Szanowni Koledzy,
Chciałbym wykazać niektórym z Was pewną dozę niekonsekwencji. Z jednej strony czytam ciągłe upomnienia aby trzymać się tematu... ale jak tak dobrze się wczytać, to największe ożywienie niektórych dyskutantów wywołała Bibila, filozofia, licytowanie się kto jest lepszym fachowcem, fałszywa skromność, popisywanie się efekciarstwem słownym, zwracanie uwagi na potknięcia itd.
Kiedy tylko temat ma szansę wrócić do meritum, aby przedyskutować w szczegółach pewne zmiany które najprawdopodobniej warto przeprowadzić - zaraz okazuje się że do dysputy brakuje chętnych.
Idę więc poszukać na YouTube jakiś fajnych solówek Iron Maiden, poczytam Biblię by coś Wam zacytować i jak będzie zbyt gorąco to ochłodfzimy się w wezwaniach do zgody Kartezjusza. Myślę, że wbrew waszym deklaracjom trzymanie się tematu jest dla was po prostu zbyt nudne.
Bo czy chodzi o to by coś wspólnie wypracować? Raczej nie. Odpowiedź o co chodzi obecnym tutaj dyskutantom streszcza krótkie aczkolwiek szczere wyznanie Marcina:
bigos napisał:(...)Mam beke z wiekszosci tekstow jakie wypisuja w gazetach i necie Ci, ktorzy maja wlasnie chore ambicje i cierpia raczej na niedotlenienie.I zeby miec wieksza beke lubie czasem wsadzic kij w mrowisko , zeby zobaczy jak sie publicznie gubia we wlasnych fantazjach i domyslach(...)
Już więc rozumiem - chodzi o to aby dobrze się zabawić. Mieć beke...
Z powyższymi intencjami prowadzenia dyskusji zostawiam Szanownych Kolegów samych.
A ja głupi liczyłem na linki do literatury fachowej, dane źródłowe, budowanie zespołu... jak to Polacy, pogadali sobie i poszli w pizdu!
Miłego spęczania czasu przed monitorem, życząc owocnych intelektualnych przepychanek i sarmackich okrzyków przy okazji licytowania się na wiedzę...
Życzy Krzysiek