Warszawa, listopada 2011 r.
Kol. Zbigniew Bedyński
Prezes Zarządu
Okręgu Mazowieckiego PZW
Szanowny Kolego Prezesie,
Minęło już siedem lat od czasu wygrania przez OM PZW przetargu na cieki, na których prowadzona była lub jest gospodarka rybacko-wędkarska na wodach krainy pstrąga i lipienia (KPiL), a także upłynęły dwa lata od momentu, kiedy podjąłem starania na rzecz stworzenia racjonalnej gospodarki na tych wodach. Jesienią 2010 r. została oficjalnie powołana Podkomisja ds. Gospodarki Rybami Łososiowatymi w OM, którą dotychczas miałem zaszczyt przewodniczyć. W ślad za tym, na początku 2011 r. przedłożyłem na piśmie propozycje konkretnych działań w pierwszym etapie. Uważam, że nadszedł czas do dokonania pewnego podsumowania i refleksji, zarówno dwuletniego okresu mojego zaangażowania, jaki i wspomnianego siedmioletniego okresu.
Rzeka Rządza (jej górny odcinek) została przejęta od poprzedniego użytkownika rybackiego jako woda ryb łososiowatych, ale OM PZW zrezygnował z tego stałego statusu rzeki, podejmując próbę eksperymentalnego zarybienia pstrągiem przez 3 lata (o ile mi wiadomo, ostatnie zarybienie było w 2009 r., po czym zaprzestano tego; rozumiem, że wpływ na treść operatu mieli decydenci PZW). Nie wiem, jakie były powody podważenia wcześniejszego statusu, ani jaki był cel tego eksperymentu. Nie wiem, co miano sprawdzić, a czego nie można było sprawdzić np. w 2005 r., kiedy OM otrzymał tę wodę. Co jednak ważniejsze - nie udało mi się uzyskać wyjaśnienia, jaki jest logiczny plan dalszych działań ze strony OM PZW wobec tej wody po zaprzestaniu zarybień. Nie wiem, kiedy zostaną wykonane kolejne badania kontrolne ichtiofauny w tym cieku, ponieważ nie byłem w stanie uzyskać żadnych wiążących deklaracji.
Decyzją OM PZW zarybiono rzekę Świder eksperymentalnie pstrągiem potokowym, ostatni raz bodajże w 2009 r. W ostatnich latach również nie przeprowadzono badań mających na celu stwierdzenie efektywności zarybień i ewentualnego wpływu na środowisko.
Na kanwie tych dwóch przypadków nasuwa się spostrzeżenie, że warunkowanie prowadzenia racjonalnej gospodarki przeprowadzeniem elektropołowów mija się z celem. We wszystkich niewielkich ciekach na terenie OM od co najmniej kilkunastu lat są pstrągi (najstarsze zarybienia sięgają początku lat 80.)1. Podjęcie działań eksperymentalnych oznacza, że decydenci w OM nie mają rozeznania co do stanu ichtiofauny w tych ciekach, a także, że wyciąganie teraz wniosków na podstawie elektropołowów obarczone jest ogromnym błędem. Nie wiem także, w jaki rzetelny sposób, po okresie kilku lat od zaprzestania zarybienia tych wód można ocenić efekt zarybienia i wyciągnąć wnioski dotyczące dalszej gospodarki, w sytuacji, gdy znaczna większość wpuszczonych ryb została wyłowiona, a wpływ na środowisko wodne i ichtiofaunę ma duża liczba różnych czynników (np. wadliwie działające jazy oraz rozwijająca się turystyka kajakowa, niszcząca ikrę i narybek różnych gatunków ryb na licznych płyciznach w tej rzece).
Ponadto, nie byłem w stanie uzyskać odpowiedzi na pytanie, dlaczego po zarybieniu pstrągiem nie wprowadzono zakazu połowu przy użyciu przynęt zwierzęcych? Z informacji, które uzyskałem od miejscowych wędkarzy wynika, że w majestacie prawa łowili oni pstrągi, zwłaszcza niewymiarowe, których los był przesądzony. Zwracam uwagę, że zgodnie z RAPR - „łowienie ryb łososiowatych dozwolone jest wyłącznie na przynęty sztuczne”, a logiczną konsekwencją tego zapisu jest wprowadzenie zakazu połowu przy użyciu przynęt zwierzęcych, co czyni się na terenie całego kraju (poza OM).
