Nie jestem zwolennikiem dużych i silnych kół. To są zwykle molochy, gdzie jeden drugiego nie zna. Koło PZW w moim spojrzeniu na te sprawy, nie powinno być wspólnym kioskiem do opłacania składek, ale paczką kumpli i znajomych, których coś w wędkarstwie łączy.
Przede wszystkim ulubione łowisko. Jeżeli łączy ich Parsęta, niech koło ma nawet 200 osób jak kto chce. Ale jeżeli łączy ich Mogilica, niech będzie ich choćby 5 osób. W dużych i silnych kołach niknie połączenie między ludźmi a łowiskiem, ponieważ przy takiej masie ludzi jedne grupki wolą to łowisko, drudzy tamto... Z dużego koła ludzie rozjeżdżają się po całym okręgu i tyle ich widzieli.
Koło PZW powinno być przypisane do łowiska i za nie odpowiadać. Eliminacja małych kół doprowadzić może do tego, że małe paczki znajomych, które miałyby narzędzia do zorganizowanej i oficjalnej opieki nad łowiskiem, będą rozproszone w dużych molochach i tam utoną razem ze swoją rzeczką którą kochają. Powinien być wręcz zakaz blokowania powstawania nowych kół PZW. Druczek do pobrania w internecie, zebranie założycielskie, 10 osób albo nawet mniej i nowy prezes jedzie po znaczki do okręgu - masz koło PZW utworzone z marszu.
marcin_reda napisał:Myślę, że obie metody są skuteczne, i pojedynczy zapaleńcy w wielu kołach jak i przenoszenie się do jednego prężnego koła. Liczy się efekt. Wiadomo jeśli w pojedynke napotkasz beton nie do skruszenia w macierzystym kole, wtedy przechodzimy do punktu "b". Rozumiem też Krzyśka, lepiej jest mieć wiele kół mówiących jednym głosem, niż jedno wyłamujące się na tle pozostałych. Kosztuje to jednak więcej czasu.
Może i dłużej trwa, ale nie musisz nagabywać kumpli, aby wstąpili do jednego koła, ponieważ większość z nich i tak nie wie co to jest i czym powinno być koło PZW.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek