Rozumienie problemu kill czy no kill moim zdaniem wynika głównie z mentalności (zastrzegam - nie generalizuję, zdarzają się wyjątki) a czasami, jak widać po wpisach z osobistych animozji .
Z moich obserwacji wynika, że pokolenie 60+, pamiętające dobre, rybne czasy i beretowanie, z no kill ma ewidentny problem, tęsknota za minionym nie odpuszcza...
Pokolenie 40+ (do którego się zaliczam) zaczęło powoli rozumieć problem. Widzę po sobie, że przez lata musiałem dojrzewać do pewnej postawy, choć nadal nie jestem ortodoksem (i nawet czasami zbyt mocno forsowane C&R mnie drażni), niektóre gatunki ryb zabieram w ramach limitu bo lubię ryby. Mimo okresowo konsumpcyjnego podejścia do wędkarstwa, bezwzględnie wypuszczam ryby szlachetne, nie ma innej drogi według mnie. Nie mam też problemu z no kill w dowolnym wydaniu, po prostu nie widzę negatywnych dla środowiska skutków takich decyzji.
Pokolenie 20+ (lub ludzie starsi, którzy wędkarską przygodę zaczeli stosunkowo niedawno) praktycznie z no kill nie mają problemu, rozumieją wartość C&R. He he, zupełnie odwrotnie niż w życiu codziennym, Ci najmłodsi mają najwięcej rozumu i zapału w tym zakresie.
Wobec powyższych, spodziewam się, że za 20lat dyskusje kill czy no kill będą na szczęście historią.
Pozdrawiam
Sławek Jastrzębski (zwykły wędkarz - nie ubabrany w żadne interesy)
EDIT: he he, tak teraz trafiłem na ciekawy filmik. Jak nie będzie no kill to niedługo będziemy u siebie mieli drugą Japonię - oni maja kill od dawna
Cały filmik fajny - przyszłość z kill, szczególnie polecam od 10 do 14 minuty
Z moich obserwacji wynika, że pokolenie 60+, pamiętające dobre, rybne czasy i beretowanie, z no kill ma ewidentny problem, tęsknota za minionym nie odpuszcza...
Pokolenie 40+....
Moje obserwacje nie potwierdzają tego, bo znam wiele młodych osób, które zabierają ryby, a także starszych, które wypuszczają. Nie tędy przebiega granica.
No-Kill stało się raczej ideologią, a nie zasadą gospodarowania. Dużą liczbę ryb w wodzie można osiągnąć różnymi działaniami, np.:
- No-Kill
- Mądrymi zarybieniami
- Odpowiednimi parametrami wędkarskimi (w praktyce: ograniczenie liczby zabieranych ryb do naturalnej produktywności wody).
- Poprawą naturalnego środowiska (nawet No-Kill niewiele da, jeśli środowisko wodne jest zniszczone).
To, czy ktoś popiera, czy nie, jest wiec funkcją wielu czynników. Na temat No-Kill wypowiedziałem się już w 1993 r., bodajże jako pierwszy w Polsce, przedstawiając argumenty za i przeciw (do dzisiaj chyba wszystkie pozostają aktualne, bo trudno mi dodać cos więcej). Dla osób zainteresowanych gospodarowaniem na wodach jest czymś naturalnym, że sieje się ziarno i zbiera się plony. Dla osób mniej zainteresowanych gospodarowaniem, wystarczy tylko zbierać ziarno (cokolwiek by to miało oznaczać). Nie wiem, czy wyraziłem się jasno - chodzi o filozofię gospodarowania, a nie wędkowania. Niektórzy zwolennicy No-Kill sprowadzają wyłącznie do kategorii wędkowania, inni traktują jako element gospodarowania.
Dla osoby mającej jako takie pojęcie o procesach zachodzących w przyrodzie, jest oczywiste że zabieranie pewnej liczby zwierząt nie stanowi uszczerbku dla środowiska. W niektórych przypadkach zabicie zwierzęcia może nawet być pożądane, także ze względów środowiskowych.
