zimorodek napisał:Likwidowanie PZW byłoby wielkim błędem. Co zamiast tego? Ano, kilkanaście rzek i może z pięćdziesiąt zbiorników w kraju gospodarowanych przez takich zapaleńców, jak wy. A reszta - już sobie wyobrażam te prywatne pstrągowe ciurki zarybiane tęczakiem i grodzone siatką, a jesienią wielki odłów z biciem prądem. Dla szwagra wujka burmistrza to złoty interes, płacisz grosze za dzierżawę i nawet nie musisz karmy sypać, a ryba rośnie.
Wtym wypadku, podobnie, jak z lasami, rewolucja byłaby zbyt bolesna. Pozostaje - ewolucja. Chodźcie na zebrania kół, udzielajcie sie w zarządach, przebijajcie do władz okręgu i dalej.Leśne dziadki już wymierają, jeśli ich nie zastąpimy, zastąpią ich zięciowie i synkowie, którzy mają wędkarstwo gdzieś, ale wiedzą, jaką kasę można zarobić w firmie PZW.
To nie do końca jest tak jak piszesz.
Przede wszystkim weź pod uwagę długość ludzkiego życia. Robisz opłatę w jakimś kole, stajesz się jego członkiem na rok. Okazuje się, że nie możesz dogadać się z obecnymi na zebraniu członkami koła. I co wtedy? Czekasz rok czasu, zapisujesz się do innego koła i od początku.
Dlatego to trzeba zrobić inaczej. Należy znaleźć sobie koło w którym będą ludzie, którzy choć trochę są nam po drodze. Powiem szczerze, że w tym roku być może będę łaził od koła do koła pytając czy mają jakieś swoje łowisko którym się opiekują. Jeżeli nie - idę dalej. Interesuje mnie jak największa liczba łowisk patronackich w gestii kół. Dlatego też nie interesują mnie okręgi, które takich łowisk nie chcą tworzyć. Innymi słowy czeka mnie masa telefonów i zapytań, tak do okręgów jak i do kół PZW z pytaniem podstawowym:
Quo vadis ? ? ?
Mondavii napisał:Wystarczyłby jeden prosty zapis w umowie dzierżawy, że przychód dzierżawcy może pochodzić wyłącznie z opłat za wędkowanie.
Rozwiązania najprostsze są najlepsze. Podoba mi się.
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek