Na mojej rodzinnej Słupi jak czytałem łapią leszcze. Co to się porobiło.
Wracając do wątku. Poniedziałek z rybami nie wypalił, ale środa to także dobry dzień. Zrywam się w nocy, aby o świcie być nad rzeka. A tu niespodzianka po drodze-pada śnieg. Troszkę podłamany jadę jednak. Nad rzeką zimnica, wietrzysko, pogoda do spania, a nie łapania. No nic zaczynam. Podchodzę do rzeki i ze skarpy ( zaczynam na odcinku z płaniami ) w wodzie widzę pięknego pstrąga. Ale on mnie także zauważył i znikł. Aby nie schodzić w tym miejscy cofam, się z 30 metrów ( następna możliwe miejsce wejścia do rzeki ) i podchodzę ostrożnie. Pstrąga jednak nie ma. Nosem czuje, gdzie mógł się schować i posyłam do tego dołka pomarańczowa pijawkę. Jeden, dwa i za trzecim razem siedzi. To ten, co go widziałem. Przybiera dziwną taktykę. Nie skacze, nie pruje w dół, tylko siedzi w dole. Co jest. Lecz to była chwilka, a jak poszedł w dół, to przebiegłem się nim po kamieniach z 50 metrów. Teraz siedzi w potężnym dole i tutaj jestem spokojny. Kilka skoków, mocowanie się nawzajem i samiec jest mój. Największy w tym roku, 76 cm, pięknie kolorowy, ale zdjęcie wielkości i koloru niestety do końca nie oddało.
Jest dobrze. Już jestem zadowolony. Zostaje przy wielkim dole, gdzie walczyłem. Pomarańczowa pijawka zostaje na przyponie, a druga muchę ciągle zmieniam. Łapie może z 10 minut jak na pomarańcz jest walnięcie. Od razu torpeda w górę i widzę piękne srebro. Samczyk walczy doskonale, ale nie ma tutaj żadnych szans. Kilka minut przyjemnego holu i jest. Drugi 71 cm.
Szybko dzisiaj to idzie. Na druga muchę zakładam czarna pijawkę z jajeczkiem z przodu. Pierwszy rzut na nią i od razu siedzi. Srebrny kolejny samczyk popisuje się kilkoma skokami. Widzę, że mucha siedzi dobrze i troszkę się z nim bawię.Tak się bawiłem, że go po chwili straciłem. To nic jak mawia moja córka. Może za kolejne 10 minut znowu na czarna pijawkę samiczka. Maleństwo jak na dzisiaj, tylko 53 cm. A jaka chuda.
Trzeba postopować troszkę, bo zaraz złapię następne dwa i trzeba będzie do domu.
Za radą kolegi
boro robię spacerek i udaje się na odcinek leśny rzeczki.
Robię dwa zdjęcia, abyście koledzy poczuli jego klimat.
Kilkaset metrów niżej.
Spotykam dwa kaczorki, które także uwieczniam na zdjęciu.
i a propos wypuszczania ryb robię zdjęcie przybitej na moście tablicy zabraniającej wypuszczania do rzeki złowionych karpi ( tak, tu także łowi się oprócz brzan, także karpie na muchę )
To wykonaniu rad kolegi
boro idę i patrze. Widzę pstrąga stojącego w wodzie. Pierwsze przepłynięcie czarnej muchy i siedzi. Ale tutaj rzeczka płyciutka, pełno zawad, to i walka inna. Musze go popuszczać, bo młynkuje na tych płyciznach. W końcu po kilku minutach wyjmuje sreberko. Samczyk 73 cm.
Łowię dalej i widzę w między czasie kilka uciekających pstrągów. Ciężko tutaj, bo woda niska, w miarę przezroczysta. Daje jednak rade zaczaić się na widoczny w wodzie cień. Kilka rzutów i jest. Wielki z 75 cm srebrny samiec. Wyskoczył kilka razy i jak poszedł w dół, to tylko po jego brzuchu została bruzda w piasku. Nie dałem rady i się spiął. Jeszcze czaiłem się na kolorowego samca z 70 cm, ale ignorował całkowicie moje muchy i dałem sobie z nim spokój. Wracam do samochodu rzucając po drodze. Spotykam ukraińskiego wędkarza. Pyta się jak, a ja dla żartów odpowiadam, co rzut to ryba. Uśmiechnął się, a ja wtedy rzuciłem. I branie od razu. Nie mógł uwierzyć. Już nie robiłem pstrągowi portretowego zdjęcia, tylko strzeliłem fotkę podczas holu. Także na czarną pijawkę następny samczyk, 56 cm.
I tak oto po złapaniu amerykańskiego kompletu wróciłem do domu. A brzany dzisiaj brały słabo, bo tylko w wielkim dole złowiłem ich około 10. Gdzieś się z wielka woda wyniosły. Zapomniałem napisać, że w niedzielę był deszcz i rzeki mocno wezbrały. Na szczęście ta rzeczka szybko nabiera wody, ale i szybko ją oddaje. A kiedy następny raz na ryby, może w weekend.