Dragon sprzęt wędkarski

Dragon sprzęt wędkarski

Witamy na forum wędkarskim FORS, Gość
Login: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT: Zabrać czy wypuścić srebrniaka?

Odp:Zabrać czy wypuścić srebrniaka? 2010/08/25 08:50 #44645

  • Steril
  • Steril Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Szymon Jankowski
  • Posty: 660
  • Podziękowań: 144
Panowie tak czytam i czytam i doszedłem do wniosku, że zmieniam hobby........

p.s. Panie Mietek - jakbys Pan pisał grzeczniej i rozsądniej, to ludzie by sie zastanowili, przemysleli, moze coś zmienili w swoim postępowaniu. Ton, którym Pan operujesz mowi wszystko - jestes Pan PYSZNY, a to nieładnie, niekoleżeńsko i po prostu chamsko, dla mnie lipa. Pozdrawiam
...strzącham z popiołem to na co wczoraj kląłem

Odp:Zabrać czy wypuścić srebrniaka? 2010/08/25 08:57 #44647

  • wojti80
  • wojti80 Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 705
  • Podziękowań: 263
Steril napisał:
Panowie tak czytam i czytam i doszedłem do wniosku, że zmieniam hobby........
Hehehe tu sie grubo uśmiałem. Plaża chłopaku już lada chwila. :) I lipienie na muchołapki.
C.R.E.T.

Odp:Zabrać czy wypuścić srebrniaka? 2010/08/25 10:55 #44654

  • piotr
  • piotr Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 859
  • Podziękowań: 113
a ja tam od dzisiaj postanowiłem że zjem z rozkoszą każdy kawałek troci i łososia który uda mi się złowić bo za parę lat nie uraczę tego smaku. obejrzyjcie film kolegi w wątku o parsęcie

Odp:Zabrać czy wypuścić srebrniaka? 2010/08/25 21:00 #44672

  • gregon
  • gregon Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 505
  • Podziękowań: 574
waldic2 napisał:
Jezeli nie rozumiesz slowa umiar to ci sprubuje wytlumaczyc kazdy rozsodny czlowiek wie gdzie jest populacja zagrozona. I nie pujdzie wylawiac ostatkuw ,terz muwimy o rybie kturom wonpie czy zlowiles w polsce .o ile podasz ile wypusciles srebniakuw to dyskusja bedzie miala sens bo jak mawiaja norwedzy nie nauczysz slepego namalowac slonia .Ale ogulem mieszkasz w okolicah Bergen ja w Stevanger ale nigby nie muwie o polsce jak o innym kraju . i przyjezdzam do kraju poto by lapac troc 1 miesiac w polsce za rok w norwegi hodzi o wedkarstwo nie latwosc ale trud osiagniecia celu stanowi o jego wartosci .I prosze szacunek do polskih wedkarzy nazywajac nas miesniakami wystawiasz opinie sobie pozdrawiam waldek

