, z tych co lubią latem szybki prąd nie poddał się bez walki, ale w końcu wytargałem go na brzeg. Jak nie miał dwóch kilo, to niewiele mu brakowało. I wtedy mi zaświtało, nie dość, że szkodnik, to może się jeszcze przydać. Zberetowałem go i przedzierając się przez błoto i pokrzywy w kierunku niedalekich już namiotów, zacząłem układać plan...
Kumple tymczasem nie próżnowali. Jeden „przypomniał” sobie, że w jakiejś książce stało, iż kłącze tataraku jest słodkie. Jak doszedłem na miejsce, właśnie eksperymentowali z gotowaniem obranych korzeni w herbatce... Przy degustacji wybuchła awantura, pomysłodawca twierdził, że da się wyczuć jakąś słodycz, reszta - że nie i pomysł jest do kitu. Spróbowałem tego świństwa, po czym wziąłem zdobycz i udałem się do pobliskiego domu znajomych, gdzie lato spędzali ich znajomi i jeszcze ktoś... Widok świeżej rybki bardzo towarzystwo pobudził do sięgnięcia do swoich zapasów i w wyniku „towaroobmieny” wróciłem do namiotów z dwoma bochenkami chleba, napoczętym kilogramem cukru oraz obietnicą dostarczenia następnego dnia pewnej ilości sztandarowego produktu niedalekiego Browaru Czarnków z linii „nie wstrząsać przed użyciem” w opakowaniu wielokrotnego użytku typu „kałamarz” vel „handgranat”. Obietnica została dotrzymana. Życie było piękne...
A kiedy w niedzielę poszliśmy sobie pokopać z miejscowymi piłkę, podszedł do mnie letnik i konfidencjonalnym szeptem przedstawił ofertę: „Jak znowu coś złapiesz, to przynieś mnie. Dam więcej”.
Ostatnio zmieniany: 2015/03/30 12:11 przez wkrzycz. Powód: zdj
Za tę wiadomość podziękował(a): Zielony, garnela, Wojtas, Tadeusz, makopako, wizio, Mariusz-Marek, Młody Darek

Dawnych Wspomnień Czar 2015/03/30 14:10 #148019

  • makopako
  • makopako Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 158
  • Podziękowań: 38
Wkrzycz bardzo fajnie się czyta te opisy i ogląda zdjęcia , tymbardziej ,że to moje strony. Powiedz, to pierwsze zdjęcie z nad Rurzycy gdzie było robione? Mam pewne podejrzenia ale nie jestem pewny.
Pozdrawiam
Kto łowi na samusa ten nie ma fallusa.

Dawnych Wspomnień Czar 2015/03/30 14:30 #148020

  • wizio
  • wizio Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 233
  • Podziękowań: 312
Wydaje mi sie ze to mostek 1-1,5 km w dol od jeziora Dab.. ale moge sie mylic, sam juz tam nie bylem ze 20 lat. Okolice przepiekne i te odludzia.. Stare dobre czasy. B)
W zgodzie z natura..
Ostatnio zmieniany: 2015/03/30 14:32 przez wizio.

Dawnych Wspomnień Czar 2015/03/30 14:50 #148021

  • wkrzycz
  • wkrzycz Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 8
  • Podziękowań: 25
Dokładnie, orientując się po układzie dróg z wujka gogle wychodzi to: 53.297758, 16.715358

Dawnych Wspomnień Czar 2015/03/30 14:56 #148022

  • wizio
  • wizio Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 233
  • Podziękowań: 312
Ze wspolzednych podales inny mostek, ten zaraz powyzej wiaduktu kolejowego, a on jest raczej betonowy i wysoki. Mi chodzilo o inny, drewiany, blizej jez. Dab :)
W zgodzie z natura..

Dawnych Wspomnień Czar 2015/03/30 15:17 #148024

  • wkrzycz
  • wkrzycz Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 8
  • Podziękowań: 25
Mi wychodzi, że to ten, zresztą innego nie ma (nie było). Do wiaduktów (starego, używanego i ruiny mostka pośrodku) stamtąd są dwa bagna i leśny przełom, ładnych parę godzin łowienia

Dawnych Wspomnień Czar 2015/03/30 15:36 #148027

  • Tadeusz
  • Tadeusz Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 685
  • Podziękowań: 193
Nie byłem tam kopę lat ale zazwyczaj jechałem PKP do Płytnicy schodziłem wzdłuż torów do rzeki Rurzycy i zaczynałem łowienie od mostu kolejowego przez który pół godziny wstecz przejeżdżałem.Szedłem oczywiście pod prąd i faktycznie kilkaset metrów dalej był stary nieczynny most betonowy przed którym było fajne bystrze.Po kilku godzinach łowienia i marszu zarówno po brzegu podmokłym jak i odcinkami twardym zależnie od tego czy łąkowym czy leśnym dochodziłem do drewnianego mostu z którego w oddali widać było jezioro.Na tym moście kończyłem wędkowanie i leśnymi drogami wracałem na stację w Płytnicy jeżeli dyskusja dotyczy tego odcinka to innych mostów tam wówczas nie było.
Moderatorzy: Ediit, Tarkowski
Time to create page: 0.124 seconds