Czy widziałeś gniazda i trące się ryby?
Widziałem gniazda i piękne misterium przyrody w krystalicznie czystej wodzie. Pilnowałem tych ryb przed skłusowaniem, siedziałem nocami przy jesiennym ognisku z takimi jak ja, marząc wspólnie o dzikich trociach. A nad ranem wracałem pachnąc dymem do domu przepełniony nadzieją, wiarą i satysfakcją z dobrze wykonanego zadania. No i teraz w końcu dowiedziałem się, że po okresie błędów i wypaczeń droga do celu wydaje się być tą jedyną prawdziwą - trzeba dać się poprowadzić za niewidzialną rękę Matki Natury i o ile nastąpi gotowość zmian o 360 stopni i jakieś 100 czynników zagra naraz w tym samym czasie, to za jakieś 20 może 30 lat doczekam się w ,,swoich” dorzeczach niewielkiej populacji autochtonicznych troci, które odrodzą się jak feniks z popiołów. Chyba z wiekiem stałem się człowiekiem małej wiary, ponieważ jest to dla mnie tak odległa perspektywa, że może już wówczas będę łowił na niebiańskich łowiskach? A może wolę już teraz odczuć efekty wieloletniej pracy fachowców, zdać się na fachowo przeprowadzane zarybienia i łowić trocie zamiast oglądać kilkanaście z nich na tarliskach zastępczych? Diabelska alternatywa. Trudno się zdecydować. Nie ma prostych rozwiązań i każde wyjście wydaje się albo bardzo złe albo bardzo mgliste.
tak się składa, że znam literaturę - tylko prócz tego co jest w samej literaturze, dla mnie istotne jest zdanie i obserwacje ludzi "miejscowych", którzy widzą co się dzieje nad rzeką, a nie li tylko wyłączne dane z papieru
Było nie było wydać się to może dziwne,
Nigdy nie znajdziesz prawdy obiektywnej.
Prawda być może szczera lub nieszczera,
Liczy się tylko to co jest w papierach