Witam kolegów
Wiecie, jak byłem w polowie 80-tych lat w wojsku, to mieliśmy na co dzień takie zawołanie, że " nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu".
Ten tekst jest aktualny i dziś. Nie można w niczym przesadzać, ani w N.K, ani w zabieraniu ryb i wtedy nie będzie kłutni miedzy nami.
A tak na marginesie, w dawniejszych czasach, nad każdym z akwenów były osady rybackie, gdzie większość mieszkańców nie robiła nic innego przez cały dzień, tylko trudniła się poławianiem ryb. Nikt nie myślał z nich o jakis ochronach, okresach tarłowych, zarybianiach, itp.
Dzisiejsze łowienie, a nawet kłusownictwo, to w porónaniu z tamtymi czasami " pikuś"
I co? ryby dotrwały do naszych czasów w całkiem dobrej kondycji i ilości.
Dopiero od kilkudziesieciu lat zrobiło się źle.
Co miało na to wpływ? głównie przemysł, zapory, el. wodne, jazy, mejloracje, czyli niszczenie naturalnych warunków zycia i rozrodu ryb. Nie mówiąc już o grupach interesów, którym to pasuje, bo robia dobre pieniądze na zarybianiach.
Ale odbiegłem trochę za daleko.
Chodzi mi o to, że gdyby w naszych wodach było ryb tyle co dawniej, to nikomu by do głowy nie przyszło prowadzić rozmowy o N.K.
Reasumując więc, jeśli już jest źle, to chociaż nie przesadzajmy w żadną stronę.