Dragon sprzęt wędkarski

Dragon sprzęt wędkarski

Witamy na forum wędkarskim FORS, Gość
Login: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT: Z pamiętnika muszkarza...

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/15 09:16 #66751

  • PiterS
  • PiterS Avatar
  • Online
  • Administrator
  • Właściciel fors.com.pl od 14.08.2003
  • Posty: 3378
  • Podziękowań: 2554
Rybki jeszcze były więc i wspomnienia miłe.
Fotki z roku 1991

Dobrzyca powyżej Czapli tzw "piekiełko". Aby złowić miarowego pstrąga w "piekiełku" musiałem wcześniej złowić wymiarka przed tym odcinkiem.





47cm z Gwdy poniżej Płytnicy.



Lata 1994-1995 - Dobrzyca













Wszędzie dobrze, ale najlepiej nad rzeką.
Prawdziwy pstrągarz cieszy się trzy razy: gdy jest nad wodą, gdy złowi pstrąga i gdy go wypuści.
Ostatnio zmieniany: 2011/04/15 09:24 przez PiterS.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/15 09:45 #66756

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
To drzewko na którym siedzisz nad wodą do złudzenia przypomina mi drzewo leżące powyżej Dobrzycy Leśnej, czyli betonowego mostku pomiędzy Tarnowem, a Wiesiółką.
Ostatnio zmieniany: 2011/04/15 09:46 przez thymalus.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/15 09:48 #66757

  • PiterS
  • PiterS Avatar
  • Online
  • Administrator
  • Właściciel fors.com.pl od 14.08.2003
  • Posty: 3378
  • Podziękowań: 2554
thymalus napisał:
To drzewko na którym siedzisz nad wodą do złudzenia przypomina mi drzewo leżące powyżej Dobrzycy Leśnej, czyli betonowego mostku pomiędzy Tarnowem, a Wiesiółką.
Tak B)
Wszędzie dobrze, ale najlepiej nad rzeką.
Prawdziwy pstrągarz cieszy się trzy razy: gdy jest nad wodą, gdy złowi pstrąga i gdy go wypuści.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/15 09:53 #66758

  • prezes
  • prezes Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 1248
  • Podziękowań: 243
Nie wiem czy istnieje do dzisiaj ( ostatni raz byłem w tamtych okolicach na Muchowych Mistrzostwach Polski ) taka dziwna " kładka".
Poniżej ujścia Płytnicy był taki stary "most" kolejowy.Most to szumna nazwa: tory , resztki podkładów i zdezelowane barierki, a wszystko bardzo wysoko nad rzeką.
Odważyłem się raz tylko korzystając z tej przeprawy przejść na drugą stronę rzeki.Grozę i strach pamiętam do dzisiaj.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/15 10:03 #66759

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
prezes napisał:
Nie wiem czy istnieje do dzisiaj ( ostatni raz byłem w tamtych okolicach na Muchowych Mistrzostwach Polski ) taka dziwna " kładka".
Poniżej ujścia Płytnicy był taki stary "most" kolejowy.Most to szumna nazwa: tory , resztki podkładów i zdezelowane barierki, a wszystko bardzo wysoko nad rzeką.
Odważyłem się raz tylko korzystając z tej przeprawy przejść na drugą stronę rzeki.Grozę i strach pamiętam do dzisiaj.

Istnieją filary mostu. Most rozebrali złomiarze. Cięli go palnikami. Część metalowej konstrukcji wpadła do rzeki i leży w Gwdzie od strony płytnickiej. Na pewno już tamtędy nie przejdzie się na drugą stronę. Ale w spodniobutach spokojnie przejdzie się n drugą stronę na wysokości ujścia Płytnicy. To jedno z moich ulubionych miejsc na Gwdzie. Piękne ryby stojące jakby pod daszkiem na styku mętniejszej wody Gwdy (choć ostatnimi czasy niemożliwie się oczyściła) i czystej wody Płytnicy. Tam uczyłem się łowić na mokrą muchę.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/15 10:15 #66760

