garnela napisał:(...)twierdzę że od ludzi społecznie z potrzeby serca poświęcających swój czas dla naszych wód nie można nic wymagać, mozna ich tylko wspierać czynem lub choć dobrym słowem, bo ilość dobrej energi potrzebnej do działania w każdym z nas jest ograniczona.
Arturze,
Nie jeden raz pisałem, że roszczeniowe postawy wobec ludzi którym się nie płaci są niestosowne. Jeżeli ktoś poświęca swój czas nie może mieć pretensji do innych, że tego nie robią. Tak samo nieaktywni nie mogą roszczeniowo traktować czasu tych, którzy z własnej woli podejmują jakieś działania. To działa w obie strony.
Oczywiście można pewien minimalny wkład usankcjonować prawnie, co wyraziłem w swoim liście otwartym do ZG PZW i wszystkich okręgów - co tak naprawdę jest promocją wcześniejszej koncepcji Jerzego Kowalskiego.
Natomiast uważam, że wszelkie działania można poddawać racjonalnej krytyce. Przykładowo mi wolno poddawać krytyce sposób wykonania tarliska przez społeczników, podobnie jak wolno mi krytykować prace melioracyjne prowadzone przez zawodowców. W obu przypadkach mamy ingerencję w koryto rzeczne i ja mam prawo na temat tego wspólnego dobra zabrać głos. Nie jest więc tak, że jeżeli ktoś prowadzi jakieś prace w korycie rzeki społecznie to nie podlega jakiejkolwiek społecznej krytyce. Tym bardziej, że ilość dostępnych sposobów ingerencji w koryto rzeczne jest bardzo duża i jak się poczyta trochę literaturę, to widać że są różne szkoły odnośnie tarlisk i renaturyzacji rzek. Nie każda szkoła zakłada "symetrię" elementów koryta rzecznego.
Nie jest też tak, że legitymację do oceny pracy sadownika mogą mieć tylko sadownicy. Jako smakosz owoców, mogę przecież powiedzieć, że jabłka z sadu "A" są dla mnie smaczniejsze niż jabłka z sadu "B" - chociaż nigdy nie zajmowałem się sadownictwem.
Reasumując:
1) Aktywiści społeczni nie mogą roszczeniowo traktować potencjalnego czasu nieaktywnych (to nie jest zasób do ich dyspozycji).
2) Nieaktywni społecznie nie mogą stawiać bezczelnych wymagań pod adresem aktywnych typu: "Czemu to nie zostało wykonane w takim zakresie" albo "Skoro działacie, to czemu nie ma ryb?".
3) O ile zakres prac społecznych nie może być poddany krytyce, ponieważ zależy on od ilości dobrowolnie pościęconego czasu, o tyle sposób wykonania tych prac, może być poddawany krytyce.
4) Nie ma logicznego powodu, dla którego tylko kowale mogą wypowiadać się o pracy kowala.
Nie można krytykować ilości pościęconego czasu i zakresu prac społecznych, można krytykować wyłącznie ich sposób wykonania - tylko wtedy gdy istnieją racjonalne przesłanki by to czynić. Uwagi co do sposobu typu "Dlaczego was nie było tu tylko tam, kiedy kłusowali tu?" - takie pytanie jest bezczelnoscią samą w sobie.
P.S. Moja propozycja dla ZG PZW w sprawie minimalnego zakresu pracy społecznej na łowisku lub zapłacenia ekwiwalentu niewykonanej pracy, jest sposodowana między innymi tym, że mam już dosyć tych wzajemnych, niezdrowych emocjonalnie pretensji na linii aktywni - nieaktywni. Trzeba zapisać w Statucie PZW pewien wkład minimum i zastąpić wylewanie pomyj prostym zapisem prawnym. Koniec!
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek