Dragon sprzęt wędkarski

Dragon sprzęt wędkarski

Witamy na forum wędkarskim FORS, Gość
Login: Hasło: Zapamiętaj mnie

TEMAT: Z pamiętnika muszkarza...

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2010/07/03 10:12 #42571

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
W 1992 roku pojawiła się inicjatywa utworzenia pierwszego polskiego miesięcznika dla muszkarzy. Wydawcą został kolega z Bzdykfusa Maciek Berta. Miesięcznik jak na tamte czasy był rewelacyjny. Do współpracy udało się namówić najlepszych ówczesnych wędkarzy. Teraz już nie pamiętam, czy spotkanie z okazji wydania pierwszego numeru zbiegło się z wydaniem drugiego numeru czy też było zorganizowane troszkę wcześniej. W każdym razie wszyscy, którzy mieli cokolwiek wspólnego z wydaniem numeru pojawili się na imprezie w schronisku wędkarskim w Płytnicy, które już wówczas nosiło nazwę motel Salmo. Prowadzone było jednak przez wędkarzy i to świetnych, miało genialny klimat. Spotkanie było genialne zarówno wędkarsko jak i podczas "wieczornych rozmów". Niestety skończyło się tragicznie. Bodaj drugiego, albo trzeciego dnia spotkania część pojechała na ryby. Część pojechała na lotnisko w Krępsku (lotnisko ppoż) gdzie za drobną opłatą można było polatać samolotami ppoż i obserwacyjnymi wówczas Zlin, później Wilga i pooglądać okolicę i rzeki z lotu ptaka. Zapewniam, że widok jet niezapomniany. Do Zlina wsiadł kolega większości, a przyjaciel kilku z uczestników spotkania. Pominę tu pewne okoliczności, o których można poczytać w necie. Faktem jest, że na oczach zgromadzonych na płycie lotniska samolot pionowo władował się w pas startowy. Pilot i Zbyszek zginęli na miejscu.
Ostatnio zmieniany: 2010/07/03 10:15 przez thymalus.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2010/07/14 12:38 #42844

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Z jętką majową zetknąłem się przypadkiem. Pojechaliśmy na Dobrzycę w górę od Golc, na bagna, ze spinningami. Golcowe bagna były wówczas bagnami i nie było szans przejścia brzegiem. Jeden wchodził zaraz za rozlewiskiem przy zaporze i szedł w górę do skarpy (jedyne pewne miejsce gdie można było wyjść) drugi od skarpy szedł jeszcze wyżej. Obecnie można tam w miarę spokojnie już chodzić choć radzę miejscami uważać. W każdym razie pamiętam ten dzień doskonale, bo zaliczył mnie Fernando. Był to byczek pasący się nad rzeką przy samym rozlewisku. (obecnie w tym miejscu stoi dom) Byczek na szczęście był młody więc sobie pobrykiwał radośnie i gonił mnie zygzakami. Gdyby poszedł po prostej zapewne mógłby naciąć kolejny karb na swoim rogu za skasowanego wędkarza. Ja w czarnych gumospodniach, z wędką w ręku trzaskałem rekordy świata na 100 i 200 metrów. Ale się udało. Pstrążków połowiłem. Na bagnach było tyle ryb, że z jednego dołka potrafiły za blachą wyjeżdżać czasem dwa lub trzy miarowe potoki. Faktem natomiast jest, że nigdy nie złowiłem na tym odcinku żadnego okazu. Łowiło się głównie potoki takie do 50 cm. Wróciłem i czekałem na kolegę na mostku przy rozlewisku. I zaczęła frunąć jętka majowa. I na owym rozlewisku zaczęły się podnosić potoki. Jak zobaczyłem co się podnosi nogi się pode mną ugięły. Kołowrotek mi się zagrzał, a pstrągi miały w głębokim poważaniu błystki i woblerki jakie im podrzucałem. Następnego dnia pojechałem jak po swoje z muchówką. Ani jedna jętka nie poleciała... ryb zero.
W następnym sezonie wiedziałem już co to jętka majowa i gdzie można na nią połowić. Tak trafiłem na pewne bagienko, o którym w innym wątku dyskutowałem z "Fly-em". Woda przedziwna, mała rzeczka wpływała w zbiornik kilkoma kanalikami szerokości dwóch, trzech metrów. Trzeba było czochrać się przez trzcinowe bagienka, w mule czasami po pas, a czasami... po czubek czapki. Do tego stada komarów i meszek. Rewelacja! Ale widok podnoszącego się pięćdziesiątaka na takiej wodzie rekompensował wszystko. Wtedy też dość szybko wyleczyłem się ze stosowania cienkich żyłek. Fakt, miały nieco mniejszą wytrzymałość niż te obecne, ale i tak 0,20 uważam za absolutne minimum.
Jętka majowa w dorzeczu Gwdy to wędkarskie święto. Fakt, że ostatnio podnosi się mniej ryb, co nie znaczy, że nie można skutecznie połowić. Podstawa to wiedzieć gdzie owa jętka lata i gdzie podnoszą się do niej ryby. Na pewno na jętkę można połowić na niektórych odcinkach Dobrzycy i Piławy. Gwda, to mimo wszystko głównie Lędyczek i okolice, choć jest na tej rzece kilka miejsc gdzie również można liczyć na rewelacyjne wyniki. Nigdy nie łowiłem na majówkę na Czernicy ale z tego co wiem można było tam trafić niezłe potoki. Z mniejszych rzek na pewno Szczyra, Debrzynka (ostatnio strasznie przedeptana) i Czarna. Jest też kilka innych rzeczek, które polecam odnaleźć... Trud poszukiwania zrekompensują ryby :)

