Wszystkim kolegom pytającym o moje intencję odpowiadam. Tak to jest PROWOKACJA. Jeśli ktoś się przestraszył proponuję, żeby nie czytał dalej bo będzie jeszcze gorzej!
Ludziska czego wy się boicie? Dyskusji?
A teraz poważnie. Pozwoliłem sobie na wypowiedź w tym wątku ponieważ zostałem „wywołany do tablicy” (patrz post kol. remi 2 strony wcześniej). Mam nadzieję sprowokować, o ile tylko mi się uda kulturalną, dyskusję mającą na celu wymianę poglądów z Waszym środowiskiem. Powodem jest fakt, iż obecna sytuacja przypomina stan na froncie pod Verdun. Wy mówicie o nas „wrogowie”, „cwaniaki”, … My o Was nie lepiej
To prowadzi do nikąd. Co ciekawe obie grupy określają się jako „proekologiczne”. I znowu każdy ma „swoją prawdę”. Interesuje mnie dlaczego pewna część wędkarzy postrzega moje środowisko jako wrogie, będące zagrożeniem dla przyrody, itd.
Nawet jeśli dyskusja ta do niczego nie doprowadzi to mnie przynajmniej pozwoli zrozumieć jaka część naszych działań stanowi dla Was problem.
A być może po zdefiniowaniu pól konfliktu uda się także wskazać obszary kompromisu. O ile tylko przestaniemy uparcie twierdzić, że rozmawiać się nie da (stojąc przy tym do siebie plecami). Być może problem nie tkwi w mew jako takich a tylko w jakichś ich aspektach, np. piętrzenia, przepławki, naruszanie przepływów minimalnych,...
Szkoda tylko, że trzeba tak oczywiste rzeczy pisać otwartym tekstem i tłumaczyć się z chęci wymiany poglądów – vide „Dowodem na 'nieczystą grę' może być chociażby kultura Pana wypowiedzi i niepospolity język”.
A co do zbieżności argumentów. Jeden już widzę. Spotkajmy się na obiektach mew (pisałem to już wyżej). Z racji swojej działalności bywam kilka razy w miesiącu na elektrowniach w całej Polsce. Wprawdzie mieszkam w centralnej Polsce, więc wycieczki w np. Zachodniopomorskie planuję z pewnym (kilkutygodniowym) wyprzedzeniem, ale to chyba nie będzie problem. Najbliższe wizyty na mew planuję po 21.07 (okolice Legnicy i ew. Bory Tucholskie).W sierpniu będą to za pewne Bieszczady i w drugiej połowie Lubelszczyzna. Ale wolałbym aby wybór obiektu padł z „Waszej” strony. Podajcie miejscowość mew a ja postaram się uzgodnić spotkanie z jej właścicielem. Zaproszenie jest oczywiście otwarte, wszyscy chętni mile widziani. A tak przy okazji mogę spytać który to elektrowniarz jest taki przyzwoity (wystarczy nazwa mew, może być na priv'a). Obiecuję nie zrobić mu krzywdy
Bardziej interesują mnie rozwiązania, które budzą aprobatę. Może warto je włączyć do naszych „dobrych praktyk”?
Bardzo dziękuję za rzeczowe odpowiedzi.
Zet i Pstruch wskazali na opracowania dr. Żurka (ciekawe liczyłem raczej na A.Bojarski i inni) – do których chciałbym odnieść się na końcu.
Artur (garnela) pisze zgodnie z prawdą o bardzo daleko idącym przekształceniu doliny Słupi. Zapewne gdyby te budowle były wznoszone obecnie zastosowano by inne rozwiązania, pozwalające na zachowanie ciągłości rzeki. Z tego co pamiętam ze zdjęć lotniczych jest tam dość terenu do budowy odpowiednich urządzeń. Całkowicie podzielam pogląd, że zwłaszcza tak wysokie piętrzenia, nie mówiąc o rurociągach, wymagają specjalnych rozwiązań (tzw. kompensujących).
W swoim poście nie twierdziłem, że obszary te nie zostały zmienione. Mało tego. Podałem ten przykład właśnie jako obszaru głęboko zmienionego przez elektrownie wodne. Tak głęboko, że obecnie jest on chroniony …
Proszę skorygować moją wiedzę nt. stanu środowiska w dolinie Słupi, ale zdaje się, że pomimo elektrowni (i to pozbawionych przepławek, choć to akurat jest złe) środowisko ma się nieźle. Dlaczegóż w takim razie miałbym nie powoływać się na ten przykład?
Tomek (mondavi) - pisze, że w 100% elektrowni, które widział w ostatnich 2 miesiącach naruszony był przepływ minimalny. Napisz na podstawie czego tak oceniłeś? Woda w ogóle nie płynęła poza elektrownią? Przepływ był niższy niż w pozwoleniu?
Piszesz że 40% nie miało przepławek. Czyli 60% miało? To chyba i tak powyżej średniej, choć nie mamy (jeszcze) takich danych. Jeszcze raz – wszystkie mew powinny mieć i z pewnością będą mieć przepławki. Ich właściciele nie są przeciwni (w ogromnej większości). Sęk w tym, że budowa przepławki to spory wydatek. Niejednokrotnie przekraczający możliwości finansowe mew. Dlatego najczęściej budowane są „przy okazji” modernizacji mew. Wcześniej nie zostały wybudowane, bo nikt ich nie wymagał (np. 50, czy 100 lat temu).