  • prezes
  • prezes Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 1248
  • Podziękowań: 243
Rafał !
Właśnie tą miejscówkę wylosowałem na MP i radość moja była ogromna , ale niestety tuż przed zawodami puszczono wysoką wodę.O przejściu na drugą stronę nie było mowy,mało, nie było jak wejść do wody.Wyzerowałem oczywiście starając się łowić z brzegu.
Ps.
Miesiąc przed zawodami byliśmy z Krawcem i Oparowskim potrenować.Byłem zauroczony Gwdą ( byłem początkującym muszkarzem )czysta , przezroczysta woda zrobiła na mnie ogromne wrażenie.Z lipieniami nie było kłopotów np. poniżej wyżej opisywanej przeprawy.
Byliśmy i w Lędyczu - też lipienie nie chowały się przed nami.Byliśmy zbudowani przed MP.
O tym co działo się na mistrzostwach pewnie wiesz.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/15 10:21 #66761

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
prezes napisał:
O tym co działo się na mistrzostwach pewnie wiesz.

Oczywiście, że wiem, bo jeździłem z Władkiem i Markiem Szymańskim. Nie wiem czy pamiętasz, ale Krawcowi pomagałem dobierać muchy. Łowił akurat na znanym mi doskonale miejscu, na którym łowiłem brzany. I o ile pamięć mnie nie myli jedynego potoka, niezłego całkiem bo koło 50 złowił na mojego streamera.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/16 09:05 #66813

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Ktoś czytając te wspomnienia może się zastanowić o kosztach tych częstych wyjazdów. Skąd pieniądze? Jako uczniowie i studenci mieliśmy zniżki na pociągi. Transport kosztował grosze. Jeśli jechało się samochodem, zrzuta na paliwo również nie była jakimś koszmarnym wydatkiem. Pieniądze się zarabiało oczywiście. Ja na giełdzie komputerowej, (wówczas tryumf święciły takie maszyny jak spectrum, commodore czy atari, które pamięci miały tyle, co obecny najprostszy zegarek) Koledzy robili woblery. Na giełdzie na Skrze w kąciku gdzie handlowano sprzętem rozkładali rynienki z wodą i puszczali w nich woblerki, aby pokazać jak przynęta się zachowuje. Zarabiało się troszkę na handlu sprzętem, ale temu poświęcę kolejny wątek. Pokój również nie był jakimś potwornym wydatkiem. W schronisku była zniżka dla członków PZW, zniżka dla młodzieży uczącej. W efekcie miesięczny pobyt kosztował w porównaniu do ówczesnych zarobków na dzisiejsze realia na pewno mniej niż 100 zł. W okresie wakacyjnym nie było zresztą możliwości znalezieni pokoju. Ja swoją "dziesiątkę" (pierwszy pokój po prawej od wejścia z parkingu) miałem wynajętą praktycznie cały rok. Daniela, kierowniczka schroniska dzwoniła i pytała się czy będę, bo jest ktoś chętny na pokój. Jak nie przyjeżdżałem to wynajmowała. W każdym razie wakacje, to był najazd panów ze złotymi odznakami PZW głównie z Łodzi. Siedzieli przez całe wakacje, a często do września (grzyby) płacąc za pokój 1 zł. (słownie jedna złotówka) taka była zniżka dla odznaczonych. Panowie ci, głównie emeryci, przyjeżdżali z całymi rodzinami. Pstrągów ani lipieni nie łowili. Niektórzy chadzali ze spławikiem na płotki, jelce czy klenie.
Pamiętam taką sytuację. Późno wieczorem dzwoni Daniela. Prosi czy nie mógłbym przyjechać, bo miała kontrolę i podejrzewają ją o jakieś kanty. Przyjechałem ja i tego samego dnia Czarek. Kontrolerzy sprawdzali książkę meldunkową, a w niej praktycznie tylko moje i Czarka nazwisko. Wszystko skończyło się ok.
Oczywiście był to okres kartkowy. Najbezpieczniejsze były oczywiście konserwy. W przypadku Warszawy nieoceniony był wówczas 1 maja. PZPR aby zgonić jak największą ilość ludzi na pochód wokół jego trasy rozstawiało samochody ciężarowe w których można było kupić oczywiście bez kartek wszystko czego dusza zapragnęła. Były słodycze, była nawet coca cola w puszkach i były... różne konserwy. Robiło się zapas na wakacje. W Płytnicy niestety nie było żadnego baru. Dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych powstał barek z kurczakami z rożna, kiełbaskami i piwem Lech. Wcześniej na obiadek jeździło się do geesowskiej restauracji w Tarnówce (ceny były wręcz śmieszne) albo jak było się w Lędyczku obowiązkową tamtejszą golonkę po bawarsku. Co się piło? Wódki w Płytnicy nie było. Zresztą kartkowa i od 13.00. Ale winka o dziwo były bez kartek. Albo pewex w Pile i gorzałka albo winka, Cabarnet, którego smaku chyba do śmierci nie zapomnę, ale też słynny Alkoholowy Napój Miodowy Honey Drink zwany "miodoustym". Było też piwo, w butelkach jak oranżada (0,33). Piwa były DWA gatunki Elbląskie albo z zieloną etykietą z gościem na łódce wyciągającym sieci, które nazywało się Żuławskie. Mówiliśmy na nie "żuławy śmierci" w piwku owym pływały jakieś fluki, gluty itd i aby się napić trzeba było przecedzić je przez jakąś gazę. W "kurczaku" jak mówiliśmy na barek w Płytnicy, kiedy pojawiło się piwo Lech (tara etykieta, z konturami poznańskiego ratusza) w półlitrowej butelce, to było coś. Po rybkach piwko... ah. idę do lodówki.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/16 09:45 #66817