to jak skomentujesz z szacunkiem powyższy wpis piotra?
"a ja tam od dzisiaj postanowiłem że zjem z rozkoszą każdy kawałek troci i łososia który uda mi się złowić bo za parę lat nie uraczę tego smaku"
ciagle ta sama logika. jest mało to wybijmy wszystkie i nikt nie będzie miał!
jeśli pytasz o moje ryby to ze złowionych ok 30 troci i łososi powyżej 60cm zabiłem cztery (żadnej samicy). początkowo chodziłem na rzeki z myślą, że będe zabijał z umiarem. i faktycznie może co trzecią rybkę zabierałem. przełom nastąpił gdy zaliczyłem wędkarską przygodę życia.
przyjechałem nad ulubioną rzekę. wypatrzyłem w dołku jedną, ale potężną rybę. przyłożyłem sie do podchodów i było warto. zdecydowane wyjście w pierwszym rzucie. sam widok dużego samca zbierającego blachę jak jakąś muszkę zapiera dech w piersi. następne kilkanascie minut to gdwizd żyłki tnącej wodę, kilkanaście wyskoków. gdy wydawało sie juz że słabnie łosoś nagle ruszył ostro w dół. udało mu się wyjść z dołka i wejść na bystrze. teraz już niewiele mogłem zrobić. zarzuciłem plecak i biegłem w dół ile sie dało, dalej busz lub woda. woda lodowata, wiec o wchodzeniu nawet nie myślałem. wiedziałem że mam ok. 160m solidnej dwudziestki piątki, a bystrze zaczynało zwalniać gdzieś 100m ponizej mnie. łosoś nie zwalniał i gdy dość szybko zobaczyłem podkład zacząłem delikatnie podkręcać hamulec. gdy zostało kilka zwojów na szpuli dokręciłem do końca i sie zaparłem. czułem jak wysłużony spining pracuje nawet na rękojeści i nie pęka:woohoo: na co byłem bardzo przygotowany. po 2-3 minutach takiego pata ryba wreszcie odpusciła i mogłem powolutku zacząć pompowanie pod bystrze. każdy metr kosztował duzo czasu i wysiłku. udało się podprowadzić rybę gdzies 50m ponizej stanowiska. tam łosos znalazł niewielkie przegłębienie za duzym głazem i stanął. nijak nie mogłem go ruszyć. przez dłuzszą chwilę myslałem, że siedzi w zaczepie, jednak po żyłce widać że sie przemieszcza to w górę to w dół. w obrębie dołka. zaczałem więc znowu napierać na wytrzymałość kija i ruszył! znowu pełna parą w dół tak jakby walka sie zaczynała. tymczasem minęło juz 40 minut, a ja nie czuję ręki. wtedy szczerze zwątpiłem czy go pokonam. scenariusz sie powtórzył. kilka zwojów na szpuli, tym razem któtszy pat i pompowanie w góre bystrza od nowa. tym razem nie dopusciłem go do rynny za głazem. jeszcze kilka krótkich odjazdów pod nogami i ląduje wślizgiem. leży! jest wspaniały! włożyłem go "basenu" miedzy kamieniami. jest bardzo zmęczony, ale oddycha równo. "zakarbowałem" markerem długość na wędce, przygotowałem aparat, szybkie dwie foty i co teraz? nasłuchałem sie o kwasie w mieśniach ryb po tak długiej walce. do tego miałem jeszcze w głowie słowa norwega, który mnie gości nad rzeką: "jak znowu wypuścisz i nic nie przyniesiesz to wiecej cie tu nie zabiorę". uznałem to za wystarczajace argumenty, żeby mu dać w łeb...
następnego dnia rano byłem już na dołku. nie wypatrzyłem żadnej ryby, nie miałem też kontaktu. do wieczora sprawdziłem jeszcze inne miejsca z podobnym wynikiem.
wtedy przyszły refleksje i postanowienia. szczęśliwemu norwegowi oznajmiłem, że to był ostatni raz. moze nie zrozumiał, ale uszanował moja decyzje i wciąż mnie tam zabiera. zmieniłem sprzęt na mocniejszy, żeby skrócić czas holu duzych ryb. mimo wszystko wypuszczę rybę nawet gdyby walka trwała 3 godziny. widziałem już kilka ciagów łososi i wiem jakie dystanse i wodospady potrafia pokonać w ciągu doby, i nie padaja jak muchy. natura przygotowała te ryby do duzego wysiłku. ważne, zeby skrócic maksymalnie czas na brzegu. nie zrobiłem fotek kilku ładnych ryb, bo nie było warunków a prawie zawsze wedkuję sam. od tamtego dnia zabiłem jeszcze jedną większą rybę. samca troci ok 80cm. połknął niefortunnie dużą kotwicę i nie doszedł do siebie.
łososia jadam często. wędzony na zimno i ciepło do kanapek rewelka. w kazdym markecie, nawet w ładne plasterki skrojony. dzikiego nie próbowałem i nie chcę. zabijam czasem jakiegos dorszka czy rdzawca z fiordu. w polsce dzięsiątkuje stada przesmacznych sumików karłowatych, czasem skubnę okonia lub leszcza. w przyszłości nie wykluczam zabijania łososi. bedą to jednak ryby które uciekły z hodowli. coraz wiecej ich w morzu i mogą być ciekawą alternatywa po sezonie.

