Proszę trochę powspominać, to często pomaga na trzeźwe spojrzenie na wędkarską przyszłość. Polecam i pozdrawiam.
Gdzieeee te chłopy wędkarze ..... i pstrągi.
Nie ma , nie ma wody na pustyni.... to znane słowa piosenki, lecz parafrazując je do sytuacji „pstrągowej” na rzekach pomorskich , chce się krzyczeć a nawet wrzeszczeć, że nie ma, nie ma pstrągów w naszych rzekach !!!!.
A były, całe mnóstwo. Więc gdzie one są? Jeszcze niedawno złowienie 40- 50 centymetrowego pstrąga było codziennością. Piękne i liczne nasze koszalińskie rzeki tętniły życiem , zarówno tym wodnym , jak też „brzegowym” w postaci licznie uganiających się za pstrągami wędkarzy.
Co się takiego stało, że pod koniec lat 90-tych ub. wieku pstrągów w rzece zaczęło znacznie ubywać.
Nie było przecież żadnych kataklizmów w postaci corocznych powodzi, masowych zatruć chemikaliami i innym gospodarskim świństwem, nie było innowacyjnych zmasowanych akcji melioracyjnych, czy siłowego kanalizowania i prostowania biegu rzek (nie dotyczy pojedynczych przypadków). Nie mieliśmy także do czynienia z tamującymi proces i ciąg tarłowy zbiornikami retencyjnymi , nie dotknęła naszego rejonu żadna z egipskich plag, ani też nie sygnalizowano o nagłym, masowym kanibalizmie wśród tego gatunku ryb. Nie należy także dawać wiary, że to wina kłusowników, wydr czy innego nieznanego szkodnika.
Z wielkim sentymentem wspominam lata 70-80 – te, gdy spinningowałem na wszystkich środkowo i zachodniopomorskimi rzekach. Poznałem każdą z nich i to prawie od źródeł do samych przyujściowych odcinków. Nigdy nie wracałem na tarczy. Największego potokowa złowiłem na niewielkiej Dębosznicy w miejscowości Sarbia. Miał 59 cm długości. W tamtych latach była to jedna z najbardziej atrakcyjnych pstrągowych rzeczek na Pomorzu. Uwielbiałem takie rzeczki, strumyki czy wręcz niewielkie ciurki, gdzie skupiała się drobnica.
W promieniach słońcu, na piaszczystym dnie, uwijały się stadka pstrągowego drobiazgu. A zawsze czujne, co najmniej pięćdziesiątaki, wystraszone naszym nagłym pojawieniem się, dostojnie odpływały pod brzegowe skarpy i liczne drzewne zwałki.
To był raj dla oczu i duszy każdego wędkarza.
Później to pomorskie, pstrągowe eldorado zaczęło zanikać, zaczęły się pierwsze wędkarskie powroty bez wymiarowej ryby. Na moich pstrągowych miejscówkach i na coraz większych odcinkach rzek, trudno było cokolwiek w rzece ujrzeć , nie mówiąc już o złowieniu. Coś się zaczęło załamywać. Początek ubiegłej dekady był tego dowodem. Pstrągów ubywało, spotkani nad wodą wędkarze na powitanie i zapytania o wyniki, coraz częściej w geście bezradności rozkładali ręce. Rzeki powoli zaczęły zamierać.
Od kilku lat, chcąc złowić wymiarowe pstrągi, naprawdę trzeba się natrudzić i zaliczyć rzekę kilka razy. Owszem, zdarzają się przypadki złowienia naprawdę dużych okazów, lecz są to tylko i wyłącznie przypadki.
Rzeki koszalińskiego okręgu PZW są corocznie zarybiane. Co prawda, z lat 2009-2010 nie przedstawiono tabelarycznie , które rzeki ,w jakiej ilości i z jakich środków zostały narybkiem pstrąga zarybione, podając jedynie ogólną ilość wpuszczonego narybku ( podobno to tajemnica handlowa – tak napisał jeden z koszalińskich internautów).
W latach 2005 – 2008 takie rzeki jak Parsęta, Radew, Rega, Grabowa, Wieprza, Mogielnica, Unieść, Dębosznica, Drawa, Gwda, Chotla - okręg zarybił narybkiem pstrąga potokowego w ilości 2 milionów sztuk...?, ale tych zarybień naprawdę nie widać. Do tego dochodzi dość znaczna populacja z naturalnego tarła.
Zarybiane rzeki , jak drzewiej bywało, powinny tętnić życiem a tak nie jest. Jak temu zaradzić? Co jest takiego stanu przyczyną? Czy jeszcze kiedykolwiek na nasze koszalińskie rzeki powróci urok dawnych pstrągowych lat?
Pozdrawiam – Jerzy Makara