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2010/07/14 22:30 #42852

  • fredi4477
  • fredi4477 Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Miej wyjebane a będzie Ci dane
  • Posty: 969
  • Podziękowań: 222
Witam thymalus napisał ,, Gwda , to mimo wszystko głównie Lędyczek i okolice, choć jest na tej rzece kilka miejsc gdzie również można liczyć na rewelacyjne wyniki. Nigdy nie łowiłem na majówkę na Czernicy ale z tego co wiem można było tam trafić niezłe potoki. Z mniejszych rzek na pewno Szczyra, Debrzynka (ostatnio strasznie przedeptana) i Czarna. Jest też kilka innych rzeczek, które polecam odnaleźć... Trud poszukiwania zrekompensują ryby ,, :( No nie jest tak kolorowo jak piszesz, mieszkam nad tymi rzeczkami i jestem nad wodą kilka razy w tygodniu tak wyglądała Szczyra po wczorajszej burzy


Uploaded with ImageShack.us:cheer:


Uploaded with ImageShack.us :P a tak wygląda Debrzynka dziś po wczorajszych opadach wody mało nawet kostek nie zamoczysz do tego jakiś taboret chatke sobie postawił w środku lasu


Uploaded with ImageShack.us :blush:


Uploaded with ImageShack.us

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2010/07/14 22:39 #42853

  • fredi4477
  • fredi4477 Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Miej wyjebane a będzie Ci dane
  • Posty: 969
  • Podziękowań: 222
O tej porze roku proponuje wybrać sie na Gwde na kropki na dopływach maluchy biorą szkoda kaleczyć ,[stary młyn powyrzej Lędyczka ....
Ostatnio zmieniany: 2010/07/14 22:41 przez fredi4477.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2010/07/16 12:37 #42895

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Ja pisałem o okresie jętkowym "fredi". O tej porze roku już dawno po jętce majowej, a wody faktycznie wszędzie mało. Zresztą zgodzisz się, że poziom wód systematycznie opada. Do tego zauważ choćby na Gwdzie na odcinku Płytnickim (od fabryki tektury do mostu w Krępsku) jak nieprawdopodobnie rzeka zarasta. Kiedyś tego nie było. Fakt woda jest czystsza. Kurcze wczoraj była burza? W Wałczu nawet grama nie pokropiło :)

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2010/10/01 12:59 #47131

  • trotka
  • trotka Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 148
  • Podziękowań: 12
Po kije Sigma jeździł Michał dwa razy Kijek kosztował 33 dolary i za pierwszym Michał trafił na remanent. Popatrzył sobie przez okno w Peweksie i wrócił wściekły. Za drugim razem się udało. Wrócił szczęśliwy bo wykupił obydwie sztuki (całość dostawy). Do mnie trafił ten trochę bardziej krzywy, ale mam go do dzisiaj. Byliśmy wtedy dumni bo takim samym w owym czasie łowił Szajnik.

Pozdrawiam

Paweł Ż.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/10 10:02 #66295

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Witam po dłuższej przerwie. Dla usprawiedliwienia powiem, że kłopoty zdrowotne ale i obowiązki zawodowe nie pozwoliły mi zaglądać na forum ani popisać. Ale postaram się nadrobić tym bardziej, że odezwało się kilku znajomych, którzy są bohaterami niektórych części.
Na innym wątku chwilkę dyskutowaliśmy z Tadkiem, występującym pod nickiem "prezes". Powiedziałem mu, że stał się legendą a od niego pochodzi nazwa "tadkowy dzień". Jak to było? O ile dobrze pamiętam Tadek pojechał na Dobrzycę z Andrzejem "plamiastym" i Leonardem Świdlickim. Zatrzymam się na chwilę przy tych dwóch ostatnich panach. W latach osiemdziesiątych wykonywali oni woblery z piany metodą jaką później zaczęło robić np. Salmo. Panowie ci opracowali wówczas wobler, który jest moim zdaniem pierwowzorem obecnych jerków sliderów. Płaska paletka która popularnie nazwana była "glapą". Świetnie się na to łowiło nie tylko pstrągi.
Wracając jednak do "tadkowego dnia". Wrócili z ryb. Tadek w lekkim rozdygotaniu zaczyna opowiadać. Najpierw na rzece nic się nie działo. Potem zaczął zmieniać przynęty. W końcu założył jakąś wielką obrotówkę. I z dołka wyjechał mu przyzwoity potok. Szedł za blachą ale jej nie uderzył. Pozmieniał przynęty ale się więcej nie pokazał. Następna miejscówka i znów potoczek się pokazał. Kolejny dołek i to samo. W głowie mętlik. Pstrągi są aktywne ale coś im nie pasuje. Dobiorę przynętę i będzie eldoradu. I tak było do końca łowienia. Za blachą szły potoki od jakich nogi się czasami się uginały ale żaden nie trącił nawet bokiem. I kiedy tak słuchaliśmy przynajmniej pomyślałem sobie, że to nie możliwe. Gdzieś musiał być błąd. Skoro pstrągi były aktywne nie ma możliwości aby ich nie skusić.
Minęły ze dwa lata. Jestem nad Dobrzycą. Głęboki dołek, a mnie coś do łba strzeliło, żeby założyć dużego, "trociowego" woblera. I z dołka za nim wyjechał potoczek. Nie jakiś gigant ale około 40 cm. Podpłynął za nim niemal pod nogi i uciekł. Mniejsze przynęty były całkiem ignorowane. Większa np. blacha comet 4 albo woblerek 8-10 cm powodowały, że z każdej dziury wyjeżdżały potoki. Żaden nie puknął ale widać przynajmniej było co mieszka w rzece. Takie dni doprowadzają o palpitację serca. Bezsilność jest rozbrajająca. Potem ja ale i koledzy mieliśmy podobne przypadki jeszcze kilkakrotnie. Nazwaliśmy to po prostu "tadkowym dniem". Sądzę, że duża przynęta po prostu wzbudza ciekawość u ryb. Zresztą nie wiem...

