Rozmawiając o gospodarowaniu i o pieniądzach warto odrzucić emocje i dać pierwszeństwo rachunkom.
Składka w wysokości 20 zł rocznie oznacza tyle, że w najbardziej ekonomicznie korzystnym sposobie zarybiania, przy tym zapewniającym od razu obecnośc ryb w wodzie, czyli zarybianiu selektami, każdy wędkarz finansowałby zakupienie 1 kg "selektów", czyli 3 (słownie: trzech) ryb ROCZNIE. Z tego po wpuszczeniu do rzek można odzyskac w postaci połowu wędkarskiego, na co wskazują analizy np. prowadzone przez Józefa Jeleńskiego na Rabie, od 18% do 48% wpuszczonych ryb, czyli ze 100 wpuszczonych odławiano od 18 do 48. Przy założeniu, że ryby są "wpuszczane w czwartek, żeby je wyłowić do niedzieli", jak to w łowisku P&T, oraz że gospodarowanie jest prowadzone z pełnym zaangażowaniem, jak to u JJ jest.
W jeziorowych łowiskach Brytyjczycy odzyskują ok. 70% ryb wpuszczonych, przy zarybieniach dokonywanych co tydzień lub co dwa tygodnie, ale to wody zamkniete i nieco w innym otoczeniu funkcjonujące.
Zakładając optymistycznie, że z mazowieckich rzek uda się odzyskać 40% wpuszczonych ryb, każdy wędkarz może liczyć na uzyskanie z wpuszczoncyh przez siebie ryb średnio 1,2 ryby rocznie ... takiej mającej 30 cm ...
Jednak te pieniądze trzeba też wydac na przeprowadzenie zarybienia, na specjalistyczny transport, pracę ludzi, administrowanie itp. itd. Warto przy tym pamiętać, że wożąc żywe ryby wozi się przede wszystkim ... wodę ...
Wpuszczanie selektów wymaga też zarybień w trsakcie całego sezonu, a nie jednorazowo w roku.
Koledzy z Lublina mają doświadczenia takie, że z 80 tys.zł przeznaczanych na zarybienia kilku niewielkich rzek "pstrągowych", przy konieczności dokonywania zarybień wieloktorotnie w ciągu roku, koszt obsługi zarybienia pochłaniały prawie połowę z tej kwoty.
Jeśli założy się podobne proporcje dla wód mazowieckich, to z wcześnijeszych 1,2 ryby na rok na wędkarza zostaje 0,6 ryby na wędkarza na rok. "Szaleństwo".
Józef Jeleński, czego nigdy nie krył, dokładał z własnej kieszeni kilkanaście tysięcy złotych rocznie do prowadzenia jednego obwodu rybackiego na niewielkiej Rabie, ponad to, co uzyskiwał z wpłat od wędkarzy. Wkładał też mnóstwo własnej pracy zupełnie bezinteresowanie, społecznie. W porównaniu z tym kwota 12 000 zł uzyskiwana od 600 wpłacających po "dwie dychy" na wody "pstrągowe" to jakaś śmieszna garstka orzeszków ziemnych, a nie fundusz na poważne zagospodarowanie.
Kiedyś Wojciech Młynarski śpiewał o tym, że w układance klocki nie pasowały do obrazka. Konkluzją było : "Albo dajcie nowe klocki, albo zmieńcie ten obrazek". Ta metafora bardzo dobrze pasuje do tej dyskusji. Albo potrzebne jest inne zorganizowanie się w ramach środowiska "pstrągarzy", albo trzeba zmienić oczekiwania i dostosować je do możliwości.
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski