Z wypuszczaniem ryb jest tak, że każdy musi sam do tego dojrzeć.
Ten moment w którym zdajemy sobie sprawę, że warto (a w obecnych czasach nawet NALEŻY) pstrągi wypuszczać u jednych przychodzi szybciej u innych później a u pozostałych nigdy nie nastąpi.
To jest problem zmiany własnego myślenia i nie da się tego u nikogo "wywołać" na siłę.
N a p i e r d a l a n i e na kogoś na forum przyniesie raczej odwrotny skutek do zamierzonego.
Ja łowie pstrągi od lat. Kiedyś zabierałem ryby. Potem zrobiłem sobie limit ilościowy max 5szt/rok (a i tak wziąłem mniej)....a potem zacząłem wszystko wypuszczać.
Zmiana nie nastąpiła pod presją otoczenia tylko zwyczajnie zdałem sobie sprawę, że nie tędy droga.
Dla przykładu: Byłem w tym roku dwa razy na pstrągach. Na pierwszym wyjeździe złowiłem 40taka. Po trzech dniach (na drugim wyjeździe) złowiłem go znowu. Pewnie go jeszcze złowie w tym roku bo wiem jak się ustawia i bierze punktowo... i to jest piękne.
Kiedyś tego nie rozumiałem ale dojrzałem do tego i teraz widze, że dawniej robiłem źle.
Coraz więcej pstrągarzy tak postępuje. Taki jest trend i chwała Bogu bo jest szansa, że za kilka lat bedzie co łowić. Nikogo jednak do takich zachowań się nie zmusi jeśli sam nie "załapie" korzyści płynących z takiego postępowania.
To tyle ode mnie w temacie wypuszczania pstrągów.
Teraz w innym temacie.
Nie znam kolegów najeżdzających na wędkarzy z Krakowa. Mam nadzieję, że są to osoby, które nigdy nie zabrały ani jednej ryby i które nigdy nie jeździły na pstrągi poza świętokrzyskie...no bo gdyby było inaczej to trudno to wszystko zrozumieć.
Świętokrzyska "gościnność" w wydaniu piszących poraża.
Nie bronie krakowskich wędkarzy bo sporo ryb zjedli ze świętokrzyskich rzek ale generalizowanie typu "krakus mięsożerca gorszy od wydry" jest żenujące.
Panowie wędkarz "świetokrzyski" wcale nie jest lepszy od krakowskiego, warszawskiego...
W każdej grupie są tacy, którzy postępują właściwie i tacy, którzy swoim zachowaniem przynoszą wstyd.
U was w świętokrzyskim pstrągarzy mnóstwo ale inicjatyw związanych z ochroną rzek jakoś nie widać.
W zeszłym roku uczestniczyłem z zawodach pstrągowych w Sędziszowie. Jest tam sporo bardzo dobrze łowiących pstrągi wędkarzy (w sumie gospodarzy jednej z lepszych rzek pstrągowych).
Na zawodach ukatrupiono sporo ładnych pstrągów. Do wagi przyniesiono między innymi kilka dobrych czterdziestaków i jedną 50tkę. Powtarzam - piszę o zawodach ZESZŁOROCZNYCH!!!.
Zwycięzca (łowca 50taka) złowił i zabił pstrąga. Zrobił to zgodnie z regulaminem wiec nikomu nic do tego. Jako ciekawostkę mogę napisać, że ten pięćdziesiątak był dzień wcześniej złowiony i wypuszczony przez mojego kolegę (wędkarza z Krakowa). Dnia następnego został zabity przez wędkarza miejscowego, któremu powinno zależeć na "jego" rybach w "jego" rzece i miało to miejsce na zawodach skupiających cały miejscowy "światek" pstrągowy (tak zwaną elitę).
To tylko przykład z życia wzięty. Mogłbym dać inne przykłady choćby z Miechowa bo akurat "Miechów" też się odezwał w dyskusji.
Łatwo jest generalizować i wrzucić wszystkich do jednego worka ale trudniej spojrzeć na siebie i na swoich kolegów.
Cieszcie się Panowie ze Świętokrzyskiego, że macie takie fajne rzeczki. Nasze krakowskie mają zupełnie inny charakter. Lessowe dno powoduje, że w "mokrych latach" niosą ciągle mętną wodę uniemozliwiającą łowienie. Wtedy jesteśmy zmuszeni jeździć na inne wody gdzie jak widać jesteśmy niemile widziani i postrzegani jak esencja mięsiarstwa polskiego.