venom napisał:(...) tak więc zrezygnuj z PZW bo to stowarzyszenie które statutowo opiera się na pracy społecznej swoich członków. (...)
Marian,
Twoja nieustanna pogarda do finansowego ekwiwalentu niewykonanej pracy społecznej jest dlatego głupia, że marnuje możliwości finansowania działań właśnie tych nielicznych, którym zależy i którzy coś robią, przez tych licznych, którzy nic nie robią, a powinni z tego tytułu płacić więcej.
Urażeni i dotknięci ludzie (jak zwykle Polacy, którzy się obrażają o jakąkolwiek krytykę), walcząc ze mną na forach sami strzelają sobie w stopę, bo to jest tak, jakby sami chcieli pozostawić swoich ludzi bez mechanizmów finansowych, od nic nie robiących wędkarzy do tych robiących.
Zacytuję Ci pewien akt prawny (na pewno znasz), który dotyczy wszystkich stowarzyszeń, nie tylko PZW do którego Ty i ja należymy:
Art. 2. (...) 3. Stowarzyszenie opiera swoją działalność na pracy społecznej członków; do prowadzenia swych spraw może zatrudniać pracowników.
Jak widzisz, ustawodawca był na tyle rozsądny i elastyczny, że zostawił taką możliwość podziału pracy nie tylko dla PZW, ale dla wszystkich legalnych stowarzyszeń. Tak wiec następnym razem powołuj się na przepisy w sposób kompletny, a nie wyrywkowy.
Nie cytuję tego przepisu dla Ciebie, bo Ty dobrze wiedziałeś o tym zapisie. Cytuję go dla innych, żeby ich Twoje wyrywkowe traktowanie przepisów nie wprowadziło w błąd.
Żaden wędkarz, który opowiada się za przejrzystym i sprawiedliwym sposobem finansowania ochrony ryb, nie jest gorszy tylko dlatego, że mu się bardziej podoba druga część cytowanego zapisu. W istocie najbardziej optymalne dla stowarzyszenia jest korzystanie z obu możliwości jednocześnie, a zasada ekwiwalentu którą w PZW powinniśmy (RAZEM MARCIN, RAZEM, nie w pojedynkę) solidarnie wprowadzić, raz na zawsze rozwiązałaby problem wzajemnych pretensji i oskarżeń.
Pracujesz w łowisku - składka na ochronę i zagospodarowanie wód - normalna.
Nie pracujesz w łowisku - składka na ochronę i zagospodarowanie wód - podwyższona.
Nadwyżka poszłaby na zatrudnienie etatowych strażników SSR. Nikt do nikogo by nie miał pretensji, bo każdy by wiedział, że to i tak tylko namiastka sprawiedliwości. I wtedy pojawiłbym się na tarlisku, bo wiedziałbym, że mój wysiłek nie pójdzie na marne i rano, kiedy byłbym w pracy, nikt nie wyczyściłby rzeki z ryb. A teraz szkoda mi energii, bo wystarczy jedno oczko w pilnowaniu i kłusole czyszczą strumień. Zwłaszcza nad ranem, kiedy są największe niedobory społeczników....
Czy Was to nie boli ???
Cała ta internetowa walka społeczników z miłośnikami "burdeli" jest bez sensu. Siła tkwi w jedności w różnorodności. Całe dorzecza nie muszą być wg wizji jednego wodza, mogą być i łowiska typu OS i łowiska powiedzmy bardziej spokojne i dyskretne. Ani komercja ani łowiska chronione społecznie nie powinny zawłaszczać dla siebie całej przestrzeni zlewni naszych rzek.
Powtórzę, że siłą jest jedność w różnorodności. Niejeden "burdel" może zarabiać na ochronę dzikszych części dorzecza, mateczników itd. Niejeden tajny odcinek może dostarczać dobrego materiału zarybieniowego dla "burdelu". Skoro mamy bogatych i zabieganych członków PZW oraz mniej zamożnych z większą ilością czasu, model powinien być właśnie połączeniem obu podejść - bo wtedy wykorzysta potencjał czasowy i ekonomiczny większej liczby wędkarzy.
Model jednolity jest zły. Nie ma takiej siły nabywczej w polskim społeczeństwie, żeby jak chcą jedni utopiści, wszędzie były OS-y. Nie ma takich zasobów czasowych w społeczeństwie, żeby jak chcą drudzy utopiści, wszystkie wody były zadbane przez społeczników. Są zasoby i takie i takie, a organizację łowisk należy dopasować do tych proporcji w społeczeństwie.
OS-y mogą być wspaniałymi "poletkami zaporowymi", zabezpieczającymi przed penetracją dzikszych partii dorzeczy. Tajne odcinki mogą być zaś wspaniałymi bankami genów. Zatem najlepszy z logicznego punktu widzenia jest model mozaikowy, taki jak np. w okręgu Krosno.
Edit: Marcin, coś Ci powiem: Pomidor