prezes napisał:Czytając kolegę Sandacza weźcie pod uwagę fakt , że jest on pracownikiem Okręgu mazowieckiego PZW i raczej przeciwnikiem zarybiania naszych rzek rybami łososiowatymi.
No prezesie, tu to trafiłeś jak kulom w płot
Mam akurat przyjemność być znajomym Sandacza i życzył bym nam wszystkim i naszym rzekom takich wędkarzy. A że pracuje w okręgu..... jak ma wykształcenie ichtiologiczne to przecież pracować w salonie sukien ślubnych czy garniturów nie będzie.
Łukasz dotknął sedna. Chodzi o zabieranie ryb. My ludzie, którzy chcemy jakoś tworzyć wędkarstwo muchowe na Mazowszu, kreować je, powinniśmy odmówić sobie zabierania pstrągów i lipieni. Po co mamy siedzieć, radzić, wpuszczać, ganiac kłusoli jak sami te ryby wyjadamy. Powtarzam, że nie kłusownicy są największym problemem tylko sami wędkarze.Powinniśmy walczyć nie o gospodarkę rybacką racjonalną czy nie racjonalną a o dobre łowiska
wędkarskie! Rybactwo a wędkarstwo to dwa różne terminy. I trzeba to w końcu zacząć odróżniać i oddzielać. Nie jestem ortodoksyjnym nokilowcem, ale nie mogę się zgodzić z panem Stanisławem, że zabranie 2 czy 4 ryb będzie bez szkody dla środowiska. Zwłaszcza dziś, kiedy nigdzie nie ma dobrego stada tarłowego. Dziś powinniśmy zadbać aby każda sztuka została w wodzie! Póki tego nie zrozumiemy to będziemy toczyć walkę z wiatrakami.
To dla przypomnienia , żeby inni wiedzieli albo sobie przypomnieli.To jest wypowiedź kol. Olo.