wędkomaniak napisał:
piszecie koledzy, że waszym zdaniem przyszłość może być różowa po podziale rzek na mniejsze odcinki – ok. jeżeli dzierżawcami będą wędkarze lub organizacje wędkarskie.
pozwolę sobie jednak zadać pytanie, co się stanie jeżeli jeden z krótkich odcinków np. Parsęty, za chorendalne, nierealne pieniądze, wydzierżawi operatywny biznesmen (nie koniecznie wędkarz) który będzie zgodnie z obowiązującymi przepisami „trzepał rzekę” agregatem prądotwórczym przez kilkanaście godzin dziennie, by zarobić na dzierżawie. Jako dzierżawca wody będzie to mógł robić poza okresem ochronnym, przez 9 miesięcy w roku. Co się stanie z wędkarstwem, jeżeli nie będzie zainteresowany turystyką wędkarską i sitami będzie odławiał w majestacie prawa migrujące ryby? Co z górnymi odcinkami, na których będą łowione przypadkowe, pojedyncze trocie?
To jest czarna wizja ale tak też może być.
Tak jak napisałem podstawą jest mądra polityka państwa. Ustawowe przestawienie gospodarki rybacko-wędkarskiej na wędkarsko-turystyczną. W kilku krajach zachodu dzięki silnemu lobby wędkarskiemu to się udało (min. Holandia). Tutaj widzę dużą rolę dla ZG PZW, i ZO. Niestety przez ostatnie 20 lat nie widziałem żeby ZG próbował cokolwiek zmienić w ustawionej pod rybaków gospodarce trociowej.
Jest im dobrze w tych układach i tego będą bronić oni i ich następcy. To jest typowa tzw. "tyrania status quo".
Ci którzy obecnie czerpią korzyści z systemu są lepiej zorganizowani i mocniej zdeterminowani by bronić swoich pozycji niż potencjalni beneficjenci nowego systemu.
Gdyby udało się uświadomić wszystkich hotelarzy i właścicieli pensjonatów na pomorzu jaką tracą kasę przez brak przyjezdnych wędkarzy. Gdyby państwo zaczęło prowadzić na pomorzu mądrą politykę to polskie rzeki zyskałyby sławę nawet poza naszymi granicami. Często wędkarze z Czech, Słowacji, Austrii pytają czy warto jechać do Polski na troć czy łososia. Chciałbym im kiedyś powiedzieć że tak.