W praktyce No-Kill może być wygodne dla niektórych osób, bo zwalnia z obowiązku prowadzenia gospodarki. W wodzie są ryby, nic nie trzeba robić, nie trzeba podnosić składki (na zarybienia), itd.
Zastosowanie No-Kill wymaga indywidualnego podejścia do każdego łowiska, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności. Najgorsze natomiast są zawsze dwa skrajne rozwiązania: jedno zakładające całkowity zakaz (No-Kill), a drugie - możliwość zabrania wszystkich ryb (na co zezwalają obecne liberalne przepisy ustawy, rozporządzenia i regulamin PZW). Właściwa droga to tworzenie wybranych odcinków.
zgadzam się z wymienionymi sposobami, według mnie kluczowy (przy opcji kill) jest ten:
" Odpowiednimi parametrami wędkarskimi (w praktyce: ograniczenie liczby zabieranych ryb do naturalnej produktywności wody)"
i uważam, że jest on nie do wyegzekwowania. Nie ma żadnych szans aby tego skutecznie przypilnować. Dużo skuteczniejsze w tej kwestii jest no kill, tu nie ma wpisów do rejestrów, głupich tłumaczeń itp.
Zresztą... nie widzę przeszkód, aby zostawić no kill na 2-3 lata, a jak się sytuacja pogłowia ustabilizuje wprowadzić na następne 2-3 lata limity połowowe.
Potem sytuację zbadać, co było lepszym rozwiązaniem.
Ależ jak najbardziej jest on do ustalenia i wyegzekwowania (a przynajmniej tak samo, jak No-Kill). Trzeba ustalić m.in. populację ryb, potencjał rozrodczy, produktywność wody i odpowiednio wysoki wymiar ochronny. Chodzi o to by tylko spijać śmietankę.
Ależ jak najbardziej jest on do ustalenia i wyegzekwowania (a przynajmniej tak samo, jak No-Kill).
S. Cios napisał:
Najgorsze natomiast są zawsze dwa skrajne rozwiązania: jedno zakładające całkowity zakaz (No-Kill), a drugie - możliwość zabrania wszystkich ryb (na co zezwalają obecne liberalne przepisy ustawy, rozporządzenia i regulamin PZW).
Obydwa cytaty wyrażają to, co o tym myślę.
Obecnie poprawnym politycznie jest chwalić się "No-Kill" - to rzeczywiście wydaje się być podszyte współczesnymi ideologiami, ale nie ma sensu tutaj tłumaczyć świata od zarania...
Sam zabieram ryby, ale jest to w ciągu roku nie więcej niż 2...3 kilogramy (i nie są to ryby łososiowate). Nie jeden zagorzały No-Kill'owiec, który dużo łowi, uśmierci nieświadomie więcej ryb, ale nikt na forum nie nazwie go mordercą, dręczycielem czy jakoś jeszcze inaczej.
lechu9791 !!
Mylisz SIĘ-kazdy rozsądnie myslacy czlowiek nazwie po imieniu tego co dręczy ryby dla przyjemnosci: S A D Y S T A
P.S.
Jak ktos ma jakies watpliwości to podaje źródło ze Słownika Jezyka Polskiego:
-SADYSTA
-człowiek doznający przyjemności w znęcaniu się nad innymi lub nad zwierzętami; okrutnik, bestia
człowiek zboczony seksualnie, uzyskujący zadowolenie seksualne przy zadawaniu partnerowi bólu fizycznego.
czy ktos ma jeszcze watpliwości jak prawidlowo nazywać Nokilowca??
Ostatnio zmieniany: 2015/01/13 18:51 przez forell.
Mam proste pytanie , ile osób z zabierających tutaj głos wędkowało na Rządzy której temat dotyczy ?
Odnoszę wrażenie że ta dyskusja to zwykła młócka i pretekst do kłótni nie mających nic wspólnego z tym łowiskiem .