Pracę podjąłem bo mam nadzieję, że uda mi się coś zmienić na lepsze.
Tego podczas spotkania 31.I nie usłyszałem. Nie ma powodu do dąsów, bo mogę się tylko cieszyć z tego, że Kolega chce jak najlepiej.
Podczas spotkania z Panem, którego byłem uczestnikiem, jak Pan zapewne dobrze pamięta żaden z pracowników okręgu nie był przeciwny Pańskim propozycjom mającym na celu ochronę ryb.
Na początku zebrania zapytałem się, co zamierzacie w tym roku zrobić (zmienić). Odpowiedź była, że nic. Proszę się nie dziwić, że się wkurzyłem. Tym bardziej, że dotychczasowe działania w OM były robione bez głowy:
1. OM zarybił pstrągiem Swider, bez wprowadzenia ochrony pstrąga. Dopuszcza się bowiem nieograniczoną możliwość połowu pstrąga na robaka (chcący lub niechcący). Nikt jakoś o tym nie wspomniał w tej dyskusji. Proszę sobie przypomnieć, jaka była dyskusja na ten temat 31.I. Nie przypominam sobie, by ktoś bronił mojego stanowiska, że na wodzie z pstrągami nie wolno dopuścić do legalnego połowu na robaka. Zarzucaliście mi nawet, że emocjonalnie podchodzę do sprawy.
2. OM przejął Rządzę (w 2004?), jako wodę KPIL, po czym ją zakwestionował i przyjął jako tymczasową KPiL, z zarybieniami pstrągiem bodajże tylko w latach 2007-2009. A co potem? W 2010 nie wpuszczono pstrąga. Nikt się nawet zająknął, że trzeba zrobić badania. Nikt nie przedstawił żadnej koncepcji, co trzeba robić z Rządzą. Dopiero wymusiłem przeprowadzenie badań w 2011 r., które dawno należało przeprowadzić już w 2008 r. lub 2009 r., by w 2010 r. można było dalej prowadzić gospodarkę.
3. W 2010 r. zarybiono Wissę pstrągiem (nie kwestionuję samego zarybienia, bo nie znam rzeczki). Mój niepokój wzbudził fakt, że Wissa nie jest objęta żadną ochroną i nie ma jej w KPiL. Tu też była dyskusja. Nie otrzymałem żadnej informacji o planach lub koncepcji postępowania wobec tego cieku.
Panie Stanisławie ale ja interpretuję to tak, że jednak zależy Panu na tym żeby ryby zabierać
Mamy inny punkt wyjścia, co już wcześniej podałem. Ja po prostu uważam, że jest pewien odsetek ryb, które można zabrać bez uszczerbku dla środowiska, bo one rosną i nie będzie dla nich miejsca w wodzie. Oczywiście przy założeniu zarybień, które Wy kwestionujecie. Stąd rozbieżności w naszym myśleniu. Ja Was rozumiem, ale wy nie możecie zrozumiec mojego toku rozumowania.
Kluczowa jest też różnica w pojmowania filozofii No Kill. Ja np. uważam za bezsensowne przerzucanie kilkudziesięciu ryb dziennie, dla samej przyjemności przerzucania. Nie afiszuję się jednak tym i nikomu nie narzucam takiego poglądu. Nie jest to jednak odosobniony pogląd. W Niemczech (b. RFN) jest to jednak oficjalnie obowiązujący pogląd na większości wód. Tam się często nie dopuszcza do łowienia dla samej przyjemności kłucia ryb. Jeśli ktoś złowił wymiarową rybę, to musi ją zabić. Po złowieniu kompletu wychodzi z wody. Takie otrzymałem informacje od znajomych (sam nigdy nie łowiłem w Niemczech).
Moją intencją jest pokazanie, że są różne filzofie wędkowania. W proponowanym przeze mnie rozwiązaniu dla OM starałem się znaleźć takie, w którym wszystzkie *orientacje seksualne* miałyby możliwość znalezienia dla siebie czegoś. Wy natomiast, chcecie wszystkim narzucić swoją filozofię. W OM jest ok 650 osób płacących składki. W WTP jest ok. 50 płacących składki. Na tym forum uczestniczy ok. 10 osób w dyskusji. A pozostałe 590? Nie wiem jaki jest ich pogląd. Gospodarzem wody jest PZW, który - chce czy nie chce - musi pamiętać też o innych członkach. Taka jest istota każdej organizaji społecznej. Kto zapomina o nich, ten wylatuje za burtę. Może smutne, ale prawdziwe.
Jedyną szansą aby takie rzeki żyły jest całkowity No Kill, limitowanie pozwoleń i bardzo częste kontrole.
Tu mam odmienne zdanie. Szansą jest przemyślane zarybianie, kontrolowane zabieranie, kontrole i dbałość o środowisko. Są to normalne elementy jakiejkolwiek gospodarki. W OM poza zarybieniami robiono niewiele (tj. ja nie mogę wskazać żadnego elementu, ale może były takie).
Panie Stanisławie, czy Pan sam dokonywał pomiarów temperatury wody i łowił Pan te ryby badź widział żerowanie ich w tej temperaturze?
Bo ja pamiętam coś takiego, ale to na pewno nie Pan był. Natomiast jeden z członków Towarzystwa oraz uczestnik wtedy mojego forum poinformował o takich wynikach uzyskanych w ciągu chyba 3 godzin, jakich ja ani żaden z moich znajomych łowiących na rzece nie uzyskaliśmy w ciągu 3 wypraw.
Podczas tych upałów w lipcu poprosiłem osoby z TPRS (poprzez poprzednie forum dyskusyjne TPRS), by zrobiły pomiary temperatury. Były one zrobione - nie wiem jak i nie pamiętam kto (chyba mkpiwo). O ile pamiętam, temperatura była ok. 24,5 stopnia (podczas zebrania 31.I miałem więc tytuł, by powiedzieć, że temperatura wynosiła ok. 25 stopni).
Obserwowałem żerowanie dwóch lipieni przez około 10 minut (mniej więcej raz na 2-3 minuty każdej ryby), które stały 2 m ode mnie na wodzie ok. 15 cm głębokiej. Jest to intensywne żerowanie przy takiej temperaturze, bo oznacza, że ryba pobierze w ciągu dnia ok. 100 albo więcej ofiar (proszę porównać z różnymi danymi w P&L, a zwłaszcza z obserwacją w P&L nr 35, s. 23-24, to zrozumiecie, o czym piszę).
W takiej temperaturze to ja nie łowię ryb łososiowatych, bo wiem czym to grozi dla ryb. Zresztą, nie łowię małych ryb, o czym wcześniej wspomniałem. Ograniczam się do kleni i jelcy.
Jeśli kwestionujecie fakt tak wysokiej temperatury dla rzeki, to tym lepiej dla ryb. Nie wyobrażam sobie bardziej katastrofalnej sytuacji na Swidrze, niż w lipcu 2010 r. Skoro ryby miały się dobrze i przeżyły tamte warunki, więc tym bardziej nie powinniści mieć wątpliwości, co do warunków panujących w rzece.