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Panowie, którzy prowadzili barek z kurczakami w Płytnicy(dwóch oficerów Urzędy Bezpieczeństwa, z których jeden nie przeszedł weryfikacji, a drugi zrezygnował ze służby) wydzierżawiło schronisko i tak powstał Motel Salmo. Schronisko przerobiono. Część pokoi na parterze została wyburzona i powstało tam zaplecze "restauracji". Wybudowano też schody na górę od strony głównego wejścia z ulicy. Panowie, nie da się ukryć mieli pewne układy. Remont, żeby taniej wykonywali żołnierze służby zasadniczej. Tych w ramach koleżeńskiej przysługi podesłał im zaprzyjaźniony dowódca pewnej wałeckiej jednostki. Chłopcy mieli złote życie. Nie dość, że nie mieli nad głową żadnego wrzeszczącego dowódcy to jeszcze mieli dobre żarcie, picie, a na dodatek panienki. W każdym razie remont dobiegł końca. Dzierżawcy wydali przyjęcie na cześć owego dowódcy. Mieszkaliśmy oczywiście cały czas w schronisku mimo remontu. Siedzimy na dawnej świetlicy, a obecnie sali restauracyjnej pijemy piwko, kręcimy muszki, a obok odbywa się imprezka. Żołnierze na górze dostali parę flaszek i coś do żarcia i balują. Na dole dowódca, dwóch dzierżawców (Jurek i "pierzasty), przyjaciółka jednego z nich oraz wysoki rengą (generał) emerytowany milicjant. Solidna popijawa. W pewnym momencie otwierają się drzwi i wchodzi pani przypominająca fizjonomią kulomiotkę reprezentacji olimpijskiej NRD. Pani ma ze 180 cm wzrostu i pewnie ze 150 kg wagi. Mówi, że słyszała, że tu otwiera się restauracja i ona chce pracować w kuchni. Panowie dzierżawcy odparli zgodnie, że pracy nie ma. Tu nie wdając się w zbytnie szczegóły pani sobie poszła. Trafiła jednak na miejscowego, który zapewnił jej, że załatwi tą pracę. Ale bez flaszki to nawet nie ma co zaczynać. Znalazł się usłużny, który zawiózł panią do Jastrowia i wrócili po godzinie do Płytnicy. Pani zaopatrzyła się w dwie albo trzy, litrowe flaszki spirytusu typu Royal. Dla młodszych czytelników wyjaśniam, że Royal był powszechnie dostępnym w tym czasie spirytusem w którym pływała chyba cała tablica Mendelejewa i pewnie jeszcze parę nieodkrytych pierwiastków. W zależności od butelki spirytusik tan charakteryzował się delikatną nutą karbidu, czasem nafty, czasem benzyny, czasem zaś rozpuszczalniku. To była taka loteria...
Pani znów się pojawiła na sali tym razem dzierżąc w dłoni flaszki. I miała ogromnego farta, bo imprezowiczom właśnie kończyła się wódka. Więc dzierżawcy, którym oczka uśmiechnęły się na widok flaszek zmienili front. Zobaczymy, może pani usiądzie. Więc pani usiadła... Spirytusik świeżo rozrobiony pili jeszcze ciepły. Na efekt nie trzeba było długo czekać. W miarę jednak spożywanego alkoholu pani zaczęła się coraz bardziej podobać. Dowódca jednostki oraz "generał" zaczęli wręcz konkury. Wygrał młodszy, szczuplejszy dowódca. Zebrało im się na miłość więc zniknęli na zapleczu. Wszyscy myśleli, że poszli do jakiegoś pokoju. A tu w pewnym momencie z zaplecza nieludzki wrzask kobiety. Wszyscy na równe nogi. W tym momencie wybiega kobieta. Rajstopy, majtki i spódnica wlecze na jednej nodze opuszczone do kostki. Macha łapami i pokazuje na swój goły tyłek. A do tyłka przyklejona fajerka, która odpada z brzękiem. Zad poparzony koszmarnie. Wyjaśnienie było prozaiczne. Żołnierze robiący remont skończyli kłaść kafelki w kuchni. Nie było w niej nic poza kuchnią tzw westfalką. Napalili w niej żeby szybciej wszystko schło. Pan dowódca nie miał siły aby gdzieś dalej iść. Więc ściągnął pani majtki. Nie zauważył, że pod kuchnią się pali i posadził ją na niej żeby... "było wygodniej". A tu zonk. Alkohol ma jednak właściwości uśmierzające ból. Impreza była dalej kontynuowana.
Historia schronisk to zresztą temat na książkę...