Czy próbowałeś porozmawiać z właścicielami tych obiektów? Całkowicie popieram głosy, że wszelkie naruszenia przepływów minimalnych należy zgłaszać. A jeśli dodatkowo prześlecie taką dokumentację do nas (TRMEW,
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., lub
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. ) my także mamy możliwości oddziaływania na właścicieli mew łamiących prawo (połowa z mew to nasi Członkowie, reszta jest „zaprzyjaźniona”). Na pewno nie zostaną bez odpowiedzi. Musimy tylko wiedzieć gdzie i kiedy zdarzenie miało miejsce.
Dzięki za fotki. O ile dobrze rozumiem, to 1 z nich przedstawia tzw. górne stanowisko, czyli powyżej elektrowni i zdaje się została wykonana przy dość (żeby nie powiedzieć skrajnie) niskim poziomie wody, za co mew nie ponosi żadnej odpowiedzialności (bo jest poniżej). Jeśli poniżej zdjęcia nie znajdowała się przepławka to jest to sytuacja prawdopodobnie nieprawidłowa. Ale potrzebował bym więcej danych.
Drugie zdjęcie, też niewątpliwie przedstawia sytuację nieprawidłową, choć (absolutnie nie podważając prawdziwości Twojego opisu) przyczyna jest raczej inna. Żadna z mew w Polsce nie pracuje w tzw. szczycie (energetycznym). Do ubiegłego roku było to zwyczajnie niemożliwe ze względów prawnych. W tym roku znam osobiście wszystkich właścicieli mew którzy sprzedają poza macierzysty ZE i wiem, że ich taryfy nie są uzależnione godzinowo. Tak więc z pewnością woda nie była odcięta ze względu na „wieczorną produkcję”. Ale fakt, iż widać jej niedobór jest bezsporny i także tu warto by to było wyjaśnić.
Ja na tym zdjęciu dostrzegłem jednak także coś innego. Ani śladu erozji o której pisze dr Żurek (także forumowicze) Może jesteśmy już za daleko od mew? Ale także las na brzegach ma się chyba (o ile można to ocenić z takiego zdjęcia) całkiem nieźle (patrz pkt.8 argumentacji „listu otwartego”).
Artur Furdyna pisze (w pewnym skrócie), że mew „MEW praktycznie likwiduje naturalne stada”. Otóż (a pisząc to po raz kolejny się powtarzam) jedynie kilka procent mew powstało przy nowych piętrzeniach. Zdecydowana większość uruchamiana jest przy piętrzeniach już istniejących. Niejednokrotnie od dziesiątków lat. Gdzie więc dowód, że to mew są winne wyniszczeniu ryb? Może to piętrzenia są problemem a nie mewki? Mało tego. Proszę mi wskazać piętrzenie bez mew na którym jest przepławka. W Polsce jest przeszło 18 tys. piętrzeń (głównie melioracyjnych) i tylko 650 mew. Przy części z tych elektrowni wybudowano przepławki. Na pozostałych piętrzeniach nie.
Tu jest także odpowiedź dla Tomka (mondavi) i kol. mart123 Otóż zarówno w pierwszym przypadku jak i w drugim z postu Tomka łatwo wskazać wspólny decydujący czynnik – postęp techniczny i rozwój społeczny, ale wydaje mi się bezcelowe marnowanie tego miejsca na wyjaśnianie zmian społecznych zapoczątkowanych przez rewolucję przemysłową. Celna natomiast jest konkluzja. Brak jest racjonalnego wyjaśnienia jednoczesnego spadku pogłowia ryb i ilości elektrowni (na chyba że „czerwoni”, ale polityki proponuję w to nie mieszać). Skoro więc nie mew są winne wyginięciu ryb to czemu uparcie twierdzicie inaczej?
Piętrzeń też raczej nie przybywa. Owszem budowane są nowe ale jednocześnie rozbierane, bądź niszczone przez wodę są inne. Saldo w stosunku do lat '50-tych czy przedwojennych jest raczej ujemne (piętrzeń ubywa).
A teraz odnośnie listu – odpowiedzi dr Kosińskiego. Zgadzam się w 100% że poziom emocji z jakimi wypowiada się autor jest zdecydowanie za wysoki. Niestety rozumiem uczucia dr. Kosińskiego. Te same emocje kierowały mną gdy pisałem o skierowaniu sprawy „Moratorium...” na drogę sądową
Cóż my naprawdę poczuliśmy się DOTKNIĘCI do żywego. I nie chodzi to o jakieś partykularne interesy. Ja osobiście czuję się nim obrażony.
Ten „dokument” jest w większej swojej części zwyczajnie nieprawdziwy a w pozostałej stanowi manipulację. Mam jedynie nadzieję, że intencje jego autora były zgodnie z deklaracjami szczere.
List dr. Kosińskiego nie jest stanowiskiem środowiska elektrowniarzy zrzeszonych w TRMEW, ale co do meritum jest z nim całkowicie zbieżny. Nasze stanowisko zamierzamy sformułować w sposób bardziej merytoryczny niż osobisty. Z tego też powodu odpowiedź zamieścimy gdy nieco opadną (także moje) emocje.