thymalus napisał:2. Zbyt małe zarybienia
Wszyscy zapętlili się w kłótni na temat no-kill, która to kłótnia jest nierozwiązywalna tak długo, jak długo będzie toczona na płaszczyźnie ideologicznej. A tymczasem kompletnym milczeniem pominięto to co wyżej cytuję. Autor "zbyt małe zarybienia" umieścił jako jedną z przyczyn (!) braku ryb. Jest to przykład na to, jak bardzo stereotypy powtarzane odpowiednio długo zastępują zdolność logicznego myślenia.
Konieczność zarybień jest skutkiem, a nie przyczyną niedoboru ryb. Przyczyną są na przykład zanieczyszczenia rzek, nieodpowiednia ich regulacja, MEW-y, presja wędkarska, czy kłusownicza. Te przyczyny (i parę innych) doprowadziły do spadku ryb na tyle drastycznego, że trzeba było ich populację sztucznie uzupełniać.
Jest to o tyle ważne, że dość powszechnie ulegamy złudzeniu, że zarybienia są remedium na całe zło, które widzimy nad rzekami. Oczywiście nie tylko nie są remedium, ale są potencjalnie niebezpieczne - bo stwarzają właśnie złudzenie, że jednak może nie jest tak tragicznie, bo przecież jakieś tam ryby jednak w danej rzece pływają... Co z tego, kiedy nie mają się gdzie wytrzeć na przykład?
Zarybienia stały się taką codziennością, że uchodzą za coś normalnego i naturalnego. Najgorsze jest zaś to, że są wprost wymuszane przez właściciela wód, czyli Państwo - nie dostaniesz przecież dzierżawy jeśli nie zadeklarujesz jakiegoś poziomu zarybień. To dopiero uświadamia nam jak głęboko w czarnej d... jesteśmy.
Podam przykład jednego z najbardziej znanych łowisk pstrągowo-lipieniowych w Europie, rzeki Ribnik w Bośni. Mało kto wie, że rzeka ta nie jest sztucznie zarybiana. Prawie nie do wiary, gdy stoisz w wodzie i masz w zasięgu wzroku kilka lipieni +45 cm i kilka pstrągów +50 cm. Podobno w ciągu ostatnich 10 lat była zarybiona raz, przez pomyłkę. Ale większość wpuszczonych ryb szybko wyzdychała, bo nie wytrzymała konkurencji pokarmowej z dzikimi rybami. Jest trochę tęczaków, które się tam dostały z hodowli na okolicznych rzekach, ale to śladowe ilości. Pstrągi potokowe i lipienie są tam dzikie, przychodzą na świat w rzece i tam umierają, żywią się tym co znajdą w rzece, która jest nieuregulowana, krystalicznie czysta i bogata w drobne organizmy. Presja wędkarska na tej dość krótkiej rzece jest na tyle ogromna, że obowiązuje C&R (wprowadzony z przyczyn praktycznych, a nie ideologicznych). Ryby, które mimo to padają w wyniku połowów wędkarskich stanowią odsetek na tyle nikły, że rzeka radzi sobie z odbudowaniem tej straty w sposób naturalny.
Czy ktoś zna taką rzekę w Polsce, całkowicie samowystarczalną dla pstrągów czy lipieni? Czy ktoś zna kogoś, którego znajomy słyszał o takiej rzece? (Jeśli tak, to się tu nie przyznawajcie
) To pokazuje, jak dalece odeszliśmy od normalności. U nas za normalne uchodzi wpuszczanie ryb z przypadkowego źródła do rzeki. Gdzie my żyjemy?