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/16 11:13 #66824

  • maciasd
  • maciasd Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • to fish or not to fish... what a stooopid question
  • Posty: 1273
  • Podziękowań: 1144
Przykro mi , ze lowienie łosośiowatych nie jest równoznaczne z czytaniem ze zrozumieniem . Po pierwsze nie napisałem ze to Ty wylowiles ryby z gwdy . Nie oceniam tych dawnych czasów z obecnej perspektywy . Po co ?? To nic nie da . Przykro mi tez czytać ze zostałem zweryfikowany metodami dawnych agentów ... Jestem z Torunia prawda . I k.....,..wa co z tego ?? Napisałem tylko ze pamiętając dawna Gwde rozmawialiśmy ze zdunem ze poza zadbaniem o ryby należy tez regulować ilośc wędkarzy . Mogłeś pociągnąć wątek i dopytac zamiast podpierac się wycieczkami osobistymi na temat bornholmu czy Skandynawii . Akurat Fly czyli Romek Wigura nauczył mnie łowić na muche i wypuszczac ryby wiec nie mam nic sobie do zarzucenia . A ze jestem pracowity i stać mnie na to czy tamto to tylko moja sprawa i proszę nie łączyć tych zagadnień . Raz jeszcze podkreślam . Fajnie się czyta te wspomnienia ...... Tak napisałem . To atak ???? Kuuuuuuuuurwa .czytać ze zrozumieniem. Pozdrawiam
Moderatorzy: Tarkowski
Time to create page: 0.127 seconds