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/10 10:54 #66296

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Jeszcze raz chciałbym jednak zachęcić wszystkich do spisywania swoich wspomnień. O pisania o metodach, swoich doświadczeniach z danej wody. O tym jak dochodzili do jakichś wyników. Ale i o ludziach których spotykali nad wodą. O ludziach którzy na poszczególnych rzekach zostawili cząstkę siebie ale też stali się historią rzek. Oczywiście również o rybach jakie się łowiło i łowi. Pamięć ludzka jest ulotna. Ja osobiście mam prośbę. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek informacje o ciekawych ludziach łowiących w dorzeczu Gwdy, o niespotykanych metodach, sprzęcie czy rybach proszę o kontakt.
Ja widzę teraz jak młodzi ludzie z niedowierzaniem słuchają tego jak się łowiło 25-30 lat temu. Nie wierzą, że nad Słupią spotykało się miejscowych (choć nie tylko), którzy posługiwali się do spinningowania rosyjskim teleskopem z wyjętymi dwoma ostatnimi częściami i dolnikiem. Do tego przymocowana była duża ruska "katuszka" o ruchomej szpuli często z dorobioną korbką przypominającą korbkę od maszynki do mięsa. I łowili tym bardzo skutecznie.
Mało kto z wędkarzy zapewne wie, co to była kiedyś "sucha błystka", a ten sposób łowienia który jest czymś jak najbardziej normalnym obecnie był pod koniec lat sześćdziesiątych przełomowym odkryciem.
Kiedyś u śp. Andrzeja Pukackiego zobaczyłem zdjęcie. Czarno białe ale wyraźne. Stojący na nim wędkarz trzyma w rękach rybę. Kiedy usłyszałem, że to jest pstrąg potokowy przyznam się szczerze nie uwierzyłem. Tu niestety błąd, że od razu nie zapisałem. Myślałem, że mam czas, że Andrzej tak szybko nie zakończy swoich wędrówek po pomorskich rzekach. Wiem tylko, że ryba była złowiona w połowie lat siedemdziesiątych. Wędkarz był z Krakowa, a zawodowo był scenografem w jakimś teatrze. Pstrąg złowiony był na błystkę Mepps Aglia nr 2 (czyli niewielka). Potok ważył około 9,5 kg... i złowiony był na Gwdzie koło Łomczewa. Co ciekawe, jak mówił mi Andrzej, łuski z pstrąga dali do zbadania w IRŚ i odpowiedź przyszła, że bazapelacyjnie jest to potok. Tą historię potwierdził mi inny wspaniały wędkarz z Poznania, a mój sąsiad przez płot Jasio Pałka. On również przyznał, że uwierzyli do końca, że to potok dopiero jak przyszły wyniki badania łusek. Postaram się zdobyć to zdjęcie do skopiowania. Pamięć ludzka jest ulotna, a warto aby takie historie nie zginęły.
Ostatnio zmieniany: 2011/04/10 10:56 przez thymalus.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/11 19:46 #66399

  • thymalus
  • thymalus Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 395
  • Podziękowań: 55
Przy okazji do wędkarzy z Poznania mam prośbę. W Poznaniu był lata temu wytwórca sprzętu wędkarskiego. Robił podobno genialne blaszki ale i kołowrotki. Fotki kołowrotków mam, bo zrobiłem je u Andrzeja Pukackiego. Nie chciałbym popełnić błędu w nazwisku ale nazywał je chyba Szendle lub Szyndle. Gdyby ktoś posiadał więcej informacji, może zdjęcia sprzętu (kołowrotków, błystek itd) proszę o kontakt. Będę zobowiązany.

Odp:Z pamiętnika muszkarza... 2011/04/11 21:05 #66407

  • prezes
  • prezes Avatar
  • Offline
  • Użytkownik
  • Posty: 1248
  • Podziękowań: 243
Rafał.
Pamiętam opowieści o dużych pstrągach z Gwdy poniżej Lędyczka.Św. pamięci Henio zawsze twierdził , że największe stały w muldach na w miarę spokojnej wodzie.
Dla mnie szokiem był mój pierwszy złowiony na wędkę pstrąg.Rzeczka Czarna , chyba kwiecień ( wyjazd z BZDYKFUSA rok 1978 , Jastrowie , pamiętny hotel Orzeł ).....49 cm!!!!
Pamiętam ,że po złowieniu go odtańczyłem tanieć zdobywcy ( Świadkiem był Tomek Szewerniak ), a pstrąg bezceremonialnie wydalił z siebie garść dorodnych glizd.
Moderatorzy: Tarkowski
Time to create page: 0.092 seconds