życzę każdemu takiej przygody, choć z lepszym finałem. lepiej się uczyć na czyichś błędach. pozdrawiam

Odp:Zabrać czy wypuścić srebrniaka? 2010/08/25 22:01 #44681

  • Paco
  • Paco Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 52
Kiedys pewien doswiadczony wedkarz powiedzial mi tak.
"Pierwsza rybe (troc, lososia) powinienes zjesc. Kazda nastepna to juz szkoda :) i lepiej wypuscic, niech zyje."
Bylem dzisiaj na rzece. Piekne wyjscia troci, mialem piekne branie, lecz przez nieuwage rybka sie spiela, moze muszka byla za mala.
Widzialem 4 ataki pieknie wybarwionych rybek ktore wyladowaly na brzegu i kazda dostala w leb.
No ale u mnie to inna bajka

Odp:Zabrać czy wypuścić srebrniaka? 2010/08/25 22:23 #44684

  • Mietek
  • Mietek Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 341
piotr napisał:
a ja tam od dzisiaj postanowiłem że zjem z rozkoszą każdy kawałek troci i łososia który uda mi się złowić bo za parę lat nie uraczę tego smaku. obejrzyjcie film kolegi w wątku o parsęcie
Powala!Tak trzymaj kolego!

Odp:Zabrać czy wypuścić srebrniaka? 2010/08/25 22:26 #44685

  • Mietek
  • Mietek Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 341
Steril napisał:
Panowie tak czytam i czytam i doszedłem do wniosku, że zmieniam hobby........

p.s. Panie Mietek - jakbys Pan pisał grzeczniej i rozsądniej, to ludzie by sie zastanowili, przemysleli, moze coś zmienili w swoim postępowaniu. Ton, którym Pan operujesz mowi wszystko - jestes Pan PYSZNY, a to nieładnie, niekoleżeńsko i po prostu chamsko, dla mnie lipa. Pozdrawiam
A mógłbyś wyjaśnić w niby czym jestem taki PYSZNY? Które moje słowa są niegrzeczne w odróżnieniu od tych jakich ja się nasłuchałem? JAk w słowie pisanym doszukujesz się tonu? Dla mnie Ton to zawsze odnosi się do głosu! Poproszę o jeden chamski przykład mojej wypowiedzi!! Dlaczego nie piszesz o chamstwie innych kolegów?
Pozdro

Odp:Zabrać czy wypuścić srebrniaka? 2010/08/25 22:26 #44686

  • Mietek
  • Mietek Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 341
gregon napisał:
waldic2 napisał:
Jezeli nie rozumiesz slowa umiar to ci sprubuje wytlumaczyc kazdy rozsodny czlowiek wie gdzie jest populacja zagrozona. I nie pujdzie wylawiac ostatkuw ,terz muwimy o rybie kturom wonpie czy zlowiles w polsce .o ile podasz ile wypusciles srebniakuw to dyskusja bedzie miala sens bo jak mawiaja norwedzy nie nauczysz slepego namalowac slonia .Ale ogulem mieszkasz w okolicah Bergen ja w Stevanger ale nigby nie muwie o polsce jak o innym kraju . i przyjezdzam do kraju poto by lapac troc 1 miesiac w polsce za rok w norwegi hodzi o wedkarstwo nie latwosc ale trud osiagniecia celu stanowi o jego wartosci .I prosze szacunek do polskih wedkarzy nazywajac nas miesniakami wystawiasz opinie sobie pozdrawiam waldek