Powszechnie znanym zaleceniem (także ze strony polskich ichtiologów) jest odłowienie innych ryb drapieżnych, a zwłaszcza szczupaka, przed zarybieniem pstrągiem. O ile mi wiadomo, w Świdrze nie tylko nie przeprowadzono takich odłowów, ale wręcz kontynuuje się zarybienia szczupakiem. Zarybienie Świdra szczupakiem jest w ogóle niezrozumiałym dla mnie działaniem, ponieważ małe cieki z zasady nie nadają się na łowiska szczupakowe (ta ryba ma małe przyrosty w takich wodach, co poświadczają wyniki badań ichtiologów2). Poza tym stoi to w sprzeczności z dążeniem ichtiologów do ochrony tzw. małych gatunków, które stanowią naturalny składnik pokarmu tego obligatoryjnego ichtiofaga. Nie znam wyników badań nad wpływem zarybień szczupakiem na ichtiofaunę Świdra i chętnie bym się z nimi zapoznał (rozumiem, że takie badania zaplanowano, skoro planowano analogiczne wobec pstrąga).
Zwracam też uwagę, że rzeka Świder wymaga szczególnej ochrony, nie tylko z uwagi na fakt, że jest objęta rezerwatem, ale także z powodu, iż jest tarliskiem niektórych reofilnych ryb karpiowatych (np. brzany i świnki), będących w zaniku. W wielu pracach publikowanych na łamach Roczników Naukowych PZW podkreślono potrzebę ochrony tych gatunków. Dziwię się, że dotychczas osoby odpowiedzialne za gospodarkę rybacko-wędkarską w PZW nie zwróciły na to uwagi, a moje propozycje w zakresie ochrony tych gatunków nie znajdują zrozumienia (czego wyrazem jest odrzucanie proponowanych zmian).
Nadmienię jeszcze, że we wrześniu na Świdrze przeprowadzono jednodniowe badania kontrolne dolnego odcinka (na zlecenie innej instytucji). Z informacji mi dostępnych wynika, że w toku tych badań nastąpiła 100%-wa śmiertelność odłowionych lipieni (5 sztuk). W znanych mi zagranicznych zaleceniach dotyczących prowadzenia odłowów kontrolnych ryb łososiowatych zwraca się szczególną uwagę na potrzebę minimalizacji strat, podając sposób traktowania ryb3. W niektórych stanach w USA jest wręcz nakaz odnotowania wszystkich przypadków śmiertelności ryb i poinformowania o tym regulatora rybackiego4.
Ponadto, działania podjęte przez OM PZW w przypadku Rządzy i Świdra są kuriozalne w skali kraju. Nie znam przypadku podważenia wcześniejszego statusu wody ryb łososiowatych (z jednoczesną intencją dalszego prowadzenia gospodarki tymi rybami), ani eksperymentalnego zarybienia pstrągiem bez włączenia wody do informatora KPiL i ochrony reintrodukowanego gatunku.
Od kilku lat OM PZW zarybia pstrągiem potokowym potok Wissę. Nie znam tej wody, ani okoliczności, które doprowadziły do zarybienia tej wody pstrągiem (zakładam, że były słuszne, bo wszystkie drobne cieki w OM nadają się do reintrodukcji pstrąga). Stwierdzam natomiast, że ten ciek nie został ujęty w Informatorze ZG PZW - Wody KPiL, ani nie wprowadzono na nim ograniczeń dotyczących metody połowu (nie podano ich do publicznej wiadomości). Jest to wbrew zasadom obowiązującym w PZW. Nie rozumiem też, dlaczego w tym cieku nie przyjęto podobnego modelu, jak na Rządzy i Świdrze (tj. trzyletnie zarybienia, a potem badania, a raczej ich brak).
W ostatnich dwóch latach wielokrotnie zwracałem się do różnych osób w Biurze OM PZW o wykonanie tablic lub oznaczeń dla wód KPiL na terenie OM. Zadeklarowałem, że zostaną one umieszczone w odpowiednich miejscach przez członków WTP i inne zainteresowane osoby. Kilkakrotnie zapewniano mnie, że tablice zostaną wykonane. Minęły dwa lata, a tablic jak nie było, tak nie ma i nie wiem, czy kiedykolwiek będą.
