Dziki kraj - dzikie obyczaje... Polacy marnują swoją szansę, aby zrobić super łowisko trociowe na skalę europejską. Bo za wszelką cenę musi być tanio, demokratycznie, społecznie, amatorsko i beznadziejnie...
Być może przyjdzie któregoś dnia wędkarski Klinsmann albo inny Beenhakker i nagle się okaże, że się da. Wtedy Polak będzie już tylko klientem, a nie gospodarzem... co najwyżej chłopaki z OSY jak będą już starsi, dostaną propozycję etatu strażnika łowiska za najniższą krajową i tyle.
Naszym kochanym reprezentantom życzę smacznej trotki:P
Polski przemysł wyprzedano, przyjdzie kiedyś pora na rzeki. Lokalni kacykowie, tak samo jak za marne srebrniki sprzedali polskie zakłady... tak samo, jak tylko zgłosi się jakiś zamożny kolo z zachodu, sprzedadzą polskie łowiska. I jeszcze będą się z tego cieszyć.
Czy stać nas tylko na działania partyzanckie w stylu SSR? Czy my kiedyś dostrzeżemy, że poza turystyką wędkarską zostało już w gospodarce nam tak niewiele do wzięcia? Na Dolnym Śląsku górnictwo szlag trafił. Stocznie szlag trafił. Kto następny?
Jak długo jeszcze będziecie mi ludzie pieprzyć o działaniach społecznych, o porozumieniach międzyokręgowych itp.?
W sumie nie dziwię się, że prowadzone są odłowy. Skoro polscy wędkarze sami blokują profesjonalizację zagospodarowania łowisk, skoro demokratycznie koła PZW same dołują finansowanie łowisk... to faktycznie, biznes wędkarski w takim wydaniu to żaden biznes i trzeba odławiać rybki.
Nie chcę Was straszyć, ale czuję w moczu, że przyjdzie Bauer i zrobi ordnung. Wtedy będziecie mieli nie proponowane przez Dmycha 500 zł za okręg, ale 100 zł za dniówkę, a rzekę odwiedzać będą klienci głównie zachodni. I wtedy okaże się, że chytry (czyt. zwolennik porozumień, tanich składek) - dwa razy traci. Większość z Was będzie wtedy patrzeć jak łowią Niemcy, Brytyjczycy, Francuzi i inni wędkarze z mądrzejszych i bogatszych narodów.
Panowie - zrozumcie to. Lobbujmy za Odcinkami Specjalnymi. Więcej zapłacimy, ale też dobrze połowimy. A wielu chłopaków zamiast odrywać się od pracy i nauki na działania społeczne, będzie miało pracę strażnika, auto terenowe i groźnego psa do pomocy. Wtedy faktycznie wygramy z kłusownictwem, nie oglądając się na łaskę PSR czy innych państwowych służb.
To jest właśnie powód, dla którego tak często buntuje się przeciw pracy społecznej. Faktycznie, że jak ktoś wyjdzie z domu na akcję, to efekt działania jest natychmiastowy. Ale czy to jest przyszłość? Czy tak mają wyglądać najbardziej perspektywiczne polskie łowiska?
Serdecznie pozdrawiam
Krzysiek