//****************************************************************************************
Start offtopic
Tommy - przestań nas katować takimi dołującymi refleksjami, że karta musi się zwrócić. Nie chodzi o to by wypuszczać wszystkie ryby, ale by nie zachwiać równowagi populacji ryb w łowisku. Jeżeli pogłowie spada, trzeba się powściągać od zabierania i tyle, bo inaczej sam sobie przepiłujesz gałąź na której siedzisz. Jeżeli ryb przybywa, można coś uszczknąć i zrobić wspaniałą potrawę. Tak jak w obwodzie łowieckim. Skrajne nokill jest tylko odpowiedzią na skrajne mięsiarstwo.
Gdzieś pomiędzy pazernym mięsiarzem, a nokillowym fundamentalistą jest normalny wędkarz, łowca z umiarem, który większość ryb wypuszcza, a zabiera sporadycznie ryby wtedy, gdy pozwala na to ekosystem. Pisałem o tym sto razy, że produktywność tego ekosystemu powinien znać ichtiolog łowiska, na którym powinna spoczywać odpowiedzialność za określenie rocznego limitu ryb do zabrania z poszczególnych gatunków.
Ale że kartama się zwrócić? To tak jakbyś pojechał na wycieczkę w Tatry i wystawił Dyrekcji Parku rachunek za przetarte buty. Przestań proszę. Za mięso płacisz w rybnym - ile zapłacisz, tyle dostaniesz kilogramów ryb. Zależność liniowa i nikt Cię raczej nie oszuka. Idź do rybnego i nie rób siary w każdym wątku. Początkowo zaatakowałem DanielaXR i Wojtka Wiśnię aby Cię obronić, bo lubię takich oryginałów, a wiem, że Wojtkowi i Danielowi krzywda się nie stanie. Jednak zaczynam żałować. Twoja oryginalność bowiem zaczęła wykraczać poza wymiar wędkarstwa. Jesteś już w krainie mrożonek i filetów, a to znak, że warto poszukać również forum kulinarnego. Użyj np. google - dobra wyszukiwarka, polecam.
End offtipic
//****************************************************************************************
Adam Łuczak napisał:I tu zaświeciła mi się żarówka, że może by tak jednak przemyśleć jakąś szybką podręczną powiedzmy matkę (lub inny patent) na którą tą rybę (którą chce wypuścić) możnaby położyć, coby potem nie trza było jej 5 minut czyścić z piachu czy co tam. Tu Krzysiek należy Ci się duży plus, że wskrzesiłeś we mnie tą wolę usprawnienia i tą ideę.
Adamie,
Mnie zainspirowali karpiarze:) Ich najmniejsze worki do ważenia nadają się do ryb szlachetnych. Nie trzeba w takim worku zaraz ważyć, bo tutaj wystarczy zważyć rybę z podbierakiem muchowym łącznie i odjąć później jego masę. Gdy waga elektroniczna o małych wymiarach czeka w kamizelce w kieszonce na rzep, to jest to kwestia kilku sekund uniesienia ryby w podbieraku na wadze. A są wagi, które potrafią zapamiętać kilka pomiarów, więc nie trzeba nawet wzroku tężyć gdy jest już szarówka.
Do wszystkich:
Zapraszam do nieformalnego klubu przyjaciół małej wagi elektronicznej i mokrej maty pod ręką oraz dużego podbieraka muchowego. Mierzenie ryb nie podniesie naszego poziomu C&R, natomiast mata... oj, tutaj już poprzez tą matę otrzymamy do mózgu informację do świadomości, że oto mamy rybiego pacjenta, którego trzeba wyhaczyć bez turlania po ziemi czy ściskania w rękach. Oczywiście na muchę tego problemu prawie nie ma, co to jest jeden hak wyjąć. Ale na spinning... oj, zdarzają się operacje naprawdę konkretne. A im większa ryba tym więcej pary w mięśniach, więcej panierki z piasku, mocniejszy uchwyt wędkarza.
Po co ja tyle się produkuje. Chciałem tylko powiedzieć, że spokojnie można połączyć ważenie i wypuszczanie ryb. To nie jest problem. A jak ktoś będzie się upierał, że jest to kłopot, w sezonie postaram się nagrać filmik instruktażowy. Scenariusz mam klatka po klatce w swojej głowie. Jestem teoretykiem i kocham teorie, bo to są modele wyobraźni oszczędzające nakładu na działaniach praktycznych.
Kochani, ja pragnę wiedzieć ile ważą moje i wasze ryby. Długość to jest zjawisko drugiej kategorii.
Przecież bardziej okazałym trofeum jest gruby jak beka 80 cm srebrniak z lipca, niż chudy jak skarpeta 95 cm kelt ze stycznia. Kryterium masy wskazuje na sreberko, kryterium długości wskazuje na kelta. Osądźcie sami...
Pozdrawiam serdecznie
Krzysiek