to jak skomentujesz z szacunkiem powyższy wpis piotra?
"a ja tam od dzisiaj postanowiłem że zjem z rozkoszą każdy kawałek troci i łososia który uda mi się złowić bo za parę lat nie uraczę tego smaku"
ciagle ta sama logika. jest mało to wybijmy wszystkie i nikt nie będzie miał!
jeśli pytasz o moje ryby to ze złowionych ok 30 troci i łososi powyżej 60cm zabiłem cztery (żadnej samicy). początkowo chodziłem na rzeki z myślą, że będe zabijał z umiarem. i faktycznie może co trzecią rybkę zabierałem. przełom nastąpił gdy zaliczyłem wędkarską przygodę życia.
przyjechałem nad ulubioną rzekę. wypatrzyłem w dołku jedną, ale potężną rybę. przyłożyłem sie do podchodów i było warto. zdecydowane wyjście w pierwszym rzucie. sam widok dużego samca zbierającego blachę jak jakąś muszkę zapiera dech w piersi. następne kilkanascie minut to gdwizd żyłki tnącej wodę, kilkanaście wyskoków. gdy wydawało sie juz że słabnie łosoś nagle ruszył ostro w dół. udało mu się wyjść z dołka i wejść na bystrze. teraz już niewiele mogłem zrobić. zarzuciłem plecak i biegłem w dół ile sie dało, dalej busz lub woda. woda lodowata, wiec o wchodzeniu nawet nie myślałem. wiedziałem że mam ok. 160m solidnej dwudziestki piątki, a bystrze zaczynało zwalniać gdzieś 100m ponizej mnie. łosoś nie zwalniał i gdy dość szybko zobaczyłem podkład zacząłem delikatnie podkręcać hamulec. gdy zostało kilka zwojów na szpuli dokręciłem do końca i sie zaparłem. czułem jak wysłużony spining pracuje nawet na rękojeści i nie pęka:woohoo: na co byłem bardzo przygotowany. po 2-3 minutach takiego pata ryba wreszcie odpusciła i mogłem powolutku zacząć pompowanie pod bystrze. każdy metr kosztował duzo czasu i wysiłku. udało się podprowadzić rybę gdzies 50m ponizej stanowiska. tam łosos znalazł niewielkie przegłębienie za duzym głazem i stanął. nijak nie mogłem go ruszyć. przez dłuzszą chwilę myslałem, że siedzi w zaczepie, jednak po żyłce widać że sie przemieszcza to w górę to w dół. w obrębie dołka. zaczałem więc znowu napierać na wytrzymałość kija i ruszył! znowu pełna parą w dół tak jakby walka sie zaczynała. tymczasem minęło juz 40 minut, a ja nie czuję ręki. wtedy szczerze zwątpiłem czy go pokonam. scenariusz sie powtórzył. kilka zwojów na szpuli, tym razem któtszy pat i pompowanie w góre bystrza od nowa. tym razem nie dopusciłem go do rynny za głazem. jeszcze kilka krótkich odjazdów pod nogami i ląduje wślizgiem. leży! jest wspaniały! włożyłem go "basenu" miedzy kamieniami. jest bardzo zmęczony, ale oddycha równo. "zakarbowałem" markerem długość na wędce, przygotowałem aparat, szybkie dwie foty i co teraz? nasłuchałem sie o kwasie w mieśniach ryb po tak długiej walce. do tego miałem jeszcze w głowie słowa norwega, który mnie gości nad rzeką: "jak znowu wypuścisz i nic nie przyniesiesz to wiecej cie tu nie zabiorę". uznałem to za wystarczajace argumenty, żeby mu dać w łeb...
następnego dnia rano byłem już na dołku. nie wypatrzyłem żadnej ryby, nie miałem też kontaktu. do wieczora sprawdziłem jeszcze inne miejsca z podobnym wynikiem.
wtedy przyszły refleksje i postanowienia. szczęśliwemu norwegowi oznajmiłem, że to był ostatni raz. moze nie zrozumiał, ale uszanował moja decyzje i wciąż mnie tam zabiera. zmieniłem sprzęt na mocniejszy, żeby skrócić czas holu duzych ryb. mimo wszystko wypuszczę rybę nawet gdyby walka trwała 3 godziny. widziałem już kilka ciagów łososi i wiem jakie dystanse i wodospady potrafia pokonać w ciągu doby, i nie padaja jak muchy. natura przygotowała te ryby do duzego wysiłku. ważne, zeby skrócic maksymalnie czas na brzegu. nie zrobiłem fotek kilku ładnych ryb, bo nie było warunków a prawie zawsze wedkuję sam. od tamtego dnia zabiłem jeszcze jedną większą rybę. samca troci ok 80cm. połknął niefortunnie dużą kotwicę i nie doszedł do siebie.
łososia jadam często. wędzony na zimno i ciepło do kanapek rewelka. w kazdym markecie, nawet w ładne plasterki skrojony. dzikiego nie próbowałem i nie chcę. zabijam czasem jakiegos dorszka czy rdzawca z fiordu. w polsce dzięsiątkuje stada przesmacznych sumików karłowatych, czasem skubnę okonia lub leszcza. w przyszłości nie wykluczam zabijania łososi. bedą to jednak ryby które uciekły z hodowli. coraz wiecej ich w morzu i mogą być ciekawą alternatywa po sezonie.

