Kolego Ziuta Zachodniopomorskie Towarzystwa, zaangażowane w ochronę ekosystemów wodnych na ternie Szczecińskiego czy Koszalińskiego Okręgu PZW (ale i w całej Polsce) mają doskonały przegląd planów ZZMiUW i prac związanych z ingerencją w koryta naszych rzek. Dotyczy to również budowy nowych i działalności starych MEW. Np. obecnie przy głównym udziale Grzesia Drążkowiaka i Wojtka Koźmińskiego (członków TMRR)blokowane są plany budowy elektrowni wodnej na Mostowej w Bielikowie.
Tam gdzie istnieją Towarzystwa, rzeki pstrągowe mają w tym aspekcie wystarczającą ochronę i śmiem twierdzić żaden prywatny dzierżawca czy inny użytkownik na tę chwilę takiej im nie zapewni. Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że w Okręgu Szczecińskim żadna melioracja czy plany budowy MEW-ek nie powstaną bez naszej wiedzy a jak zajdzie potrzeba i zdecydowanego im oporu. Nie mamy wielkich pieniędzy i jak każdy kto rzeczywiście pracuje, nadmiaru czasu, a i rodzina nas potrzebuje, ale mamy wzajemne wsparcie i szczere chęci. I jeszcze coś bardzo ważnego; rozróżniamy wrogów. Sprawę odcinka Moracz-Świętoszewko znamy i trzymamy rękę na pulsie. Pod koniec zeszłego roku ZZMiUW w Szczecinie zlecił wykonanie dokumentacji projektowo-kosztorysowej dla zadania rzeka Wołczenica i na razie cisza. Z dotychczasowych rozmów wynika, że w rzeczywistości prace jeśli będą ograniczą się do umocnienia szczególnie rozmytych zakoli. Na pewno będziemy torpedować rzeczy nie do przyjęcia.
Nie zdradzę wielkiej tajemnicy jak powiem, że TPRIiG planuje, na zbliżającym się walnym zebraniu przegłosować przyłączenie Wołczenicy do naszych statutowych rzek. Da nam to dużo większe możliwości jej obrony.
PS. Dziwi mnie tylko rażący wydźwięk powyższego postu - typu „nie licz na dobry połów”?!?
Nas nie dziwią ale rażą realia, dlatego nieprzypadkowo staramy się coś robić w sprawie Zachodniopomorskich rzek. Wolałbyś, żebym kłamał siejąc fałszywą perspektywę rybnej wody, licząc na to , że jakiś naiwniak przyjedzie wyda kasę i zakocha się w studni ( do tego nie oszukujmy się, Wołczenica poza paroma ładnymi kawałkami nie jest najpiękniejsza), aaa i zapomniałem dodać,jeszcze coś dla niej zacznie robić pomimo, że pod nosem ma może rybniejsze łowiska. Ja nie mam wizji naprawiania świata kłamstwem, swoim lenistwem czy cudzym kosztem. Chyba nie lubisz jak ktoś robi z Ciebie idiotę. Jakiś "ściemniacz" Cię zaprosi i licząc na cud w rzeczywistości tylko zniechęci. W takim przypadku najlepiej działa własny przykład bo nawet jak nikogo nie zmobilizujesz to chociaż sam coś zrobisz i ślad pozostanie. A za parę lat kto wie jak rzeka odżyje to po uczciwym bez oczekiwania czegokolwiek w zamian zaproszeniu na taką wodę, być może ktoś się w niej zakocha i dołączy. Oczywiście to co mówię dotyczy ludzi z zewnątrz. Autochtoni czyli koledzy mieszkający w promieniu kilkudziesięciu kilometrów i którzy naprawdę chcą coś zrobić wiedzą gdzie trafić i odnajdują się sami, lub odnaleźli bez problemu sprzymierzeńców.
Szkopuł tkwi raczej w tym aby nie trafiały się osoby, które cokolwiek zaczną nigdy nic nie kończą a pretensje, że za mało się dzieję lub coś zmierza w innym, niż uważnym przez nich kierunku mają do całego świata. Zresztą pisząc prawdę o obecnym stanie rzeki istnieje większa szansa, że trafią się tacy którym będzie się chciało jej pomóc ponieważ przyjeżdżają nie w pogoni za rybą, tylko dla widoków, dla poznania nowej wody nowych kolegów. Szczere przyjaźnie w takim przypadku też dużo znaczą.
Wracając do Wołczenicy, ta rzeka naprawdę dogorywała a resztki pstrągów pochodzą z naturalnego tarła i znikomych prywatnych zarybień. Łobeskiemu Towarzystwu Wędkarskiemu rzeka została zabrana ponieważ nie wywiązywało się ono z operatu rybackiego, a najważniejszym jego warunkiem są zarybianie.W tym przypadku ich po prostu nie było. Każdy wie, że koszty jego są największe bo dzierżawa wody to nędzne grosze. Tak naprawdę Tej rzece potrzeba trzech czterech lat spokoju by odbudowało się stado podstawowe. Być może za ten czas zaproszenie będzie bardziej zachęcające i optymistyczne a przyczynkiem i jego poparciem nie będą między innymi zaobserwowane dwie zbiórki tak prawdę mówiąc, niewiadomo jakich pstrągów na przestrzeni pięciuset metrów to "śmiech na sali". Jeszcze nie tak dawno jak roił się chrust nie mówiąc już o jętce, na przestrzeni
tylko paru metrów zbierały nie dwa a kilka przyzwoitych pstrągów. Rzeka żyła „pełnym korytem”
I życzę jej tego i nam wszystkim na przyszłość.
Pozostawiam do oceny kolegów czy wypowiadam się jak szalbierz posługujący sztuczną retoryką i ukazujący problemy we „ właściwym świetle” czy jak parezjasta zgodnie z prawdą.