Janek, ja tylko piszę o tym, że przy zwiększeniu sobie składek w macierzystych okręgach i zatrudnieniu strażników etatowych, prawdopodobnie mielibyśmy mniej kilometrów do pokonania. A nie to, że Twoje wędkarstwo jest głupie. Poddaję Tobie i innym kolegom taką oto refleksję - zapłacić więcej na ochronę i zagospodarowanie wód, starać się wymusić na Zarządach Okręgów PZW podniesienie opłat za wody górskie i zatrudnianie strażników. Więcej zapłacić w kole PZW, mniej na stacji benzynowej. I to jest cel mojego przesłania.
Póki co mi się nie chce chodzić rok czasu za 70 cm trocią, 50 cm pstrągiem czy 40 cm lipieniem. Wolę usiąść na kamieniu w rzece z muchówką AFTMA #0 łowiąc jelce i poczekać na czasy, kiedy to więcej osób zapragnie mieć swój zadbany ogród, swoje zadbane łowisko. Wynika to z faktu, że ja sam nie jestem w stanie zatrudnić strażnika. Razem byłoby nas na to stać, ale na razie wolimy gadać, że nikt nie kontroluje... z czego? Z tych składek? Z tych składek możemy sobie zrobić operat na styk i zapłacić za papier do drukarki w biurze okręgu, nic poza tym.
A te pieniądze które "oszczędzamy" domagając się porozumień międzyokręgowych, niskich opłat za wędkowanie... te pieniądze i tak wydamy na podróżowanie. Takie to są te nasze "oszczędności". Chytry dwa razy traci. Kłócimy się o podwyżkę 5 zł w kołach PZW, a później lekką ręką wydajemy kasę szukając ryb za 1000, 2000, 5000 zł - tylko robimy to miksując wydatki rodzinne i swoje wędkarskie, i wydaje nam się, że jesteśmy zajebiście do przodu gdy płacimy 150 - 200 zł za możliwość łowienia w kilku okręgach. I później łowimy w wielu okręgach, a każdy jeden z tych okręgów jest zaniedbany i bez ochrony. To jest dla mnie głupie.