W czasie dyskusji na FFF, Kolega Robert Kostecki wskazał osobę a raczej wypadało by użyć zwrotu postać Kolegi Zbigniewa Girsztowtta, przywołując jego wspomnienia.
www.flyfishing.pl/mainforum/msg.php?id=123898&offset=0
Pozwoliłem sobie rozwinąć to wypowiedź, zwracając się do autora i taką otrzymałem relację z pierwszej ręki, naocznego świadka tamtego okresu.
"Wędkowałem w Redzie w latach 1950-1954. Byłem wtedy członkiem Koła Gdańsk-Dolne Miasto. Najczęściej jeździłem kolejką do Śmiechowa (przystanek był praktycznie na bezludziu). Początkowo próbowałem łowić pstrągi, ale, że zbyt wielkich sukcesów tam nie miałem, tych ryb szukałem głównie w Łebie. Redę natomiast odwiedzałem jesienią łowiąc trocie i lipienie. Troci złowiłem kilka, ale nie były to sztuki, którymi mógłbym się chwalić. Natomiast lipieni złowiłem dużo, w tym sporo kapitalnych sztuk, również i powyżej 50 cm. Lipieni w tym okresie było bardzo dużo w większości rzek Pomorza. Jeszcze na początku lat 1960-tych, kiedy po studiach rozpocząłem pracę, na spotkaniach ichtiologów mówiliśmy o "klęsce lipienia". Chodziło o to, że wg kolegów pracujących w nadmorskich okręgach PZW, lipienie na tarliskach pstrąga i troci w okresie tarła tych gatunków pojawiały się masowo i zjadając ikrę powodowały ogromne szkody.A w Redzie lipieni było naprawdę w bród. Nigdy i nigdzie nie widziałem takich ilości tych ryb. Przez kilka lat, chyba jak pamiętam w październiku, dopuszczano połów lipieni na dorosłą formę chruścików (motylki), którymi w tym okresie były oblepione gałęzie krzaków porastających brzegi rzeki. Ciągle spadające z gałęzi do wody chruściki powodowały, że woda wprost gotowała się. W takich warunkach złowienie dużych sztuk nie było trudne. To eldorado urwało się nagle. Moje wiadomości w tej sprawie pochodzą od znajomych wędkarzy - ja od września 1954 przeniosłem sie do Olsztyna i nad Redą z wędką już nie byłem. Podobno (chyba w 1955 r.), na polach nad Redą w górnym biegu, prowadzono jakieś opryski. Pracownicy, którzy to robili, część tych środków zatopili w rzece. Było tego jakoby kilkanaście worków. Od tego czasu liczebność lipieni już nie zbliżyła się nawet do tego co było wcześniej.
Pozdrawiam Zbigniew Girsztowtt"
Opisując stan lipienia w latach 50- tych XX wieku, Kolega wskazuje na bogata bazę pokarmową z zaznaczeniem chruścika. Trudno nie zauważyć znaczenia tych zdań: "A w Redzie lipieni było naprawdę w bród. Nigdy i nigdzie nie widziałem takich ilości tych ryb. Przez kilka lat, chyba jak pamiętam w październiku, dopuszczano połów lipieni na dorosłą formę chruścików (motylki), którymi w tym okresie były oblepione gałęzie krzaków porastających brzegi rzeki. " Choć nadal dorosła postać owada widywana jest dość licznie nad brzegami Redy, to trudno nazwać to oblepieniem gałęzi owadami. Swego czasu opisywałem połów lipieni w październiku na suchą muchę i faktycznie ilość owadów z tego okresu, choć nie tak masowa, była jednak znacząco liczniejsza niż obserwowana w ostatnich sezonach, zapewne z proporcjonalnym przełożeniem na postać larwalną. Tamten okres i połów to praktycznie końcówka lipieniowego, współczesnego eldorado ( ok. roku 2000 - 2003)