Marianie,
Jak jesteś zły na kogoś po ostatniej waszej wymianie zdań na FF, to mu to powiedz
Ja pewnych rozwiązań nie popieram, które się chyba tylko Tobie wydaje że popieram.
Wadą Twoich "nie-burdeli" jest to, że mogą sobie przyjść wędkarze albo kłusownicy i ogołocić wodę do zera. Wolisz widocznie zaryzykować całkowitą eksterminację stad P&L niż zapłacić, bo jak zapłacisz, to zaraz będzie burdel... tak jakby na ogólnodostępnych łowiskach ludzie nie łowili lipieni w maju i pstrągów we wrześniu. Po prostu o tym nie piszą. A rybami z OS-a się chwalą, bo myślą, że dołączają w ten sposób do ekskluzywnego klubu, dlatego masz takie powierzchowne wrażenie.
Jeśli OS Sanu to Twoim zdaniem burdel, to Twoja rzeczka też jest burdelem, tylko że tanim. Głupia nazwa i tyle.
czasami napisał:W kwestii troci i łososi to akurat, jak nie masz szczęścia, to możesz sobie zrobić przez trzy lata 3 wyjazdy do Skandynawii, na najlepsze łowiska i złowić wielkie jajo. Rozważania ekonomiczne nie mają tutaj najmniejszego sensu, znam ludzi, którzy również na Alasce nie zwojowali za wiele. (...)
Aaaaaa... to Ty cichy trociarzu. Sprawdziłem maila i wszystko jasne
Jeśli uznamy, że szkoda nam dzielić się tymi rybami z kłusownikami, to wtedy rozważania ekonomiczne mają sens. Większe zagęszczenie nieskłusowanych ryb siłą rzeczy zwiększa szansę na to, że prędzej znajdzie się ta jedna głupia która weźmie. Ta realna ochrona to koszty pracy strażników, a więc wyższe ceny opłat za wędkowanie. A to już ekonomia.
Wszyscy zwykli mówić "Eeee, byłem kontrolowany 10 lat temu" a z drugiej strony nikt nie chce się zgodzić na podwyżki w celu zatrudnienia strażników. Fajnie by było jakby taką Inę kontrolowali strażnicy zatrudnieni przez okręg. Czas najwyższy. Ale jeśli w Waszym gronie powtarzacie sobie takie bajki, że rozważania ekonomiczne nie mają sensu, to dalej będzie dupa marzła na tarlisku troci, jak co roku zresztą. Po co goście mają płacić za łowienie więcej? Jeszcze nie daj Boże by się okazało, że przełożyłoby się to na znakomite wyniki wędkarskie i przyciągnęłoby to więcej zamożnych ludzi do wędkarstwa. To faktycznie straszna perspektywa
To, że ktoś nie trafił w moment na Alasce to żaden argument. Zawsze można mieć pecha. Jednak gdyby porównać wyniki autochtona z Alaski i autochtona z Białogardu, to wybacz... ale są pewne granice. Co innego studium przypadku (o którym mówisz i o którym mówił Marian), a co innego większe dane. Ja wiem, że koledzy którzy utopili kasę na pustym wyjeździe z wypiekami na twarzy mogli o tym opowiadać. Ale to są tylko jakieś tam określone przypadki. Liczą się wyniki w całym sezonie i wtedy można poznać która rzeka jak jest zadbana, a nie na podstawie jakiegoś pustego strzału kolegi. Może się mylę, ale jeśli uważasz, że studium przypadku może przewyższać dane z całego sezonu, to napisz o tym wprost. A później porównamy dane z łowisk gdzie prowadzona jest dokumentacja połowów i zobaczymy jak cieniutka jest Alaska i Skandynawia.
Metodyka myślenia jest odwrotna. Jeśli coś charakteryzuje się dużą losowością, a jako łowca jelczyków po wywiadach z szurniętymi trociarzami wnioskuję, że jest to bardziej loteryjne niż łowienie pstrągów - to próbę potrzebną do wyciągania wniosków się zwiększa a nie zmniejsza. A Ty wraz z Marianem bazując na większym rozrzucie w połowach troci, idziecie w stronę zawężenia próby do pojedynczego przypadku. Takie myślenie mi się zwyczajnie nie mieści w głowie
Naszych kolegów nie stać na puste, pełne frustracji strzały skandynawskie (znów nas Polaków oszukał świat), więc zróbmy sobie Morrum nad Parsętą, niekoniecznie społeczną pracą swoich członków. Członki niech płacą do chuja wafla.