Od początku zgłaszałem prośbę, by informowano mnie o planowanym zarybieniu pstrągiem wód OM, ponieważ w tych działaniach powinny uczestniczyć osoby mające wiedzę o tych rybach (podobnie prosiłem, by informowano mnie o wszystkich sprawach dotyczących ryb łososiowatych na terenie OM, czego nie czyniono). W 2010 i 2011 r. nie informowano mnie o zarybieniach. Jednym z kluczowych elementów oceny gospodarki rybami łososiowatymi jest znajomość zarybień (skąd i jaki materiał, jaka przeżywalność, w jaki sposób dokonuje się zarybień, itp.).
Jesienią br. zgłosiłem wniosek o dokonanie zmian w technicznych zasadach połowu (m.in. zmiana wymiaru ochronnego i limitu połowu), by weszły one w życie od 1 stycznia 2012 r. Rozumiem, że ta sprawa stawała na posiedzeniu zarządu OM 7 bm., lecz nie wyrażono zainteresowania dla przyjęcia proponowanych zmian. Mimo iż byłem wnioskodawcą w tych sprawach nikt nie poczuwał się w obowiązku by mnie poinformować o decyzji zarządu, a także o powodach, którymi się kierowano.
Innym elementem, który budzi moje zastrzeżenia jest sposób informowania członków PZW o prowadzonych zarybieniach. Na stronie internetowej OM jest podane tylko roczne zbiorcze zestawienie ilości materiału w podziale na gatunki. Taki materiał nie ma żadnej wartości poznawczej i analitycznej. Prawidłowa informacja powinna zawierać co najmniej następujące dane: gatunek, data i miejsce zarybienia, pochodzenie, ilość i wiek materiału, osoby dokonujące zarybienia. Najprościej byłoby umieścić na stronie PZW skan protokołu z zarybień, który – jak rozumiem – powinien zawierać te dane. Jako nieporozumienie uznaję zrównanie wszystkich gatunków ryb5.
Aktualny stan populacji ryb łososiowatych w Jeziorce należy uznać za bardzo niski, z powodu małych zarybień (2000 szt. pstrąga 0+). Niewielkie prawdopodobieństwo złowienia wymiarowej ryby wskazuje na znikomą atrakcyjność tej wody w świetle aktualnie prowadzonej gospodarki rybacko-wędkarskiej. Oznacza też, że jeden z celów PZW – rozwijanie turystyki wędkarskiej – nie może być realizowany, z uwagi na brak ryb w wodzie (także innych gatunków atrakcyjnych dla wędkarzy).
W trakcie spotkania Podkomisji w styczniu 2011 r. zarysowały się istotne rozbieżności między mną a obecnymi ichtiologami, dotyczące prowadzenia gospodarki na wodach KPiL. Dotyczą one m.in. wielkości zarybień i ich wpływu na środowisko. Moje stanowisko w tych sprawach jest oparte o zalecenia zawarte w polskiej literaturze ichtiologicznej dotyczącej ryb łososiowatych6, a także o wyniki moich 27-letnich badań ryb łososiowatych, zwłaszcza zagadnień związanych z odżywianiem się ryb – ok. 3500 analizowanych dorosłych pstrągów potokowych, tęczowych, źródlanych, lipieni i siei – od Grecji aż prawie po Nord Kap. Mam wątpliwości, czy w Polsce są osoby, które mają taką dużą praktyczną wiedzę o pokarmie ryb łososiowatych, możliwości produkcyjnej wód i związków ryba-ofiara w środowisku wodnym. Ponadto, regularnie prowadzę analizy gospodarki rybami łososiowatymi w Polsce i za granicą pod kątem wędkarskim. Oprócz zagadnień rybackich zajmuję się też bezkręgowcami wodnymi, w tym pasożytami ryb (np. odkryłem trzy gatunki nowe dla nauki7). Wyniki badań są systematycznie publikowane i zainteresowane osoby mogą poznać moją wiedzę i stanowisko w tych sprawach. Fakt, że zostałem zaproszony do kolegiów redakcyjnych dwóch czasopism – entomologicznego (Trichopteron) i rybackiego (Przegląd Rybacki), trudno uznać za wskazujący na brak mojej wiedzy w sprawach przyrodniczych.