życzę każdemu takiej przygody, choć z lepszym finałem. lepiej się uczyć na czyichś błędach. pozdrawiam
Ot i sedno!

Odp:Zabrać czy wypuścić srebrniaka? 2010/08/25 22:33 #44688

  • Uran
  • Uran Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 361
  • Podziękowań: 72
Mietek, tak śledzę Twoje posty i naprawdę nie dostrzegam jakiegoś logicznego sensu i konkretu.
O co Ci tak naprawdę chodzi? Konkrety proszę.
Pozdrawiam Uran

Odp:Zabrać czy wypuścić srebrniaka? 2010/08/26 00:25 #44698

  • waldic2
  • waldic2 Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 435
To juz ostatni muj post w tym tenacie wiec na poczontku hce cie przeprosic Gregon , nie hodzi o twoje wyczyny w norwegi ale pytalem o polske .Wczoraj mnie trohe ponioslo dlatego ze zaczeles Sokretasowom dyskusie z panem Marcinem kturego darze duzym szacunkiem pomimo ze sie nie znamy .Wiec co do srebniaka jak moze zauwazyles nie kazdy mysli tak jak ty ,Ja nigdy nie pujde nad rzeke w celu kaleczenia ryb taka jest moja filozofia .Troc w naszyh rzekah to jest calkiem inna bajka niz w norwegi ,siedzi po dolach pod korzeniami i ogulem im gorsze warunki do rzucenia pszynety tym pewniejsza miejscuwka .Zachecic ja do ataku to jest nie lada wyczyn .Dlatego karzdy cuduje z pszynetami jak moze co na ogul konczy sie porazka ,pomimo nawed durzego ciagu to i tak wyniki sa mierne taka jest specyfika naszego wedkarstwa trociowego.A dlaczego tak wystepuje w obronie nego punktu widzenia ,nie lubie byc manipulowany jak twierdziles masz szare komurki czy nigdy nie masz wadpliwosci .Jezeli nie to ci pomoge jak myslisz jaka jest idea karzdego biznesu jak naj mniejszy wklad a maksymalne zyski .Czyli nie zarybiac a tylko spszedawac licencje i niech sie bawiam w sportowcuw bo gdyby zabrali rybe to trzeba zainwestowac znuw w zarybianie .Morze tobie tesz wmuwiono to ze brak ryb to wina tych zlych miesiazy a nie zlej gospodark naszymi pieniedzmi.Ponadto jak wspomnialem napatszylem sie nie tylko na sadysm ale tez widzialem wrecz barbazynstwo, dosc duzy akwen wody wybetonowany z foliom na dnie karpie kture tam zyja nie maja naturalnego pokarmu . I angielscy sportowcy wedkarze 5 funciakuw i zabawa na caly dzien oczywiscie ryby wracaja do wody i pszy ponownej prubie zjedzena czegos czesto znuw na brzeg .Moze tego pragna ci na gurze ale mysle ze prawda jak zwykle lezy posrodku .Jak dlugo to bedzie mozliwe bende postepowal wedlug mojej filozofi a jak bendzie po twojemu .Zona sie uczieszy bo bende w domu pozdrawiam Waldek
Moderatorzy: Ediit, Tarkowski
Time to create page: 0.122 seconds