Igo napisał:Wiele psów myśliwskich nie przestraszy się huku. Chyba rozejrzę się za gazem pieprzowym. Ucieczka przed psem jest praktycznie niemożliwa. Jedynie na drzewo można wskoczyć. A co do topienia to zdarzyło mi się brodząc ze spinningiem w leśnym jeziorku w którym kiedyś wydobywano torf wpaść w spodniobutach od kombinezonu przeciwchemicznego OP-1 w znajdujący się przy samym brzegu, dół potorfowy o głębokości ponad 2 metrów. Ciężko było się wydostać, o wypłynięciu nie było mowy ze względu na opór jaki stawiały spodniobuty, udało mi się wspiąć po gałęziach zanurzonych w dole i wyciągnąć się na brzeg. Nie jest łatwo wydostać się z wody mając na sobie wodery. Niebezpieczne bywają dla wędkarzy zarastające jeziora, których brzeg przypomina falujący gruby kożuch roślin ciągnący się czasem kilkanaście metrów w głąb lądu. Na pozór wydaje się mocny ale zdarzało mi się wpaść po pas w bagno gdy taki kożuch pękał pod moim ciężarem. Najważniejsze to nie panikować, rzucić się do przodu tak aby ciężar ciała rozłożył się równomiernie na kożuchu i spokojnie wyczołgać się po nim w kierunku bezpieczniejszego brzegu.
W terenie bagnistym dobrym rozwiązaniem jest kilka metrów solidnej linki-koszt niewielki kilkanaście zł z dowiązaną na końcu ala kotwicą(taka jak podwójny hak łososiowy)Można zrobić samemu z twardego nierdzewnego drutu.Taka linka z kotwicą zajmuje w plecaku naprawdę niewiele miejsca i waży mniej jak kilogram,a po wpadnięciu w bagno pozwala zaczepic o jakieś rosnące lub powalone w pobliżu dzrzewo i swobodnie sie wyciągnąć lub zaczepić o jakieś większe gałęzie,przyciągnąć je do siebie i za ich pomocą ,podkładając pod nogi lub brzuch wydostać się na stabilniejszy grunt.