Moje badania upoważniają mnie do stwierdzenia, że potencjał gospodarczy i wędkarski prawie wszystkich niewielkich cieków na terenie OM jest ogromny, z uwagi na wysoką produktywność tych wód (potwierdza to też wysokie tempo wzrostu pstrąga w wodach środkowej Polski – jedno z najwyższych w kraju). Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to oznacza, że nie ma rozeznania w tych sprawach. Im szybciej decydenci w OM uświadomią sobie, że reintrodukcja pstrąga jest celowa, tym lepiej dla PZW i środowiska przyrodniczego.
Gospodarowanie rybami łososiowatymi wymaga dużej specjalistycznej wiedzy, z uwagi na wymogi środowiskowe tych ryb i podatność na presję wędkarską. Wymaga też elastyczności i szybkiego reagowania w sytuacjach zagrożenia dla ryb (w tym zmianę przepisów w krótkim czasie, co normalnie czyni się w świecie, a czasem także w niektórych okręgach PZW). Skoro moje kwalifikacje i wiedza w tym sprawach nie są uznawane za wystarczające, więc sugeruję, by przyszli decydenci w sprawach gospodarki rybami łososiowatymi w OM odbyli przeszkolenie pod okiem Piotra Koniecznego (ekonomisty), dyrektora biura Okręgu Krośnieńskiego PZW, który jest najlepszym, najbardziej sprawnym i kompetentnym gospodarzem wód KPiL w Polsce, a który większość czasu spędza w terenie łowiąc, badając, przerzucając, zarybiając i wycierając ryby. Zaznaczam, że z fatalnie prowadzonego łowiska na Sanie stworzył on łowisko klasy światowej, na które zjeżdżają się osoby nawet spoza Europy.
Przedstawione wyżej fakty świadczą o istotnych błędach w dotychczasowym systemie decyzyjnym i wykonawczym w zakresie gospodarki na wodach KPiL OM. Niestety te fakty świadczą również o nieznajomości elementarnych zasad gospodarki na tych wodach, lub niechęci ich wdrażania, przez użytkownika rybackiego tych wód. Przez okres siedmiu lat nie wypracowano spójnej i logicznej koncepcji działania na wodach KPiL. Nie widzę zainteresowania wśród decydentów OM, by taką stworzono w dającej się przewidzieć przyszłości. Nie widzę także zainteresowania angażowania szerszych grup członków PZW. Organizacja, która zniechęca swoich członków do aktywności skazana jest na porażkę.
Z uwagi na wyżej przedstawione fakty oraz systematyczne odrzucanie proponowanych przeze mnie usprawnień, informuję, że z dniem złożenia tego pisma kończę moje zaangażowanie w prace Podkomisji. Dotychczasowe działania (lub brak innych) ze strony OM szkodzą PZW i jego wizerunkowi, wędkarzom, środowisku i rybom, a także są sprzeczne z podstawowymi zasadami prowadzenia gospodarki rybacko-wędkarskiej. Nie widzę również sensu utrzymania Podkomisji, gdyż nie ma ona żadnej wartości decyzyjnej lub doradczej. Polecam decydentom przestudiowanie sposobu funkcjonowania komisji w innych okręgach, np. w lubelskim, gdzie prowadzi się gospodarkę na wodach o zbliżonych parametrach przyrodniczych, co w OM, a wyniki są nieporównywalnie lepsze.
Na zakończenie pragnę poinformować, że wyrażam zgodę na podanie treści tego pisma w całości do wiadomości publicznej. Opowiadam się bowiem za prowadzeniem otwartej i merytorycznej dyskusji w tych sprawach. O sile i zdrowiu organizacji stanowi jej przejrzystość i jawność.
Z pozdrowieniami,
Otrzymują do wiadomości (elektronicznie):
Dr hab. Wiesław Wiśniewolski
Andrzej Bakanowski
Marek Roszkiewicz
Marek Rusjan